Ukraina. Ku pamięci…

       W dowód wdzięczności – na stronę Zarządu Wojewódzkiego Związku Emerytów i Rencistów Pożarnictwa RP w Lublinie – napisałam syntetyczną relację z wycieczki na Ukrainę. Zapewne długo jeszcze będę wspominać i opisywać, ponieważ tak wspaniałej wycieczki nie da się skwitować krótką relacją. Zamieszczam ją  dla Gości kominkowych, a także dla siebie – na wypadek – gdyby poszczególne etapy podróży i nazwy zwiedzanych miejsc uleciały z mojej pamięci.

D u p l i k a t. Kijów – Odessa – Krym – Lwów czyli uczta historyczno – krajobrazowa.

       Pierwsze etapy wycieczki wiodą przez Wołyń, Polesie, Podole. Gdy pokazuje się Statua Matki Ojczyzny nad Sławną Rzeką Dniepr, już wiemy, że dotarliśmy do Kijowa. Tu czekają nas Złote Wrota, pomnik Bogdana Chmielnickiego, perła architektoniczna z XI wieku – Sobór Sofijski, klasztor i sobór św. Michała, Kijowsko – Peczerska Ławra, Park – Muzeum II Wojny Światowej, oraz Kresztatik ze znanym z Pomarańczowej Rewolucji Placem Niepodległości. Program bogaty, uwijamy się więc jak mrówki.

Z Kijowa… przez Sienkiewiczowskie Dzikie Pola, po dobrach Branickich i Potockich, stepem i  ponad limanami, w których na swych czajkach skrywali się kozaccy piraci… przejazd do Odessy. Zdumiewa 500 kilometrowa autostrada wciąż prosto, bezkres nagiego krajobrazu i przestrzeń.

Po morskiej kąpieli w Morzu Czarnym, wspaniały spektakl w odeskim delfinarium i romantyczny spacer po mieście w świetle wieczornym. Ogromne wrażenie robi Cerkiew Św.Trójcy, Stara Giełda, Port Morski, Kościół św.Piotra, Teatr Opery i Baletu, ulica Deribasowska, Park Miejski, Nadmorski Bulwar ze słynnymi Schodami Potiomkinowskimi.

W czwartym dniu przejazd na Krym. Po sforsowaniu Tureckiego Wału  wpływamy na suchego przestwór oceanu.  Z czasem ukazują się góry i stragany z girlandami suszonych ryb. Serce tatarskiego Chanatu Krymskiego zdaje się być bardziej rosyjskie niż tatarskie czy ukraińskie. W miejscowości Ałuszta, gdzie zakotwiczamy na cztery dni, dogłębnie analizujemy sonety krymskie naszego wieszcza Adama Mickiewicza. Niektórzy może po to przyjechali?

Wer den Dichter will verstehen – Kto poetę chce zrozumieć,
Mus in Dichter’s Lande gehen – Musi pójść w kraj poety. /Goethe/

Po nasyceniu się poezją i najsłodszymi na świecie krymskimi owocami oraz dokonaniu – podczas wieczorku integracyjnego – korekty sonetu o górze Ajudah, a także jednodniowym utrwalaniu letniej opalenizny na wydzielonej dla nas plaży…  Kierunek Jałta i okolice.

Oglądamy pałace carów rosyjskich: Liwadia – pałac Mikołaja II (miejsce konferencji jałtańskiej), Gaspra – zamek na skale Jaskółcze Gniazdo, Ałupka – park i pałac Woroncowów –  jeden z najpiękniejszych na Krymie.

W Jałcie –  niedaleko portu spotykamy ‘wiecznie żywego’ (a jakże!) Lenina. Uwieczniamy go cyfrówkami jeszcze bardziej  i wchodzimy na statek spacerowy, by od strony morza zobaczyć urokliwy południowy brzeg Krymu. Dominuje zieleń w różnych odcieniach i rudawy brąz… Charakterystyczne płaskowyże ze stromymi brzegami… I tylko szare socrealistyczne budynki zakłócają piękno wybrzeża. Ciekawe, czy naszemu wieszczowi by się spodobały? Choć rejs jest relaksujący, na twarzach niektórych uczestników wycieczki widać zmęczenie. A jeszcze czeka nas uwolnienie z jasyru koleżanek i znów pracowite zwiedzanie.

Bakczysaraj czyli ‘pałac w sadzie’ – dawna stolica Chanatu Krymskiego. Tu spotykamy, wprawdzie nie skośnookich, ale łatwo rozpoznawalnych po ciemnej karnacji Tatarów. Zapraszają na obiad, ale nie mamy czasu by się gościć. Zwiedzamy pałac Chanów Krymskich z fontanną łez, haremem, meczetem. Kupujemy perfumy ‘zapach Krymu’ i udajemy się do skalnego klasztoru Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny oraz skalnego miasta Czufut-Kale. Tu trzeba się wdrapać po kamiennych ścieżkach. Dwa kilometry pod górę. Słońce doskwiera, ale najwytrwalsi wędrują. Im wyżej, tym ‘bardziej na golasa’. Podziwiamy pozostałości murów obronnych, kenasy Karaimów i krajobraz… Co za widok! Niesamowity! Jedyny taki! Czujemy się, jak byśmy byli na ‘minarecie świata’.

My pędzimy do przodu, a czas goni nas. I już ostatnia noc na Chersonezie Taurydzkim (Tauryda – Krym). Pilot podkreśla, że zadowolona wycieczka – to wycieczka wyspana. Po harcach w hotelowym basenie grzecznie usypiamy.

Nocy wschodnia! ty na kształt wschodniej odaliski
Pieszczotami usypiasz, a kiedym snu bliski,
Ty iskrą oka znowu budzisz do pieszczot. (z sonetu ‘Ałuszta nocą’)

Rankiem ruszamy w drogę powrotną.  Ciężki etap, a mamy chorych na pokładzie. Teraz do pokonania w jednym odcinku nieustannej jazdy jest ponad 800 kilometrów.  Dobrze, że pan Pilot troskliwy. Dba o wysikanie, napalenie i napojenie grupy. Starosta rozlewa trunki sponsorowane i rozpoczyna się program kulturalny ‘jak oni śpiewają’. Za oknami autokaru monotonny pejzaż… stepowy…  Horyzont tak daleko, że oko nie sięga… Nie ma wiosek? Nie ma miast?  Są! Wreszcie! Po obiedzie o północy – odpoczywamy w Winnicy. Jeszcze tylko pełen Polaków Zbaraż i ‘bierzemy’ Bar.

Ostatni przystanek – nasz Lwów wynagradza trudy tego maratonu. Oglądamy ul.Gródecką, więzienie ‘Brygidki’ (dawny klasztor), kościół św.Anny, Uniwersytet Jana Kazimierza, kościół św.Elżbiety, budynek dworca kolejowego, gmach Politechniki Lwowskiej, kościół św.Marii Magdaleny, pałac Sapiehów, budynek Ossolineum. Także katedrę greckokatolicką św.Jura, Cmentarz Łyczakowski i Cmentarz Orląt Lwowskich,  pochodzące z różnych okresów historycznych kamienice Starego Miasta, budynek Ratusza, 300 letnią polską aptekę, hotel George i jeden z najpiękniejszych w świecie pomnik Adama Mickiewicza. Choć to nie maj, kwitną we Lwowie kasztany. Tak! Tak! Zakwitły we wrześniu. Może specjalnie dla nas?

Zdyscyplinowanie grupy,  doskonała organizacja wycieczki i kreatywność Pilota pozwoliły jeszcze poza programem obejrzeć typowo kresowy zamek obronny w miejscowości Międzybuż.

Ukraina dostarcza wiele wrażeń. Jest zróżnicowana. Zachodnia jej część to biedne elity kulturalne,  zaś wschodnia – bogate elity finansowe.

Można zwiedzać i wypoczywać za przysłowiowy grosik, a także pławić się w luksusie komfortowych hoteli,  jak ten  stylowy ośrodek, w którym spaliśmy pod Lwowem. Z kapciami dla gości, szlafrokami, barkiem  i satynową pościelą. I nikt tu nie pyta nawet o paszport,  jak w innych – jeszcze z komunistyczną biurokracją hotelach.

(…)

Ale najcenniejsze  są  perły architektoniczne i krajobrazowe. Czy Europa wie o tych skarbach?

O takiej wycieczce pisze się łatwo, bo jest po prostu piękna i zdań nie trzeba ‘na siłę’ wymyślać, o!

– Świetna organizacja. Ukłon w stronę  Organizatorów.

– Doskonały  Pan Pilot. Oczytany historycznie polonista.

– Zgrani, pełni wzajemnego zrozumienia i osobistego wdzięku Uczestnicy.

…chapeau bas!

W galerii Picasa do albumu „Kijów” dodałam zdjęcia. Jest też nowy album „Krym”.   Zapraszam.

https://get.google.com/albumarchive/114175338512708624226?source=pwa

Polecane w „Onet.podróże”

Ukraina. Ku pamięci…

… a ja polecam podróż na Ukrainę. Wszystkim!

21 uwag do wpisu “Ukraina. Ku pamięci…

  1. Sądząc ze zdjęć Krym jest przepiękny.Mało o nim wiedziałam ale pooglądałam sobie galerię, z rozpędu przeczytałam co nieco. I jak tu się nie zgodzić ze zdaniem,że podróże kształcą? Nawet takie wirtualne. Świetnie,że miałaś tak udany pobyt.Pozdrawiam serdecznie

    • Hanno, ja zawsze twierdziłam, że blogi poszerzają horyzonty. Też często z rozpędu uzupełniam wiedzę na temat poruszony na znajomym blogu.Miło, że zdjęcia są oglądane i na coś się przydają. Mam sporo, nawet ładniejszych, ale wszędzie są jakieś osoby, a nie ma możliwości uzgadniać z każdym, czy można publikować.

  2. Oj tak, tak, podróże bardzo kształcą i rozwijają. Nawet czytanie opowieści znajomych podróżników rozpalają wyobraźnię, pozwalają choć troszkę uczestniczyć w takiej przygodzie. Dodatkowo, jeśli „podróżnik” opowiada tak barwnie i pięknie jak nasza Kominkowa – to już tak jakby tam wszędzie być.. Och, miło i tanio….hi,hi…alElla płaci, a my oglądamy i czytamy za darmo! Czy to już jest wyzysk?

  3. Zapisałam się na wycieczkę na Ukrainę.Z żalem postanowiłam zrezygnowac, jak uswiadomiłam sobie , że termin wycieczki pokrywa się z porodem mojej córki.Zdecydowałam, ze zostanę przy niej.Rzeczywistość pokazała, że zdążyłabym wrócić.Tylko, że tego przewidzieć nie mogłm.

    • Nolu, a jaki wspaniały jest Lwów. Po ujrzeniu Lwowa Warszawę nazwałam prowincją, a Kraków określiłam tak: Najpierw Lwów, potem długo… długo nic… i dopiero Kraków.

  4. Zgadzam się z tym co napisałaś Noli . Na cmentarzu Łyczakowskim mam groby przodków . Gdyby historia potoczyła się inaczej ,byłoby to moje miasto rodzinne od pokoleń ! Jednak teraz jest to Kraków -bywa i tak . Kocham te miasta ,choć wychowano mnie w kulcie LWOWA .

  5. Witaj Al Ellu. Zdjęcia coraz lepsze mimo, że trudniejsze, bo wnętrza. Widzę, że zahaczyłaś też o groty wykuwane w skałach (zdjęcia 53-78). Ja pierwszy raz byłem na Ukrainie w 1975 r. Kierowca pomylił trasę i pojechaliśmy tam gdzie nie wolno było pojawiać się turystom. Wówczas w tych grotach mieszkali … zwykli ludzie. Mieszkali zresztą też na zewnątrz w ziemiankach. Byliśmy w środku – prawie średniowiecze. Ludzie mieszkali wspólnie z bydłem domowym. Mam zdjęcia, ale czarno-białe.

    • Teraz w tych „norach” nie zauważyłam życia. A może gdzieś jest, tylko niewidoczne ze szlaków turystycznych.Anzai, zdjęcia na wycieczce robi się bardzo trudno. Pośpiech i wszędzie dużo ludzi. Najczęściej fotografowanie jest wręcz niemożliwe. Na dobre światło też nie poczekasz, ani nie powrócisz o innej porze dnia. Dlatego w piórka obrastam, gdy znawca mnie chwali. Dziękuję:)

  6. Zapewniam Cię, że cześć Europy , oczywiście specyficzna o tych skarbach wie. Wiekszosc z literatury , część , w tym ja , z autopsji. Bardzo pozdrawiam..

    • A wiesz Andante… Gdy patrzyłam na oświetlony wieczorem Teatr Opery i Baletu w Odessie oraz podczas pobytu w Operze Lwowskiej myślałam o Tobie. Uczestnicy wycieczki poczuli potrzebę być na spektaklu i jest organizowany wyjazd „do poprawki” – specjalnie do Opery.

    • Tak, nadzwyczaj słodkie i soczyste. Nikt na Krymie nie stosuje żadnych przyspieszaczy dojrzewania, czy „ulepszaczy”. Może dlatego tak bardzo na korzyść różnią się od tych produkowanych na potrzeby supermarketów. Owoce po prostu nie są produkowane, a rodzą się i dojrzewają.

  7. Pingback: Kijów-Odessa-Krym-Lwów | alE blogowanie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s