Tak! Tak! Zakwitły we wrześniu. To nie żart.Niech inni se jadą, gdzie mogą, gdzie chcą,
Do Wiednia, Paryża, Londynu,
A ja się ze Lwowa nie ruszę za próg
Ta mamciu ta skarz mnie Bóg. /z piosenki „Tylko we Lwowie”/


… bo tutaj dziś kwitną kasztany, o!
To możliwe tylko we Lwowie?
To możliwe tylko we Lwowie?

Rynek – jeden z najdawniejszych placów miejskich.
Czworobok Rynku tworzą 44 kamienice pochodzące
z różnych okresów historycznych.
Po prawej kasztany i Ratusz.
Ratusz lwowski wybudowany
według projektu architektów wiedeńskich.
Dla „Kominka” i jego Gości
pozdrowienia z pod lwowskiego kwitnącego kasztanowca.
„Kasztany we Lwowie” poleca Onet Blog:
Czyżby we Lwowie matury zaczynały się we wrześniu?
Zgago, mnie także kwitnienie kasztanów kojarzy się z maturami.
Dwa lata temu, w W-wie też kwitły jesienią kasztany. Część drzewa była łysa, pozbawiona liści, na niektórych gałęziach były zasuszone, brązowe liście a część gałęzi miała kwiaty.Tak sie dzieje od kiedy drzewa są zaatakowane tym szkodnikiem.Miłego, 😉
Tak Anabell i to kwitnienie dwa razy w roku dodatkowo skraca żywot tych pięknych drzew.
Witaj w rodzinnych pieleszach. Zgadzam się j.w., że kasztanów i matur nie da się oddzielić. Ja bym poszedł jeszcze dalej, bo jako były belfer zauważyłem, że to kwitnienie we wrześniu, także łączy się z zaległymi egzaminami, i maturalnymi, i studenckimi.
Klik! Klik Anzai. Argumentacja, że to chodzi o matury a nie chorobę drzew, bardziej przypada mi do gustu. Kwitnące kasztany są takie romantyczne…
Melduję posłusznie, ze w Pyrkowie kilka at wstecz też kasztany kwitły jesienia. Niniejszym pozdrawiam
Andante, szkoda tylko, że kwiatostany nie są tak dorodne, jak majowe.
Czasami tak bywa, że przyroda zaczyna wariować. Z Lwowem kojarzy mi się taki dowcip:Polacy domagali się od Rosjan powrotu do Polski Lwowa i Kijowa.W odpowiedzi usłyszeli, że kijów to mogą dostać, a lwów niech sami sobie nałapią.Trzeba przyznać, że miasto jest piękne, a przynajmniej ten jego fragment, który uwieczniłaś na swoich zdjęciach.Serdecznie pozdrawiam.
Anno, Lwów zrobił na mnie ogromne wrażenie. To piękne miasto z klimatem.Dowcip fajny. Lwowska przewodniczka też nam opowiadała dowcipy, ale nie zapamiętałam.
A wiesz, że dzisiaj na działce sąsiada widziałam kwitnącą jedną kiść kaliny i od razu przypomniał mi się Twój post.Serdecznie pozdrawiam.
To niesamowite, żeby kalina we wrześniu kwitła. Biedaczka się osłabi i zimy wątła nie przeżyje. Może lepiej uciąć ten kwiat, żeby sił nie traciła na kwitnienie?
A ja wiem dlaczego zakwitły! Tam mają poprawkową maturę! Na pewno, tak musi być i już! U nas poprawki są w sierpniu, a na Ukrainie zapewne we wrześniu, ot! Najważniejsze, żę widzimy piękne miasto tak bliskie atak…odległe, prawda?Witaj w kraju podróżniczko!
No i masz ci los! Dopiero teraz zauważyłam, że anzai wpadł na ten sam pomysł z zaległymi egzaminami. Wrrrr….. a już poczułam się taka genialna….
Bet, ja nie czytam komentarzy zanim sama nie skomentuję, ponieważ wcześniej zdarzało mi się, że to, co ja chciałam napisać, już ktoś przede mną wklikał i musiałam zastanawiać się, czy powtórzyć, czy wymyślać coś innego. A co to za komentarz „na siłę” wymyślany?
No to czuję się rozgrzeszona i znowu „genialna”! Hi,hi….
Zgaga też wspomniała o maturach. Mnie taka interpretacja bardzo odpowiada. Jakieś szkodniki, robaki i grzyby nie są romantyczne… Ale swoją drogą to przyroda faktycznie fiksuje. W ostatnich latach obserwuję, że na niektórych drzewach liście nie przebarwiają się na złoto, tylko usychają zielone, albo robią się czarne i spadają. Jak pomyślę, że może nie być polskiej złotej jesieni… to smutno się robi.
Złota jesień będzie, spokojnie. Szarzenie i odpadanie dotyka głównie kasztanowców przez tego szrotówka… a on nie żre raczej nic innego. Chyba, że się zmutuje.
Nie ma lekarstwa na tego szrotówka?
Jest. Trzeba go polubić, bo to motyl i ma jeszcze dwa piękne imiona: kasztanowiaczek i kasztanowcowiaczek, ale to co robi to już nie jest tak piękne.
Anzai, toż ja nie sikora modra czy bogatka, żeby lubić szrotówka kasztanowcowiaczka :)))Kiedyś widziałam w parkach, ogrodach i na osiedlach grabienie i palenie liści. Ogniska jesienią to był powszechny widok w krajobrazie. Teraz nie wolno palić ognisk. Owszem sprząta się liście, ale podjeżdżają samochody by te liście zabrać. Gdzie je wywożą? Czy razem z liśćmi nie przewozi się i nie rozprzestrzenia motylkowych poczwarek?
No właśnie w tym problem, że tego szrotówka nie lubią nawet sikorki i inne nasze ptaszki (mały i nie warto się za nim uganiać, bo szybki), za to on lubi tylko kasztany. Nie zagraża innym roślinom. Podobno ma on jednego swojego naturalnego wroga, ale ten z kolei nie przeżył by naszej zimy (szrotówek to Bułgar, abo Grek), i kółko się zamyka. Więc chyba przyjdzie pożegnać się ze spacerami wśród kasztanów, nawet zbierane z ziemi to jakieś pokurcza.
No proszę, nawet sikorki wybredne się zrobiły. Świat stanął na głowie chyba.
A Rynek we Lwowie tak jakby podobny do krakowskiego..nawet Ratusz w podobnym miejscu… Czy tylko tak mi się wydaje?
Skoro Lwów był kiedyś polski, to i polskie prawo w nim obowiązywało, a prawo stanowiło, że podatek płaci się od ilości okien, zatem kamienice budowano tylko z trzema oknami i dlatego w wielu miastach Rynki zdają się podobne.Tylko nieliczni bogacze budowali kamienice z czterema czy sześcioma oknami.
Taaaak??? Nie wiedziałam… To zdjęcie Rynku lwowskiego to tak jakby robiono je u wylotu ul Brackiej, a narożna kamienica w głębi to jakby Pałac pod Baranami no i położenie Ratusza się zgadza- po prawej stronie. Czyli plan tej części Rynku podobny.Ojej… muszę policzyć okna w krakowskich kamienicach.Świeża robota, ech…
Nie pamiętam, ile ulic z każdego narożnika Rynku w Krakowie odbiega. We Lwowie po dwie. Na tych zdjęciach skupiłam się na kasztanach – do kasztanowych pozdrowień, więc mało Rynku widać.
Po dwie ulice z każdego rogu, prostopadłe do siebie ulice. ten sam plan, mówię w ciemno.
Tak, to taki sam plan.Czyli Rynki Krakowski i lwowski to braciszki?
Kamienicę Pod Jeleniem pamiętam z 6 oknami, Pod Słońcem – 2, Betmanowska – 6, Pod Orłem – 2, Mennica – 4, Pod Blachą – 5, ale w większości chyba po 3. Powyżej 6 to już pałace chyba. Koniecznie musisz policzyć hi, hi…
Niestety ta choroba kasztanów spowodowana szkodnikami spowodować może że nie będą strażnikiem terminu matur. Kosmiczna technologia, przekracza granice niemożliwego a łamie zęby na kasztanach. Pozdrawiam
To… jak to?W parku pod kasztanem nie usiądzie pani z panem?To niemożliwe Antoni. Tak nie może być.
Przepiękne zdjęcia!Pozdrawiamhttp://powolanie-i-pasja.blog.onet.pl/
Iwona, bo Lwów jest przepiękny. Pozdrowienia odwzajemniam.
Pingback: Kijów-Odessa-Krym-Lwów | alE blogowanie
Pingback: Krym. Droga nad przepaścią w Czufut-Kale | alE blogowanie