Wakacje tuż… W mojej ukochanej Afryce coraz cieplej się robi. Sukienka na wyjazd potrzebna! Ba! A czy łatwo jest kupić sukienkę? Oczywiście, że tak. Do wyboru, do koloru! Ładne i brzydkie! Nie takie jednak, jak potrzebuję. Moja sukienka ma być plażowa. Na spacery brzegiem morza, ale też nadająca się na promenadę. W dodatku luźna, a jednocześnie podkreślająca sylwetkę. Tak jednak podkreślająca, żeby to „podkreślenie” nie przylegało do ciała, a w razie przejedzenia można było jeszcze bardziej poluzować. Długa i zwiewna! Kolorowa i wesoła! Przewiewna i nie wchłaniająca potu! Nie brudząca się i nie gniotąca! Zasłaniająca ramiona i ręce do łokcia, ale bez wszywanego rękawa! Oczywiście nie przezroczysta, żeby nie była potrzebna halka ani podszewka, a i bez biustonosza można było chodzić, jeśli się zdejmie plażowy – mokry i posolony w morzu. No, po prostu taka, żeby morska bryza docierała w każdy zakątek pod sukienką, a przy otwarciu buzi robił się przeciąg. 🙂
Jeszcze tylko odpowiedni rozmiar i koniec wymagań.
Dwa miasta, w tym stolica, w poszukiwaniu takiej wakacyjnej kreacji bezskutecznie spenetrowane. Krawcowa, po wysłuchaniu, co ma uszyć, wzrusza ramionami i bezradnie rozkłada ręce.
Myśl, że mam się „dusić” i pocić na afrykańskiej ziemi w obcisłych sztucznościach, których nie znoszę, odbiera mi chęć wyjazdu na upragnione wakacje. Szorty i topiki wcale nie są dobre, choć odkrywają większość ciała, więc nie powinno być gorąco. Spraktykowałam, że w Afryce jest odwrotnie. Im cieplej, tym bardziej trzeba się zakrywać. Problem tkwi w tym, czym? Nie zapatulę się przecież, jak muzułmanka.
No więc myślę sobie, że najlepsza będzie sukienka, której nikt jeszcze nie wyprodukował. Biorę się więc za „produkcję”!
Wzdychając z siostrą do młodych lat i zabaw lalkami, przypomniałyśmy sobie, jak się kroiło i szyło sukienkę dla lalki, nie znając przecież reguł kroju i szycia.
– Cooooooo? W dzieciństwie szyłam z małych szmatek, a teraz z dużej nie potrafię?
Do roboty!
1. Składam tkaninę, jak szmatkę dla lalek. Przy okazji… czy słowo „szmatka” jest jeszcze używane przez dziewczynki? Szmatki, to były resztki rożnych tkanin na ubranka dla lalek.
2. Wycinam dekolt i przecinam „dziury” na ręce.
3. Zszywam ramiona i przód (oczywiście po lewej stronie), zostawiając rozporek, żeby było przewiewniej i ponętniej, a od wysokości pachy do samego dołu szyję po prawej stronie sukienki.
Dopisek. Wygoda zweryfikowała te wykropkowane na brązowo dwa boczne szwy. Na wysokości 35 cm od dołu zostały rozprute, o! Wygodniej siadać na piasku czy barowych poduchach, gdy zszycia nie są do samego dołu.
4. Po lewej stronie wszywam taśmę firankową marszczącą, mniej więcej na wysokości pachy. Przy pachach nieco wyżej, żeby sukienka nie miała po bokach „ogonów”. Po zmarszczeniu taśmy powstaje podwyższona talia. Najlepsza jest taśma miękka – bawełniana.
5. Z tyłu można wszyć wiązankę, ale ja zrezygnowałam, bo plecy ślicznie się układają na luźno. Po co więc mi te troczki do zawiązywania?
Jeszcze tylko wykończenie dekoltu gotową pliską pasmanteryjną. Koniec. Wskakuję w sukienkę i prezentuję. Pasuje do tej plaży?


No,no,no…..czy pasuje ????? To plaża pasuje do sukienki, ba ! Co tam plaża ! Sukienka ładniejsza – szkoda tylko,że modelce „głowę ucięło”…….Super, super,super…Tak się przydaje wychowanie i twarde życie w PRL.Niedostatek zmuszał do rękodzieła i proszę – oto rezultat !Dzisiejsze dziewczynki nie bawią się „szmatkami”, nie szyją ubranek…po co ? Kupuję się gotowe zestawy lalkowe na każdą okazję. Nawet nie wiem czy umieją trzymać igłę w palcach ….
Bet, to bardzo dobrze, że plaża pasuje :))), bo na zdjęciu jest autentycznie TA plaża.Masz rację z wychowaniem w PRL. Wiele umiejętności przydaje się także dzisiaj, pomimo, że pozornie wszystko jest do kupienia. Taka też ogólna zaradność ułatwia życie. Czasami wręcz śmieszy, kiedy słyszę o „wielkim problemie”, że omal życie się nie wali, który jest do rozwiązania na przysłowiowe pstryknięcie, bo się takich „problemów” rozwiązywało po kilka dziennie.A wracając do sukienki, to dziękuję za pochwałę. Potrzebna mi była, bo wiesz, jak to jest… W dziedzinie, w której nie jest się profesjonalistą, człowiek nie zawsze jest do końca zadowolony.
Aaaaaaaaaa, Bet. Zapomniałam o uciętej głowie napisać. Nie sądzisz, że piękna 😉 głowa modelki przyciągałaby wzrok i odwracała uwagę od sukienki?
No tak…… Wenus z Milo jest też niekompletna………
Otóż to… :)))
Eluniu, sukienka bombowa! Nie dość,że pomysłowo uszyta to jeszcze bardo ładny w kolorach materiał.Jesteś WIELKA, chylę czoło.Miłego, 😉
Anabell, tkanina od razu rzuciła mi się w oczy i jak zobaczyłam, to już nawet w innych sklepach nie miałam potrzeby oglądać. To jest to! Wykrzyknęłam. Pochwała od Ciebie, jako osoby z artystyczną duszą robótkową jest dla mnie ogromnie cenna. Jeszcze wymyśl mi kochana ukrytą kieszonkę na pieniążki. Nie lubię po plaży paradować z torebką, która zresztą kusi ewentualnego złodzieja. Podpatrzyłam, jak Hiszpanki na fiestach szperają w falbanach sukni. Okazało się, że mają tam ukrytą torebeczkę na pieniądze czy karty kredytowe. No, w mojej sukience falban nie ma… Więc gdzie by tu…???? I jak by tu…???
Eluniu, myślę,że możesz śmiało zrobić kieszenie wszyte w boczne szwy i zrobić je zamykane na tzw. kryte suwaki. Te suwaczki są cienkie, bo to są tzw. sukienkowe.
Ślicznie dziękuję Anabell. Na wszystko masz radę. Chyba zacznę Ciebie nazywać pani Poradnikowa;) :)Cmok! cmok!
Wiesz, AlEllu, że w sklepie nic nie znalazłaś, to mnie nawet nie dziwi. Bo mam to samo;) Niby wszystkiego tyle, że pólki się uginają, a jak co do czego.. problem. Ale krawcowa to jakaś zdolna.. Choć mi kiedyś jedna powiedziała, że się jej nie chce szyć tego, co wymyśliłam, bo to za dużo roboty… Sukienka ślicznie i kwieciście wyszła, w bardzo energetycznych kolorkach:)) Pozdrawiam serdecznie:)
Skowroneczku, to święta prawda z tymi zakupami. Trafnie nazwałaś kolory. Faktycznie są energetyczne. Chciałam, żeby sukienka miała słońce i energię. Zresztą dwa kolory na tej tkaninie właśnie w palecie nazywają się „słoneczny” i „energia”.
No jestem pod wrażeniem!!! ŚLICZNA!!! No i ten materiał taki kolorowy! Żeby Cie tylko jacyś Beduini nie porwali! 😉
Milky, sądzisz, że mogą połakomić się ? hi, hi, hi…Ciekawe, czy na babcię, czy na sukienkę? Przypomniał mi się film, jak na dyliżans napadli, ale babciom niestety tylko kosztowności zabrali, a młodsze „porwali” w krzaczki 🙂
No nie przesadzaj, sukienka jest super, ale jej właścicielka też niczego sobie! 😉
🙂
65yHRZ rwwbscbqftyw, [url=http://cnnnrmlgseio.com/]cnnnrmlgseio[/url], [link=http://rgulivfejwxx.com/]rgulivfejwxx[/link], http://vxsqrxuygitp.com/
Pasuje, jak najbardziej. Ale …. mam jeszcze pytanie: A jesli mimo wszystko, przy tych ogromnych staraniach i włożonej pracy okaże się, że i w takiej kreacji poczniesz sie na plaży dusić? Co wtedy?pozdrawiam
Smoothoperator, oj, oj, oj, oj! Podejrzewam, żeś masz coś frywolnego na myśli chyba…No przecież wiesz, że z jedną sukienką nigdzie się nie jedzie. Są jeszcze kostiumy bikini i różne takie…
Orzesz… Elu, ja miałem na myśli mozliwość wzięcia z sobą na plażę aparatury medycznej dostarczającej tlen, ech te kobiety,pozdrawiam
Smoothoperator, na plażowe „duszności” lepsze od aparatury jest wachlujące męskie ramię:)))
Witaj Elu, oniemiałam. Sukienka super. Ale i refleksja, że facetom to się wydaje, jak to wszystkiego pełno w sklepach, jak wszystko można teraz kupić, istny cud, miód, a jak się chce mieć to co potrzeba, to trzeba zasiąść przy maszynie do szycia. Jak za dawnych PRL-wskich lat. Zachwycający jest materiał, przeważnie gotowe indyjskie ciuchy są jakieś szaro-bure, a nawet jak kolry to zgaszone. Brak takich wiosennych, żywych kolorów. Kupiłam nawet sobie na lato indyjska sukienkę, ale rzadko ją noszę, bo jest jak dla mnie bardzo nietwarzowa.
Mario Dora, cieszę się, że po tym sukienkowym tekście masz refleksję, bo ja faktycznie „przemycam” miedzy wierszami co nieco… Bet w swoim komentarzu też odnalazła zawoalowany przekaz. Staram się, aby opowiastki nawet z codziennego życia, TO COŚ, na pierwszy rzut oka niewidoczne, zawierały.Dziękuję za pochwałę sukienki. Dla mnie jest super przede wszystkim dlatego, że spełnia wszystkie moje wymagania wiążące się z jej przeznaczeniem. Bo przecież do Filharmonii, czy na konferencję u prezesa nie byłaby super.Indyjską miałam. Niestety… nie zdała egzaminu… Teraz też zaglądałam do indyjskich sklepów, ale niczego, co by się praktycznie przydało nie znalazłam. Do powieszenia w szafie to nawet ładne były sukienki i spódnice.
rewelacyjna ta kiecka, kolory odjazdowe, przewiewna, a najważniejsze własnoręcznie uszyta. BRAWO
Jagoda, rozumiem, że mam od Ciebie pozwolenie na spacery w tej sukience po plażach i promenadzie Yasmine. Z Twoim „błogosławieństwem” nikt mnie nie deportuje hi, hi, hi.Obiecuję, że poprzecieram dla Ciebie wszystkie szlaki i wydepczę wygodne ścieżki.
Witaj. Sukienka jak najbardziej pasuje. Jak to fajnie posiadać taką umiejętność.Życzę miłej podróży. A kiedy się tam wybierasz?
Kolekcjonerze, no właśnie pierwsza tura wyborów mnie tam zastanie. A najgorsze jest to, że nie mogę znaleźć chętnych na głosowanie w ambasadzie :((( W grupie zawsze raźniej i taniej, bo koszt dojazdu z plaży do stolicy rozłożyłby się.
Elu, sukienka śliczna ale najbardziej spodobał mi się Twój pomysł użycia do uszycia sukienki taśmy firankowej. Świetny pomysł na marszczenia i ozdobienia. Chyba sobie kupię trochę takiej taśmy i użyję do zmarszczenia kilku za luźnych bluzeczek, uważam, że to świetna metoda na ozdobienie starego już ciuszka. Pozdrawiam miło. :)))
A wiesz Rozynko, że nawet świetnie to zwężanie bluzek taśmą frankową może wyglądać? Uważaj tylko, żeby nie była to taśma z tych „plastikowych” – drapiących. Ja zawiązałam sznureczki zmarszczające na kokardkę, więc zawsze jest możliwość poluzowania, lub zmarszczenia mocniej.No, to miłego szycia:)
Prześliczna ta sukienka! I jakie kolory! Ja też chcę taką:) Zawsze szyłam ubranka dla swoich lalek, więc nie wygasło to tak do końca z dawnymi czasami. Nauczyła mnie mama i babcia, i zawsze moje lalki miały niepowtarzalne stroje, nie to co ze sklepu. A może powinnam spróbować coś uszyć dla siebie? Niekoniecznie balową suknię dla lalki:) Pozdrawiam:)
Roztrzepaniec, jeśli szyłaś ubranka dla lalek, to i dla siebie kreację wymodzisz na pewno.
Powiem szczerze że pełen szacun z mojej strony a sukienka na te plaże wprost idealna, może zacznij nimi obstawiać allegro to i na wakacje będzie dodatkowa kasa 🙂 Pozdrawiam
Czarny Ptaku, aż szacun z Twojej strony? Dziękuję! :)Dziękuję także za radę o Allegro. Co, jak co, ale do tego nie mam żadnych umiejętności :((((
Nic, tylko podziwiać Twoje talenty. Z jakiego materiału jest uszyta ta sukienka, bo nie wydaje mi się, aby było coś wyjątkowo naturalnego.Serdecznie pozdrawiam.
Anno, to tkanina z tych klimatycznych „ClimaLite” – jakoś tak ją nazywają. Może przekręciłam nazwę. Taka tkanina odprowadza pot na zewnątrz, dając poczucie chłodu i suchości w najgorętszych warunkach.
Dobrze, że nie uszyłaś z lnu, bo musiałabyś bez przerwy prasować;) Nie znam tej tkaniny, bo nie wybieram się do ciepłych krajów…nie to zdrowie.Pozdrawiam kolorowo.
Anno, len czy bawełny są dobre na ciepłe dni. Jednak na plażę zupełnie niepraktyczne. A to się rzuci sukienkę na piasek, a to fala zamoczy dół sukienki, a to usiądzie nie na piasku i… efekt wiadomy. Dlatego chciałam mieć coś takiego, co zawsze wygląda estetycznie.Mnie, Anno, bardzo odpowiada klimat Afryki Północnej. Wbrew obiegowej nazwie „ciepłe kraje”, to dla mnie jest rewelacyjnie, oczywiście nie we wszystkie miesiące w roku. Czuję się tam lepiej, jak w Polsce, gdzie upał jest trudno znieść ze względu na wilgotność powietrza. Dlatego tak niecierpliwie czekam na każdy wyjazd, bo to jedyne dwa tygodnie w roku, w których czuję się wyśmienicie i każdego dnia budzę się bez żadnego bólu i wszelakich dolegliwości, a w dodatku o co najmniej 20 lat młodsza. Nie wspomnę o uśmiechu i pogodzie ducha, bo tam jest to wszechobecne. To cudowne mieć chociaż dwa tygodnie w roku zdrowe:)
Pasuje jak ulał. Jest fantastyczna :-)))))))Ja sama bym takiej nie zrobiła, bo do szycia mam dwie lewe ręce (co innego druty)Pozdrawiam Serdecznie :-))))))
Anniko, robienie na drutach to takie piękne, kobiece zajęcie. Brawo!
WitajElu,bajeczna ta sukienka ,ale to tylko opakowanie.Wolę to co wewnątrz nawet bez głowy.
A czyż ładne opakowanie nie inspiruje do rozpakowywania, Bobie?
Witaj al ElluFajna ta sukienka, a jaka kolorowa i prawdziwie wakacyjna. Nie napisałaś chyba tylko z jakiego materiału ją uszyłaś i na jakiej maszynie. pozdrawiam
He, he, następnym razem podam nawet rodzaj nici i numer igły maszynowej :)))
Cudo, po prostu jedno wielkie cudo. Jestem pod wrażeniem i w pełnym zachwycie. Zwłaszcza materią . Jej uzdatnieniem tez. Artyzm – po prostu artyzm. Pozdrawiam…
Musiałam przyjść , no musiałam jeszcze raz zobaczyć te sukienkę…
Naprawdę, aż tak się podoba ta sukienka?BabciuBarbie, toż to najprostsza w kroju i szyciu sukienka na świecie:)
Ale efet jest wspanialy. Nie sztuka zrobic coś wielkim nakladem kosztów. Sztuka zrobic właśnie to.
Co prawda, to prawda BabciuBarbie, nieskromnie przyznając rację:)
Czołem Grycello! Jak się chce to wszystko można i dla chcącego nie ma nic trudnego. Ja też w podobny sposób szyję swoje „kreacje”. Sukieneczka prześliczna!Co do pana strażnika miejskiego – masz absolutną rację. Czekam na dalszy bieg wypadków i z pewnością sprawy nie odpuszczę.Całuski!
Też jestem tego zdania, Pleciugo. A dodatkowo z tego krawiectwa to miałam prawie trzynaście tysięcy odwiedzin w ciągu jednego dnia i blog znalazł się w dziesiątce najpopularniejszych. Nic, tylko szyć!!! hi, hi, hi…Ale będzie radość, gdy na plaży zobaczę kilkanaście tysięcy jednakowych sukienek :)))
Thank God! Someone with barnis speaks!
Dobrze,że statystyki wystrzeliły a nie sondaże !!!!! Sława,sława….pamiętaj,że pierwsza skomentowałam i pochwaliłam ! O !
Oczywiście, że będę pamiętać, Bet. No, chyba… że krawiecka sława przewróci mi w głowie:)))Autograf oferuję w pierwszej kolejności 😉
No, właśnie zauważyłam, jakie twój blog ma wzięcie! W pełni zasłużenie, bo rzeczywiście wykazałaś się pomysłowością. Ja tez lubię sobie poptarzeć na tę sukieneczkę.
Mario Dora, nie wiem, co się dzisiaj dzieje, ale nie mogę u Ciebie opublikować komentarza. Na innych blogach też. Może za długie piszę komentarze i dlatego połączenie przerywa się? Taki przynajmniej mam komunikat: połączenie przerwane!
Test.Nie mogę opublikować komentarza na innych blogach, to próbuję u siebie.
Elu sukienka wspaniałą, jesteś bardzo zdolna i zaradna, nie mam maszyny, ale może kiedyś ściągnę Twój pomysł na okrycie letnie, bo taka szatka dla nas kobiet nawet podczas naszego lata przyda się, i w ogrodzie i na spacerze letnim i chyba tak do kręcenia się po domu.
Ja się nie dziwię! Dziewczyny po politechnice tak już mają – są sprytne i mają wyobraźnię:) A więc brawo dla onetu, że zwrócił uwagę!
Babo_galicyjska, a może też sprawdza się powiedzenie „dla chcącego nie ma nic trudnego?”Serdecznie witam przy kominku i zapraszam zawsze do czytania i komentowania 🙂
Pingback: Pozdrowienia wakacyjne | alE blogowanie
Pingback: Ręce pełne roboty | alE blogowanie
Pingback: Sezonowa zdrada ulubionej Afryki. III | alE blogowanie