Asia ma swoje Wilcze, a ja znam takie miejsce gdzie…
Ale po kolei.
Spędzałam kiedyś lato nad brzegiem zalewu Kamieńskiego. Kamień Pomorski – to miasto które łączy z morzem ogromny Zalew Kamieński, w którym mieszają się wody Bałtyku i rzeki Dziwny a środek zajmuje wielka wyspa mieszcząca kilka wiosek. Nad samym brzegiem, w miejscu niewidocznym z miasta, jest kemping. Miejsce to, od strony lądu ukryte w lesie, od strony wody zasłonięte wysokimi trzcinami, jest żywym reliktem z czasów Funduszu Wczasów Pracowniczych. Siermiężne, mocno przestarzałe wyposażenie dawnego ośrodka wczasowego sprawia dość ponure wrażenie. Ale… wszystko funkcjonuje, nie brak gorącej wody w kranach, jest czysto, a braki estetyczne kompensuje bliskość z naturą, cisza, plusk wodnego ptactwa oraz cudowne zachody słońca.
Pewnego wieczoru, siedzimy z moim Miłym cichutko nad brzegiem, delektując się widokiem czerwonej kuli, która zawisła tuż nad taflą wody i tą drogą wodną posyła ostatnie refleksy światła. Chwytamy te promienie w szklane kielichy z czerwonym winem – nadajemy mu nową, niezwykłą barwę i smak. Wtedy, pojawia się przypadkowy rowerzysta, zatrzymuje się zachwycony widokiem odchodzącego słońca i mówi do nas: „czy wiecie, że jesteście w Raju?”
Myślę, że każdy z nas ma swoje magiczne miejsce – a może dopiero go odnajdzie?