‚Mrówka’ na kanale

         Marek wspomaga budżet domowy drobnym handlem przygranicznym. Dotychczas jeździł co drugi dzień na zakupy za wschodnią granicę. Ostatnio tylko raz w tygodniu – w piątek po południu, albo w sobotę rano, bo często trzeba stać dobę, albo dwie na granicznym kanale, a nie chce stracić dorywczej pracy na działkach rekreacyjnych i w przydomowych ogrodach, pracując kosiarką do trawy, piłą do żywopłotów i glebozrywarką, które odziedziczył po ojcu. Na wiosnę znajduje zlecenia na prace w ogrodach, ale jest ich za mało, by pieniędzy wystarczyło na podstawowe potrzeby rodziny.

 –  Dzięki mojej kochanej ‘Mróweczce’ jakoś przeżywamy dzień po dniu, mówi Basia. Przywiezie bak paliwa, trochę piwa na sprzedaż, kilka paczek papierosów, jakąś colę czy fantę i cukierki dla dzieci.

‘Zwykły’, jak go nazywa Marek, kurs –  trwa kilka godzin. ‘Kanałowy’ nawet dwie doby.     Kanał, to szczegółowa kontrola, na którą celnicy kierują niektóre samochody. To dobrze, bo celnicy są od wykrywania nielegalnego przemytu. Dawniej jednak ta szczegółowa kontrola tak długo nie trwała. To, co się teraz dzieje na granicy, jak się traktuje ludzi, jest przez Marka niezrozumiałe.

Późnym wieczorem, wraz z kilkunastoma innymi autami, na kanał wytypowano także samochód Marka, by potem przez długi czas nic nie robić – wspomina. Przez noc rozkręcono i sprawdzono dwa, może trzy samochody. Rano była zmiana służby i zanim nowa ekipa zabrała się do kontroli kolejnych, czekających na kanał, upłynęło ładnych kilka godzin. W sumie, w kolejce czekał ponad czterdzieści godzin. Bez snu, bez jedzenia, bez picia, bez toalety. Aż nie wierzę. Teraz zastanawia się, czy tak można traktować ludzi, choćby o kontrabandę słusznie byli podejrzewani?

– Otwieraj na granicy klub dla ‘Mrówek kanałowych’. Z napojami, gorącą herbatą, toaletą i kanapkami. Przynajmniej w cieple poczekają, a ty zarobisz – żartuję, ale Marek nie chwyta tematu. Pewnie głupstwo powiedziałam.

       Celnicy mają swoje obowiązki i Marek to rozumie. Muszą kontrolować, muszą kierować na kanał, szukać ukrytych w skrytkach samochodowych papierosów i alkoholu. Zastanawia się tylko, czy te czynności muszą być tak czasochłonne? Może tak wiele godzin zajmuje sporządzanie jakichś dokumentów pochłaniających czas, w którym ‘Mrówkom’ się wydaje, że celnicy nic nie robią?

– Kiedyś tak nie było! Z uporem podkreśla Marek. Co więc się teraz stało, że w taki sposób zaczęto traktować człowieka?

–  To… Po co tam jeździsz? Warto tak cierpieć dla tych kilku paczek papierosów?

–  Życie mnie zmusza… Życie…  Ale ze mną w kolejce na kanał czekał też młody człowiek,  który nie jest ‘Mrówką’. Niczego nie przemycał. Ot… Zwykły turysta w Oplu Corsie. Nawet na Ukrainie baku do pełna nie zatankował. Kończył mu się urlop, spieszył się do pracy. Cieszył się, że narzeczona nie mogła z nim jechać, bo nie wytrzymałaby takiego traktowania. A ja cieszyłem się, że mogłem posilić go ‘przemycanymi’ cukierkami. Na szczęście nie palił – uśmiecha się.

 –  Przestaniesz jeździć?

 –  Nie! Zacznę brać termos z kawą i jedzenie.

54 uwagi do wpisu “‚Mrówka’ na kanale

  1. Jak świat światem i odkąd wymyślono granice między państwami, przemyt był, jest i będzie. Także taki drobny, czyli „mrówkowy”. A panowie (także i panie) celnicy widocznie przystąpili do strajku włoskiego i stąd tyle czekania. Powiem szczerze, że najbardziej żal mi jest transportowców, którzy w takich warunkach muszą wykonywać swoją robotę. Przecież nie wszyscy są przemytnikami.Pozdrowionka – Grycello!

    • Pleciugo, też mi żal. Pamiętam strajk celników, kiedy to strażacy biednym transportowcom wozili grochówkę na granicę. Pisałam o tym w notce „Kierowcy i celnicy a strażacy. Czarnobyl a 1 maja… czyli co ma piernik do wiatraka ?”

  2. Eluniu, cieszę się,że piszesz wreszcie. Wg mnie to miałas dobry pomysł z takim mini barkiem. Pisałam kiedyś o takim jednym, który miał tylko na początek grill i zdezelowany samochód, a naprawdę na tym nieżle zarobił. Być może,że za duży byłby kłopot ze stawianiem jakiegoś kiosku, ale stolik, 2 krzesełka, grill pod parasolem to byłoby niezłe.Ale zauważyłam,że wielu ludzi boi sie nowości w swym życiu, po prostu nie wierza w swoje możliwości, a szkoda.Mrówkowanie nie jest wcale bardziej intratnym zajęciem, ale tak się przyzwycaili widocznie.Miłego, 🙂

    • Anabell, a ja się cieszę i bardzo dziękuje, że namówiłaś mnie do dalszego pisania, bo już naprawdę byłam bardzo zniechęcona. Straciłam po prostu całą radość blogowania. Zepsuto mi ją!

  3. Aż się nie chce wierzyć, że w XXI wieku, w dobie komputerów takie rzeczy jeszcze się zdarzają. Technika wciąż się rozwija…a my tak jak kiedyś ciągle stoimy w kolejkach, tylko tak jakby papierów więcej :-/Pozdrawiam Weekendowo 🙂

  4. Witaj Moja DrogaDziękuje za odwiedziny. Wiesz, że czekałam na te moje wędrówki. Byłaś ze mną przez całą zimę i wspierałaś mnie w oczekiwaniach. Jestem szczęśliwa, że udało się wszystko i ruszyłam w poszukiwaniu swojej wiosenno-letniej przygody. Również Tobie życzę udanych wypadów. Ściskam mocno – halna

  5. Celnicy chcą się wykazać, a przy tym nie mają zamiaru obcinać sobie normy skontrolowanych samochodów. Mają konkretną kasę za konkretną ilość skontrolowanych pojazdów i poświęcenie się dla dobra innych kosztowało by ich wzrostem nakładu pracy za tę samą kwotę pieniążków. A nikt nie lubi pracować więcej za mniejszą kasę. Biurokracja? to przecież normalne w obecnych czasach, bo trzeba tworzyć stołki dla byłych pOsłów i ich popleczników. Czyli im więcej papierków tym więcej etatów. Ale oczywiście, że nie dla przeciętnego obywatela.

    • Nikolas, no to tym bardziej powinno im zależeć na kontroli szybkiej. Bo nie rozumiem, co daje trzymanie ludzi przez dwie doby.W dodatku bez zapewnienia nawet toalety, to jakieś niehumanitarne, bez względu na to, czy w kolejce czeka przemytnik na wielką skalę – wręcz przestępca, czy turysta, czy „Mrówka”. Ludziom mogą nie tylko nerki i jelita puścić, ale i nerwy i wtedy o nieszczęście nietrudno, co pokazała śmierć Polaka na lotnisku w Kanadzie.

      • Elu miłaZejdź na ziemię.Ja też współczuję tym ludziom. I tak jak Ty jestem zbulwersowany.Ale poznałem mentalność urzędniczą funkcjonariuszy wszelkiej maści.Oni patrzą by się nie przepracować. Ludzie ich nie interesują. Gdyby mieli płacone od ilości odprawianych pojazdów, to wtedy zobaczyła byś jak szybko potrafią pracować. Ale im płacą za „dokładne i sumienne” odprawy, więc nie mogą tego robić zbyt szybko,bo posądzono by ich o różne nieprawidłowości w pracy z łapownictwem włącznie.

        • Nikolasie,w kwestii szacunku dla człowieka i traktowania ludzi, jak ludzi – z „obłoków” na ziemię nie zejdę. Taki typ, jak ja, już tak ma 😉 🙂

  6. Ciężki kawałek chleba i jakże stresujący.Twoja propozycja z budką na granicy wspaniała. Aż dziw ,że nikt na to nie wpadł. W Świnoujściu przy wjeździe na prom są takie budki i wspaniale zdają egzamin . W dodatku zarabiają na siebie..

    • Babciubarbie, coś mi się wydaje, że na odcinek ‚kanałowy’ nikt z zewnątrz nie ma dostępu. Przekraczający wyjechali już z Ukrainy, ale nie są jeszcze w Polsce, dopóki kontrola ich nie przepuści. Bo gdyby można tam było się przemieszczać, to przecież podjechaliby gdzieś coś zjeść, albo poszli do toalety. Ale to ja tak tylko sobie myślę, nie wiem na pewno.

  7. Wiem, że są regiony, gdzie ciężko o pracę i choć naruszania prawa nie popieram, to zaradność i samodzielność w tym wypadku jest ważniejsza niż fakt przemytu. Może jeszcze raz Markowi o tej budce wspomnij, miałby legalny i spokojniejszy zarobek.

    • Nolu, żal mi tych „Mrówek”, bo cóż to za przemyt – kilka paczek papierosów, cukierki i bak benzyny. Czy aż tak osłabia polska gospodarkę i zubaża budżet państwa, żeby trzymać ludzi na kanale po 2 doby, jak jakąś wielką kontrabandę?

    • Dawnodawnotemu, oj tak, szczególnie samochodowych „seriali” dużo było.Wiele się też mówiło o Niemkach zaopatrujących się w żywność w Polsce, szczególnie kaczki im smakowały.

  8. na takie wyprawy oprócz termosu z kawą i jedzenia trzeba jeszcze przenośną toaletę zainstalować w autku. Swoją drogą czekać tyle godzin na kontrolę to skandal

  9. Witaj Elu,zdaje się, że dla „mrówek” ostał się jedynie kierunek wschodni. Na zachód i na południe od nas jest drożej. Swoją drogą wskutek tych powtarzających się oczekiwań na granicy i przed nią, pomysł na jakiś gastronomiczno-spożywczo-sanitarno-hotelowy biznes byłby wskazany,pozdrawiam

    • Tylko, że Ci wyznaczeni już do kontroli szczegółowej na kanale, to chyba nie mieliby dostępu. Nie wiem dokładnie, jak to jest.

      • No imamy nowy „gatunek mrówek”….bardzo byłoby to śmieszne gdyby nie fakt,że do tego zmusza ludzi konieczność zarobienia kilku złotych…to smutne. Pozdrawiam miło wszystkie takie mrówki!

        • Bet, na miejscowym bazarku ostatnio nie widzę „Mrówek” z Ukrainy. Czasami u nich kupowałam fajne drobiazgi, których w sklepach nie można dostać i w dodatku za przysłowiowe grosze. Wnioskuję, że albo się przestało opłacać, albo kanał odstrasza.

  10. Nasze posty są podobne w ogólnej wymowie. Rozumiem „mrówki” mające rodziny, że czepiają się każdej możliwości zarobienia kilku groszy. Jedyna alternatywa, to zostawienie najbliższych i wyjazd na zachód, aby żyć jak pies i wykonywać najbrudniejszą pracę, której kapitaliści się nie tkną. Mógłby Twój znajomy w coś zainwestować, ale na to trzeba mieć jakiś kapitał.Co do celników, to widocznie czekają na łapówkę, jeśli jej nie dasz, jesteś skazany na poniżające czekanie na kanale.Czy to wszystko nie jest upodleniem człowieka???Serdecznie pozdrawiam.

    • Anno, regionalna prasa kiedyś rozpisywała się, że wszyscy celnicy, którzy przyjmowali łapówki zostali zwolnieni z pracy.

      • I bardzo dobrze, bo świństwem jest żerować na ludzkiej biedzie. Podejrzewam, że pozostali celnicy są ostrożniejsi i nie przyjmują tak oficjalnie. Jeśli zaś nie jest to czekanie spowodowane łapówkarstwem, to może sadyzmem:/Serdecznie pozdrawiam.

          • Wszystko możliwe, a może też jakieś robienie na złość, aby zniechęcić „mrówki” do swych wędrówek za chlebem, bo wtedy będzie mniej pracy dla celników.Pozdrawiam.

          • A może też chęć pokazania, kto tu rządzi. Jakby nie było, to jestem po stronie „mrówek”, bo to nie one wybrały sobie taki zawód, tylko zmusiła je do tego niemożność innego sposobu zdobycia pieniędzy, a żyć trzeba.Serdecznie pozdrawiam.

          • Anno, o tak! Niektórym urzędnikom się wydaje, że są od rządzenia. A ja uważam, że urzędnik państwowy – to człowiek na usługach ludności i przez społeczeństwo opłacany. Nie rozumiem więc, dlaczego się tak szarogęsi???

          • Na biurokratów najlepszy jest mój mąż, bo ja jestem bezradna wobec ich bezczelności i niekompetencji. Wszystkie sprawy w urzędach załatwia mój mąż.Serdecznie pozdrawiam.

          • Dobrze mieć takiego męża, bo są panowie, którzy nie lubią załatwiać spraw urzędowych i wszystko jest na głowie pań.

  11. Witaj Elu, co to za życie, co zmusza człowieka do zakupów za granicą, do ciułania pieniędzy gdzie się tylko da… Rozumiem, że celnicy mają swoją robotę, ale czy naprawdę nie da się szybciej sprawdzać ludzi na granicy? Z całą nowoczesną technologią, wydawałoby się, że to nie musi długo trwać. A tak, to co zrobić… Pozdrawiam:)

  12. Ot samo zycie, nie łatwe niestety. Tylko dlaczego człowiek człowiekowi tak utrudnia zycie tego pojąć jednak nie mogę.Pozdrowionka

    • Oj niełatwe Kalio… niełatwe…Najważniejsze, to jakoś sobie radzić i dostrzegać uroki życia i świata. Starać się, jak pszczółki i motylki spijać słodycz, a pająkom pozostawić jady i żółć, i nie karmić się nimi… Nie jest to łatwe, wiem…

  13. Elu ludzie ze wschodniej granicy utracili pracę i handel jest jedynym zarobkiem aby przetrwać. Tym problemem powinno zająć się państwo. A pomysł utworzenia tam barku wydaje się bardzo dobry, tylko na drodze jest wiele kłód które należy usunąć. A na to potrzeba dużo zdrowia i siły. Powodzenia życzymy i pozdrawiamypola i janka

    • Poljanko, ja wręcz uważam, że to wina państwa. Nie może przecież sytuacja w kraju zmuszać ludzi do handlu przestępczego, bo jednak tym jest przewiezienie kilku paczek papierosów ponad dozwolony limit.

  14. Realne te kłopoty Marka, Elu, realne. Przez pół wieku pobytu 16 km od przejścia granicznego Bezledy (z Rosją) naoglądałem się i nasłuchałem różnych opowieści. Najbardziej dotyka (nie tylko mrówki) forma traktowania podróżnego jako potencjalnego przemytnika, a więc przestępcę. Kontroler (SG, UC) już po minie wiedzą kto zacz ten przejezdny. A więc, nie podoba się! Więc na kanał! I tłumacz się gdzie ukryłeś to czego nie ukryłeś, czego nie miałeś zamiaru przemycać. Pan kontroler wie! Żadne „Kluby Mrówek” na granicy nie powstaną – przed odprawą nie można odejść z pasa, czy „kanału”. Współczuję panu Markowi.Pozdrawiam!

    • JKK, no to teraz rozumiem, jak to jest z tym piciem, jedzeniem i siusiu. Bo dziwne mi sie wydało, że nie ma tam żadnego barku i nikt nie wpadł na pomysł otworzenia budki z piciem i jedzeniem. Czyli, żeby nie wiem ile barków i klubów było, to i tak ci z ‚kanału’ nie będą mieli do nich dostępu.

      • Kochana Elu,Zaczęłam jeździć na tranzyt” dośc póżno bo pod koniec lat 90 tych.Stało sie w Mościskach i po trzy dni z 6 krotnym ” abarotno”, bez łazienki, jedzenia i innych potrzeb…Radziliśmy sobie jak…mogliśmy, płacąc ubogim mieszkańcom, za ” mycie, śniadanie, obiad a czasem za przespanie sie w normalnym łóżku…im parę rubli a nam ludzkie przetrwanie na granicy…Pozdrawiam B.

        • Witaj dawno nie widziana Bożenko. Ja zawsze wspominam, jak jechaliśmy po rąbankę, a sól była nie tylko na rąbance, ale i na plecach, żeby mięso się nie popsuło przez to długie oczekiwanie przy granicy.

  15. Witaj alEllo, bardzo lubie takie teksty z prawdziwego zycia, pokazujące nam ten prawdziwy śiwat z daleka od centrum, do którego z rzadka zagłębiają się media. No i niestetywidać, ze system sie zmienił, ale szacunku do cżlowieka nie ma. Każdy, jka chwyci chocby maleńki kawalek władzy, to gotów jest tę władzę celebrować i innym utrudniać. I jak w Polsce ma być dobrze?

    • Mario Dora,ja zupełnie nie mogę się pogodzić właśnie z tym brakiem szacunku dla człowieka. Pamiętam, jak kiedyś nakrzyczałam na księgową – wielką urzędniczkę, która ganiała człowieka kilkanaście razy w tę i z powrotem (a pracownik ten mieszka 30 km od miejsca pracy księgowej) po głupie zaświadczenie o wysokości zarobków. Uświadamiałam jej, że nie on jest na jej usługach, tylko ona na jego, tak jak kadrowa, kwatermistrz czy wszyscy inni biurowi właśnie swoją pracą obsługują tych „podrzędnych” w ich oczach.Kiedy wreszcie urzędnicy uświadomią to sobie ???

      • AlEllo, masz rację, to właśnie jest oburzające. Generalnie u nas nie szanuje się ludzi. I to potem sie przekłada, że mamy takie nieżyczliwe społeczeństwo.

        • Mario Dora, no tak w ogólności to nie odczuwam, aby społeczeństwo było w całości nieżyczliwe. Myślę, że o tej nieżyczliwej części (mam nadzieję, że małej części) się po prostu częściej mówi i pisze. No bo ani prasa nie opisuje, ani telewizja nie pokazuje gestów życzliwych, które nie są „medialne”.Urzędnicy też bywają fajni i kompetentni. W ostatnim tygodniu załatwiałam sprawy paszportowe. Cóż za miłe panie siedziały za biurkami. I co? I nie napisałam o tym notki, bo kompetencje i życzliwy uśmiech tych pań urzędniczek uznałam za normalne i nieciekawe do opisywania;) Może to źle? Może więcej trzeba mówić o ludziach życzliwych, szanujących drugiego człowieka?

  16. Witaj Grycello! Pewnie od rana do wieczora walczysz z chwastami na działce – jak przypuszczam. Dziękuję, że znalazłaś chwilkę czasu by wpaść do Twojej ukochanej ciotki. Pozdrawiam!

  17. Wiesz Elu, myślałam, że szukają narkotyków, a to o alkohol i papierosy chodzi. Czy to tak trudno sprawdzić gdzie są ukryte butelki i papierosy ? Celnicy na tych kontrolach już „zęby zjedli” i takie sprawdzenie nie powinno dłużej trwać niż 10 minut. Szkoda mi tych ludzi, że za parę groszy muszą być tak poniżani.Pozdrawiam.

Dodaj odpowiedź do alElla Anuluj pisanie odpowiedzi