„[…] Przyznaję, iż moje widzenie świata na wschód od Buga jest żadne, a byłoby jeszcze uboższe gdyby nie fakt, iż mam żonę z Bełżca, czyli tuż za rogiem miejsc, które opisujesz. Mowa o Ukrainie. Moje widzenie wschodu jest jak w dowcipach – „raz był jeden Niemiec, Rusek i Polak” czyli opinia, że świat cywilizowany na wschodzie nie istnieje. Czasami trafiam na blogi, które są dla mnie podręcznikiem anty-stereotypowego myślenia i działają na moją świadomość. Pilnie studiuję Twoje wpisy i uczę się nieznanego mi świata i za to chciałem Ci podziękować. Oczywiście nie zabiorę głosu w sprawach przez Ciebie opisywanych ale jestem mądrzejszy o kilka spraw, chociaż ponoć i tak głupi umrę.” ~Piotr Opolski, 2011-10-14
Na „forum kominkowym” wywiązała się rozmowa na temat stereotypów w postrzeganiu krajów byłego Związku Radzieckiego. Stereotypów rozgłaszanych przez tych, co nigdy za wschodnią granicą nie byli, a wyobrażenie mają jedynie na podstawie takich, jak ten dowcipów:
Rozmawia rosyjski żołnierz z amerykańskim. Amerykanin chwali się, jak to u nich jest dobrze w armii, jaki mają dobry sprzęt i jedzenie. Amerykanin mówi, że dostają dziennie równowartość 8 tysięcy kalorii. Na to Rosjanin: kłamiesz! Żaden człowiek nie zje przez jeden dzień 30 kilogramów ziemniaków.
Znana jest także szeroko, aż po Amerykę, kołchozowa ubikacja, którą wyśmiewał Zachód szczycący się posiadaniem różowego papieru toaletowego oraz plastikowej klapy na sedesie. Ten sam Zachód, który choć posiadał pachnący papierek w apetyczne truskawki i wisienki oraz kotki, pieski i słoniki, a na Wschodzie według niego wszystko obskurne i nie na poziomie, do swych cyrków, oper i teatrów „podbierał” artystów ze Wschodu, a literaturę i poezję przetłumaczył na swoje języki.
Komentarz Piotra Opolskiego skłonił mnie do zastanowienia, czym powinno się mierzyć kulturę… cywilizację… i czy da się ją zmierzyć? I co to w ogóle jest kultura? Czy ten, kto rozmazuje kupkę papierem, jest bardziej kulturalny od tego, który papieru nie używa, a po załatwieniu potrzeby fizjologicznej pupę po prostu myje, jak na przykład Muzułmanin? Czy to raczej zabytki, opera, teatr, literatura, sztuka? A może także poczciwy samowar i liściasta herbata parzona z ceremoniałem?
Cóż takiego z szeroko pojętej kultury posiadała uważająca się za wielce cywilizowaną i postępową Ameryka? „Zabytki” z westernu? Plastikowe kubki? Podczas, gdy na Wschodzie piło się w porcelanowych złoconych filiżankach. Zresztą i w Europie plastik stał się niemal wyznacznikiem postępu cywilizacyjnego.
Do dziś posiadam filiżanki przywiezione z Kowla za czasów naszego PRL. Jak ciotce z Anglii podałam herbatę, to nie mogła się nadziwić. U nas tylko królowa i wielcy bogacze w takich piją – mówiła. A ja na to: a w Kowlu zupełnie przeciętni ludzie.
To chyba zależy, co kto za cywilizację uważa. Jeżeli plastik i papier toaletowy w kwiatuszki oraz McDonald, to taka „cywilizacja” aktualnie Wschód zalewa. Nawet sztucznie wytwarzany kawior. Znikły też w hotelach panie etażowe z samowarem i porcelanowymi filiżankami, do których goście chodzili na herbatkę, a pojawiły się bezprzewodowe czajniki, proszek herbaciany w torebkach i papierowe kubki. Wyśmiewane soki podawane w szkle też już zastępuje się kartonikami z dziurką, rurką i napisem „cola”. Jeszcze trochę, a znikną pewnie przepyszne krymskie owoce, które naturalnie dojrzewają, na korzyść unijnych z „ulepszaczami”. Oj pcha się „cywilizacja”… pcha…
 |
Tatarski bar w Bakczysaraju |
W podziękowaniu za skłonienie mnie do przemyśleń w tym temacie, dla Piotra w prezencie bar, w którym strudzeni wędrowcy mogą jeść oraz pić na leżąco i są obsługiwani, jak na uczcie u Cezara. Spieszę z podarunkiem zanim to miejsce zamieni się w „cywilizowany” lokal szybkiej konsumpcji na stojąco, z jedzeniem z supermarketów rozmrażanym w mikrofali, widelcami z plastiku, piwem puszkowanym i chemicznym płynem /zwanym sokiem/ w kartoniku. My już taką „cywilizację” mamy od jakiegoś czasu.
A to ciekawostka. Uroczo położona kawiarnia, u stóp góry, na której widnieje znak… „nie spadać?”
 |
Klik i lupa powiększa zdjęcia |
 |
Góra w Bakczysaraju. Krym |
PS. Na Ukrainie kupowałam kolczyki. Przed włożeniem w uszy pani ekspedientka dezynfekowała kolczykowe sztyfty. Cywilizacja to, czy nie?
U nas się z tym nie spotkałam.
|
Witaj alEllu. Z przyjemnością podziwiam Twoje wrażenia przywiezione z Ukrainy. Moje były podobne, chociaż z jeszcze większymi kontrastami kulturowo-cywilizacyjnymi spotkałem się w Gruzji. Jak mierzyć poziom kultury i cywilizacji? Jednym z dobrych sposobów oceny poziomu kultury jest sposób odnoszenia się człowieka do człowieka, cywilizacja będzie już tylko pochodną, uzależnioną od wielu innych czynników. Bo przecież tak łatwo mylimy cywilizację z industrializacją, uprzemysłowieniem, technicyzacją, i udogodnieniami …
Prześlicznie to wydumałaś alEllu i takie ważne pytania stawiasz.Bardzo trudne. Kontrowersyjne jest stwierdzenie anzai, że wyznacznikiem kultury jest stosunek do człowieka. Carskiej Rosji trudno odmówić wysokiej kultury a stosunek do człowieka mieli dość osobliwy. Podobnie z antycznym Rzymem gdzie filozofowie zasiadali na arenie aby podziwiać gladiatorów… natomiast współczesne państwa „kultury plastikowej” bronią praw człowieka. Czyż nie tak?
Oj, nieładnie Bet, że mnie załatwiasz tak jak „chłopa w sądzie”. Przytaczam swój cytat z wypowiedzi zamieszczonej wyżej: „… JEDNYM z DOBRYCH sposobów oceny poziomu kultury jest sposób odnoszenia się człowieka do człowieka …” A więc: Nie jest to jedyny sposób, i nie jest on najlepszy. Ale z grubsza wiem o co Ci chodziło. Pytanie tylko kim jest człowiek? Skoro był nim Car, to nie był nim chyba poddany, który na widok Cara, klękał i spuszczał głowę (nie wolno było patrzeć na Cara!). Jeszcze jaśniej widać to w starożytnym Rzymie, gdzie funkcjonowało niewolnictwo. Mimo tego uważam, że ten stosunek człowieka do człowieka dość dobrze oddaje poziom kultury w tych krajach, gdzie równość praw jest chociażby konstytucyjnie zagwarantowana. Przecież nasza kultura wynika z naszych doświadczeń osobistych, albo przekazanych pokoleniowo.
anzai, przeczytałam mało uważnie Twoje słowa i uszło mi uwagi t: „jednym z…”. przyznaję się bez bicia. To zmienia przecież sens wypowiedzi. Zwracam honor.
Bet. Przeprosin nie przyjmuję, bo … się nie obraziłem. Oczywiście masz rację, ale ze mną tak jak z Biedroniem: trzeba było dopytać. To wszystko zresztą przez alEllę, bo wydumała takie pytania. Nie dodała tylko o jaki rodzaj kultury chodzi. Bo przecież co innego kultura: osobista, bycia, regionalna, narodowa, pokoleniowa, itd., itd. … nie wyłączając agrarnej, czy bakteryjnej. W Gruzji kiedyś szukając grobu Dagny Przybyszewskiej dorwałem jakiegoś obdartego starucha, który pasł kozy. Wskazał mi kurhan, którego szukałem, ale gdy dowiedział się czego szukam, zaprosił mnie do swojego domu. To był autentyczny książę (podobno tam każdy co ma większą ilość bydła jest księciem, to żart), pokazał mi swoje zdjęcia z udziału w jakiejś koronacji w Pałacu Buckingham. Im dłużej rozmawialiśmy, tym bardziej byłem zażenowany swoim grubiaństwem i chamstwem. Nie oceniajmy więc na pierwszy „rzut oka”, bo czasami może nam to oko wylecieć ze zdziwienia :)))
anzai, to nie były przeprosiny ale przyznanie się do nieuwagi. Zdarza się w najlepszej rodzinie. Przecież rozmawiamy i nie ma tu miejsca na obrażanie się nawet w przypadku odmienności zdań.alElla niewinna – to mądra kobieta bo sprowokowała nas do myślenia! Opowieść o pasterzu jest bardzo pouczająca.
Bet, masz rację. Przecież to nie były przeprosiny, a wytłumaczenie nieporozumienia. I właśnie. Myślę, że nieporozumienia są najczęstszym powodem tego, że w chwilę potem wyciągamy argumenty nawiązujące do czyjejś, lub jakiejś tam kultury. Temat obszerny na kilka prac doktorskich, szczególnie teraz, gdy świat się zrobił taki malutki. A Rosja, jeszcze bardziej ZSRR, to był naprawdę skarbiec różnorodnych kultur.
anzai, teraz będziemy sobie słodzić…hi,hi… ale muszę znowu przyznać ci rację. Już więcej nic dzisiaj chyba nie powiem.
Ależ tu mądrą dyskusję toczycie. W dodatku posłodzoną :)Wiecie, co BET i ANZAI ? Postawiłam takie trudne pytania, bo nie umiem na nie odpowiedzieć. A jeszcze Anzai „namieszał” z kulturami bakterii hi, hi…Po Waszych komentarzach, na tę chwilę mam takie przemyślenia:1, Cywilizacja to nie industrializacja.2. Kultura to SZACUNEK dla innych kultur.
W zasadzie to nie moje przemyślenia, tylko wnioski, które wyciągnęłam po rozmowie tutaj. Dopisuję jeszcze trzeci, po komentarzu Andante (niżej).3. Cywilizacja i kultura – to na pewno nie pieniądze.
Mieszam jak mogę, chociaż wiem, że od tego nie będzie bardziej słodko. Bakteriami chciałem zwrócić uwagę, że jednak trzeba pierw sprecyzować o jaką kulturę chodzi, a dopiero potem zrobić sobie jazdę. Nie zgodziłbym się całkowicie z tym, że „kultura to szacunek dla innych kultur”, bo co z robić z kulturami germańsko/frankofońskimi, które wyhodowały nazizm, i faszyzm? A kultura chrześcijańska z czasów Kolumba, gdzie „ogniem i mieczem” nawracano podbite ludy? itd., itd. ?
O! O! Ooooooooooooooo! Tak! Tak! Tak! Święta racja. Jak mawiała moja nauczycielka fizyki „w rameczkę i na pamięć alEllu”. Trzeba precyzować, bo w takim sprecyzowaniu jak podajesz, to ogólny wniosek o szacunku odwołuję.Miałam na myśli to, że jeśli Ty chleb łamiesz, a nie kroisz i jesz palcami, a nie widelcem, bo taka jest Twoja kultura lub religia, to ja to szanuję i nie powiem, że ten c.h.a.m taki i siaki nawet nożem nie potrafi chleba ukroić, tylko kruszy przy jedzeniu.Anzai, każde konstruktywne mieszanie jest bardzo wskazane zawsze. Tak więc mieszaj! Nie lubię tylko mieszania, w wyniku którego nikt nie wie o co chodzi a miesza się dla samej przyjemności mieszania.
alEllu, podobno Freud rzuca mi się na mózg. Zacznę więc z d***, to znaczy z drugiej strony, bo jednak jest taki typ mieszania, gdzie obie strony nie wiedzą o co chodzi, ale obie odczuwają niesamowitą przyjemność z mieszania. ;)))Nie odwołuj szacunku, tylko go zastąp tolerancją, i już będzie lepiej, chociaż też nie idealnie. W tym temacie nie znajdziemy zresztą idealnych rozwiązań, bo jest ich nieskończenie wiele, ale dobrze, że chociaż szukamy.Przepraszam za ten seks na początku, tak mi się skojarzyło z mieszaniem …
Anzai, z Freudem to lepiej uważać hi, hi…
Anzai :)Bet :)________Otóż to właśnie. Car? Hrabia? Wielki bogacz? Czyż nie przyczyniali się do rozwoju cywilizacji i nie byli mecenasami kultury? Trudno jednak mówić o szlachetnym z ich strony stosunku do człowieka.A wojny wszelkie? Także dzisiejsze. Czyż ich podłożem nie jest „zakładanie/narzucanie” innym ludziom własnej kultury? Czyż świat – angażując się w uczenie innych kultury i demokracji nie wysyła wojska i samolotów? A może Anzai w sprawie kultury i stosunku do człowieka to właśnie miał na myśli? Żeby szanować inne kultury i nie strzelać do tych innych?Tak, to trudne pytania… I temat skomplikowany… A pewnie, że prześlicznie wydumałam. Ogromnie dużo we mnie wrażeń i refleksji po wycieczce na Ukrainę.
alEllu, temat trudny i łatwo o przeoczenie zwłaszcza gdy niezbyt pilnie się czyta i niezbyt głęboko zastanawia przed odpowiedzią. Myślę, że mi wybaczycie zagalopowanie. Ale troszkę racji też mam…prawda?
Bet, uważam, że nawet dużo racji i wcale tak mocno nie zagalopowałaś się. Ja zresztą na tyle już Ciebie znam, że potrafię wyczytać, co chciałaś powiedzieć, nawet jak ze skrótowego komentarza zdawać się może inaczej.
Anzai, tak jest! Cywilizacja to nie industrializacja. Jak dobrze, że o tym napisałeś.A wrażeń mam ogrom. Tematów tysiące do „rozgryzienia”. Aż sama się dziwię, że niepozorna wycieczka aż tyle może dać.
AlEllu,toż Ty nawet z piasku bicz ukręcisz. Się wie..
M-16, Twój komentarz jest 9999. Jak ja lubię dziewiątki.
……być cytowanym na czyimś blogu – marzenie. Życie jak to życie szybko wszystko weryfikuje. Wyszedłem z domu z dumnie podniesiona głową, /w końcu jestem cytowany/ i ……………..wdepnąłem. Morał – nawet jak Cię cytują patrz jak, gdzie i dokąd idziesz !!!!.Chyba w swoim komentarzu bezpodstawnie uzyłem słowa stereotyp. To słowo rozumiem jak znajomośc czegos ale jednostronnie, ze słyszenia, niesprawiedliwie a wręcz stronniczo. Dzis jestem blizszy okreslenia słowa laik tzn. człowiek który nie ma pojęcia o temacie tak jak ja o ziemiach na wschód od Buga. Potwierdzam iz taki blog jak Twój uczy mnie co za tym Bugiem jest, wspomnienia wywołuje blog Bet ale są i inne które sa dla mnie ciekawe:http://matematycznie.blox.pl/htmlhttp://geogrzes.blog.onet.pl/Zawod-Geograf-czyli-praca-dla-,2,ID410025451,nhttp://politykawschodnia.pl/itd, itd,Ponoć całe zycie człowiek sie uczy i przyznaje że im jestem starszy tym wiekszy jest mój głóg poznawania nowych, rzeczy, krain, ludzi i problemów. Dlaczego ten „ciąg” nawiedził mnie tak późno ??, kiedy za drzwiami byc może juz stoi tych dwóch od flaszki wódki z których jeden nie pozwoli mi jej znaleźć a drugi nawet jak znajde to i tak wszystko rozleje.Pozdrawiam serdecznieps.Jest taki moment w którym robię się wulgarny, wredny i chamski. Jako z dziada, pradziada Górnoslązak dostaje małpiego rozumu jak ktoś laik pisze o naszych, górnoslaskich sprawach mając takie pojęcie jak ja o Lwowie.
Piotrze Opolski, jak zwał, tak zwał. Twój komentarz zainicjował ciekawą rozmowę i skłonił do zadania bardzo trudnych pytań.
Nie jestem przekonany co do trudnych pytań. Każdy naród, każda nacja wie swoje a najczęściej wie o swojej wyższości nad kimś tam. W czasach słusznie minionych wpojono nam gdzie jest fajnie a gdzie do d….. , kto przyjaciel a kto wróg, jaki ustrój cacy a jaki do bani. Homo sovieticus siedzi w nas szczególnie w tych starszych np. Jak weszlismy do Unii Europejskiej to w powszechnym przekonaniu MY sie rozwijamy a np. Ukraina stoi w miejscu lub się kurczy. Trudno przekonać przeciętnego Polaka że inni tez ida do przodu. Jakis czas temu /ok. 30 lat kiedy jeszcze o Inii nie myslelismy/ czytałem dłuższy reportaz o Leningradzie zwanym dziś Petersburgiem okraszony wieloma zdjęciami. Przyznaje ze wstydem że byłem zaskoczony brakiem śniegu, ludzi w walonkach i białych niedźwiedzi. Juz wtedy podjąłem niesmiałe podejrzenia że ktos tu nas robi w konia jak Babcię z piosenki Młynarskiego i „niech sie Babcia cieszy”/ w tym wypadku głupie polaczki/. Czasy minęły, świat przed nami otworem a co nieco z dawnych lat zostało, ale uczymy sie i to szybko.Osobiście jestem tchórz. Spietrałem się i nie pojechalismy do sanatarium w Truskawcach. Dlaczego sie spietrałem – ano bo snieg,walonki, białe niedźwiedzie,,,,,,,,,,,,,,,,,Piotr Opolski – Twój wierny czytelnik
Piotrze, nie wiem, jak jest tam w sanatoriach i na jakim poziomie zabiegi. Trzy noce mieszkaliśmy w ośrodku sanatoryjnym. Warunki może nie 5-gwiazdkowe ale ok, w zadbanym ogrodzie z piękną roślinnością basen z niebieskimi kafelkami i ozonowaną wodą. Nie mogę tylko pokazać zdjęć, bo przy basenie ludzie porozbierani i mogą sobie nie życzyć być w sieci.
alEllu, poraża mnie Twoja delikatność i liczenie się z innymi i z Ich zdaniem. To rzadko spotykana cecha. Pewnie dlatego tak lubię Ciebie i Twój blog.Serdeczności alEllu.
Anafigo, a jak inaczej? Inaczej nie ma życia, tylko jedno wielkie piekło. Staram się więc;)
Takie opinie najczęściej biorą się z poczucia wyższości.U nas było zgrzebnie a w ówczesnym Związku Radzieckim gorzej. Gdy my przyjeżdżaliśmy na zachód to działało w odwrotną stronę. My byliśmy ubogimi krewnymi. Pamiętałam Kijów i Lwów lat osiemdziesiątych. Obejrzałam twoje albumy i nawet porównać się nie da. Kultura to ludzie, co to wnieśli w jej sferę, dorobek całych pokoleń klasyków. I tu kraje za Bugiem nie mają czego się wstydzić.Wspaniałe zabytki, perełki muzyki klasycznej, klasyka pisarska.Niestety u większości społeczeństwa nadal funkcjonuje przekonanie, że to krainy białych niedźwiedzi.Pozdrawiam serdecznie
Hanno, zgrzebność i „białoniedźwiedziowość” widzieliśmy, a to co lepsze, niż na całym Zachodzie skutecznie zagłuszono, że to komunistyczna propaganda sukcesu i nieprawda. Dla rodziny w Niemczech zza Buga wiozłam w latach osiemdziesiątych kawior, papierosy Marlboro, pościel, przecudne serwetki i haftowane ścierki do kuchni. Ale nie pamiętam, dlaczego. Czy tam nie było, czy „białoniedźwiedziowe” było lepsze?
za wschodnią granicą jeszcze nie byłam. Ale to stereotypowe myślenie, powielane przez ludzi krzywdzą ich świadomie czy nie? Codo kolczyków, u nas też nie spotkałam się z dezynfekcją ich w sklepie przy przymierzaniu. A to ciekawostka.
Mało tego Jagoda, nawet te, które kupiłam wcześniej przez nikogo nie mierzone, bo jeszcze zapakowane, jak chciałam od razu założyć i już je nosić, to pani zdezynfekowała.
Byłam w królestwie plastiku w dodatku made in China, i byłam wielokrotnie w prywatnych domach na Ukrainie.. Mam na ten temat swoje zdanie . ale podepre się pewna piosenką gloryfikującą kraj za oceanemAmeryka1. Opowiedzcie mi panowie,Niech się raz nareszcie dowiem,Co to jest to słynne U.S.A.?Tam ma ciotka dwa miliony,Tam mieć możesz cztery żony,I to wcale nie jest złe, oh good.Ach byczy ten krajSiuksowie bye, bye,Dolary aj, ajOu money aj, ajDaj boże mi daj, daj, daj, dajRef.[2x]To jest AmerykaTo słynne U.S.A.To jest kochany krajNa ziemi raj.2. Gdy podrapać ci się trzebaMasz pod ręką drapacz niebaNad drapaczem drapacz mnoży sięNo i widzisz to i owoŻywy kowboy z kowboyowąNa mustangach grają, w remibrydżAch byczy ten kraj,Siuksowie bye, byeDolary aj, ajOu money aj, ajDaj boże mi daj, daj, daj, dajCytowałam tę piosenke na innym blogu i chcę zaznaczyć , że nic nie mam do Ameryki. Pieęny jakby nie było kraj , ale nie lubię stereotypów , bo to do niczego nie prowadzi.Z Ukraina mieliśmy „na pieńku” , a Ameryka tak daleko. Łatwo gloryikować. Bardzo pozdrawiam…
Andante, bardzo dziękuję za ten komentarz i słowa piosenki. Ach… jak dają do myślenia.
http://www.youtube.com/watch?v=H6C9339Q3zoA to jest podkład muzyczny. Napisałam na blogu , ale jeszcze dodam u Ciebie. W Warszawie Montserrat będzie 22 grudnia. Nie masz daleko..Pozdrawiam
Super! Dziękuję. Mam niedaleko i w dodatku zawsze w tym czasie jestem w Warszawie.
Ale działaj szybko, bo takie wydarzenia ściągaja tłumy, nie tylko prawdziwych melomanów…
Wobec tego już telefonuję do siostry.
Koncert będzie w Kongresowej. Bilety można kupić w Internecie. Zaraz przyśle link
http://www.koncert.pl/koncerty/Warszawa/Montserrat-Caball-legenda-opery-w-Polsce-WarszawaPozdrawiam
Dziękuję ślicznie Andante. Ależ drogie bilety. Uruchomiłam siostrę, bo ona, jako muzyczka, czasami ma możliwość dostać tańsze wejściówki.
Bilety sa bandycko drogie , ale przecież składa się na to wiele czynników. Przede wszystkim gaża artystki i wszystkie „imprezy towarzysżace jak hotele , bankiety, spotkania itd…Ale to jest najwyższa półka…
Właśnie rozmawiałam z siostrą. Mówi, że te najtańsze – po 130-150 – to takie miejsca, że nie warto iść. Gdzieś na „jaskółce”, gdzie w ogóle głos nie dochodzi, albo dochodzi zniekształcony pogłos odbity od sufitu. Taka tam w Kongresowej akustyka kiepska.
Tak a propos’ to mamy tu doskonały przykład na krzewienie kultury w narodzie. W PRL 0,5 l „Żytniej” kosztowało 104 zł., a bilet ok. 18-30 zł., teraz jest odwrotnie, wóda ok. 20-30 zł. , a bilet 130-150. Pewno to „bardzo widzialna ręka rynku” ;))) Ale czy o „takie Polskie walczyliśmy”?
Anzai, 130-150 zł, to na te miejsca, na które nie ma po co iść według mojej siostry muzyczki. Normalne miejsca kosztują ponad 500 zł.
no i jak się do tej ceny ma teza, że „kultura to nie pieniądze”???? Ja rozumiem, że taki koncert musi być kosztowny ale może dałoby się udostępnić taką Kulturę mniej zamożnym ? Jakiś system dotacji dla niezamożnych melomanów chyba jest możliwy , do licha.
No widzisz Bet. I jak tu znaleźć odpowiedzi na moje pytania? Taka zadowolona już wypunktowałam wnioski i co? I pała za błędne wnioski. Anzai, bardzo słusznie, zakwestionował „szacunek”, a Ty – także słusznie – „niepieniądze”.
alElla, do kozy! Za błędne wnioski. Ale, ale… nagroda się należy za umiejętność formułowania wniosków więc do „kozy” dodaję cukierki.
Kochana, zdecyduj się. Albo zadajesz mi iść do kozy, albo odpowiadać na komentarze. Chyba, że do cukierków dodasz laptopa :)))
alEllu, jeśli tym razem, będąc w Warszawie, nie wpadniesz do mnie choć na godzinkę, to się ………zadepczę jak kaczka Całusy.
Anafigo, dam znać, jak będę, tylko – błagam – nie zadeptuj się 🙂
Witaj Andante. Z sentymentem (bo znałem tę piosenkę w wyk. H. Kunickiej) i pełnym uznaniem przeczytałem i odsłuchałem Twoją propozycję. Jednak muszę przyznać, że jest to niezwykle perfidny :))) komentarz w sytuacji, gdy na Wall Street strajkują Amerykanie. Gratuluję trafnej oceny. Pozdrawiam
Zaintrygował mnie ten bar „na leżąco”… a może to tylko atrapa skoro na zdjęciu brak ludzi? Naprawdę leżą? I jaka poza obowiązuje aby leżeć kulturalnie? Siedzieć kulturalnie potrafię…. ale leżeć? Proszę opracować instrukcję!
Bet, bar jest najprawdziwszy pod słońcem. Instrukcji na kulturalne siedzenie czy leżenie nie ma ogólnoświatowej. I założę się, że w rozumieniu tamtej miejscowej ludności, nie umiesz siedzieć kulturalnie. Tak przypuszczam, bo widziałam tam minarety, a skoro są minarety, to mogą być Muzułmanie, a my siadamy zakładając nogę na nogę tak, że widać podeszwę buta. To najgorsze świństwo/zniewaga, jakie można Muzułmaninowi zrobić/okazać. Na wszelki wypadek więc zdjęłabym buty, bo w czasie leżenia podeszwy butów się pokazuje.
PS. Taki to byłby mój szacunek dla innej kultury, gdyby uściślić mój ogólny wniosek tam wyżej w 2 punkcie. Podobnie zakładanie chustki, jak widziałaś na niektórych zdjęciach. To mój szacunek dla kultury danego miejsca.
No widzisz, to już jest cenna uwaga. O podeszwach kiedyś już czytałam w Twojej Afryce. Dobrze, będę chować podeszwy. A stopy mogą być swoją „podeszwą” widoczne? Chustę zakładam w meczecie i zdejmuję buty. Gdzie jeszcze chustka potrzebna?
Także w niektórych monastyrach, w Kijowie np. w Ławrze Peczerskiej – przewodnik mówi gdzie dokładnie. Ale z całej grupy tylko ja z koleżanką miałyśmy chustki. W Ławrze Peczerskiej to dałam jednej pani lnianą ściereczkę, w którą były zawinięte kabanosy (ale pachniała wędzonką hi, hi…), a innym serwetki na głowę. A przecież można poczytać trochę o miejscu, do którego się jedzie. To też o kulturze świadczy, prawda?
Oczywiście, kulturalna kobieto. Nadal jednak nie wiem jak mam leżeć oprócz tego, że boso… Pytam dalej: na boku czy na wprost, na brzuchu czy na plecach, skośnie czy prostopadle do stołu… A może na zdjęciu nie ma ludzi bo nikt nie wiej jak tam „legnąć”…
Całkiem możliwe, że nikt nie wie, więc się nie kładzie. Bo w salce obok, gdzie miejsca siedzące byli turyści.
A mnie się wydaje, że z tym leżeniem to lipa. Tam się siedzi „po turecku”… na to mi wskazuje obecność niskiego stołu oraz siedziska na podłodze. Ot, taki ze mnie „kulturoznawca”.
A tam pod okienkami? Najwyraźniej „pościelone” do leżenia. Bet, jedźmy sprawdzić i wypraktykować, o! Potem napiszemy przewodnik z instrukcją leżenia po tatarsku lub siedzenia po turecku.
To trzeba koniecznie sprawdzić. Chętnie wystąpię w roli „testera”.
Och, straszna myśl mnie naszła w tej chwili! Może to „pościelone” ma służyć całkiem innym celom niż picie herbaty…. alEllu, czy to na pewno kawiarnia była???
Bet, jeśli nawet, to nic strasznego. Testuj i już, jeśli chcesz być kulturoznawczynią, o!
Swego rodzaju „testerem”, ale „testerem – prowokatorem” było właśnie to zdjęcie. Oprócz tego, że to prezent dla Piotra, bo kiedyś wspominał, że lubi podróżować, więc dla strudzonego podróżnika takie poduszeczki barowe się przydadzą na odpoczynek, to byłam ciekawa, czy ktoś zapyta o to zdjęcie. Bo cóż w zasadzie na pierwszy rzut oka może mieć taki bar w temacie różnych cywilizacji i kultur. A jednak… ma! Co Ty właśnie zauważyłaś, a nasza rozmowa udowodniła.
Czyli jednak jestem „testerem”…cóż taki los! Pękam z dumy!
A ile o innej od naszej kultury narozmawiałyśmy się nad jednym zdjęciem. Genialna jesteś w swej spostrzegawczości i wyłapywaniu niuansów przekazu oraz w czytaniu między wierszami. Bo ja… chyba więcej treści właśnie między wierszami zawieram.
Och… aż słychać jak się rumienię.
Bet, już rumieńce zeszły pewnie z policzków, to jeszcze napiszę, że fajne były rozmowy. Takie prawdziwe POSIADUSZKI. A przede wszystkim mężczyzna nas ciągle czymś częstował. Super, prawda?
Wydaje mi się, że „podeszwy” gołych stóp można. Przyuważyłam, jak pan prowadzący gimnastykę, jak przyszło do wymachów nóg, to zdjął buty i pokazywał nam gołe „podeszwy”. Podczas innych ćwiczeń był w butach. Także w meczecie, jak biją czołem w dywan, to przecież następnemu za sobą pokazują „podeszwy”.
Tak przy okazji, o Polakach się mówi, że na ogół to kulturalny naród, ale strasznie się kłócą kto pierwszy ma przejść przez drzwi. Myślę jednak, że wszystkich (i moją Gruzję, i Twoją Ukrainę) na głowę biją Japończycy, oni tak długo się sobie kłaniają przed windą, że nawet nie zauważają jak im winda ucieka.
Też cudzoziemcy mówią o tym, że goście w wielu polskich domach muszą zdejmować buty. Według tych, co komentują ten obyczaj, gość powinien chodzić po naszym domu w buciorach.A z tą „kłótnią” w drzwiach to fajne hi, hi.
Zgadza się, to jest chyba nasza największa przywara, chociaż już zauważam, że coraz więcej osób chodzi w domu w stroju wyjściowym. Ale daleko nam jeszcze do ZACHODU gdzie z butami można się władować do białej pościeli !!! Zgroza !!! Ale tylko dla nas ;)))Te zasady „drzwiowe”, które wymienia Bet, są Polakom znane, starszy-młodszy, kobieta-mężczyzna, wazniejszy-mniej ważny, itd, ale pokutuje jeszcze to, że tam gdzie nie można od razu ustalić „kto ma pierwszeństwo przejścia” obowiązuje zasada: „ustępuje grzeczniejszy” – i tu już rasowy Polak nie popuści :)))))))
Pewnie, że zgroza, ja bym nikogo w buciorach nie wpuściła 🙂
Rozumiem, że w buciorach do białej pościeli w łóżku? 🙂 Ja myślę, że to wynika z większego zużycia środków czyszczących. No i w ogóle wyższego poziomu życia. Jeszcze kilkanaście lat temu zamiast wyrzucać popiół z popielniczek wymieniało się cały samochód. Teraz w USA jest kryzys więc to już się nie rzuca tak w oczy.
Także układ naszych mieszkań. Większość ludzi u nas nie ma holu i salonu z łazienką dla gości, a zupełnie oddzielnie sypialnie z osobistą łazienką tylko dla siebie. W takich mieszkaniach, jak u nas w blokowiskach nie wyobrażam sobie chodzenia w butach. Tym bardziej, że chodniki na zewnątrz są brudne. Można wdepnąć w psią kupę i rozdeptane różne owoce. Np, na mojej ulicy wiśnie. Tak więc żadne buty, nie tylko w pościeli. Kto nie przynosi na zmianę pantofli, nie wchodzi po prostu dalej, niż pól kroku w przedpokoju. Stałym gościom i rodzinie zapewniam laczki w różnych kolorach i odpowiedniej wielkości.
Hi,hi,hi…. do tego ręcznie robione te kapcie! Terrorystka kapciowa!
Ręcznie robione tylko dla Gości Specjalnych i tylko wtedy, gdy nocują.
aaaaaa…… to po to aby ” z buciorami do pościeli” się nie pchać ??? Hi,hi…
Bet, litości, bo się zapłakałam ze śmiechu. :))))))))))))))))))))))))))))
Chcesz chusteczkę? Z koronką ręcznie wydzierganą?Już przestaję.
Nie będę złośliwy, bo noc się zbliża, ale chciałbym tylko przypomnieć, że w latach 60 ub.w. zdarzało się, że gdy ktoś już miał tę upragnioną „Syrenkę” to pojawiały się tam firanki w oknach (ręcznie dziergane), serwetki na siedzeniach, i do samochodu też wchodziło się bez butów, gdy były zabłocone. Chyba powoli, za tym kultem „mieć”, poprzez „być”, dochodzimy do definicji t.zw. kultury środowiskowej.
telewizory też ubierane były w serwetki szydełkowe, krochmalone na sztywno… wszystko w ramach owej „kultury środowiskowej”.Ale kapcie alElli nie mieszczą się w tej definicji. To całkiem inny krąg kulturowy …hi,hi…
Moi drodzy. Kapcie są dawane gościom jedynie w hotelach 5 gwiazdkowych, czasem w niektórych 4 gwiazdkowych. Na niższych półkach kapci nie dają. W 5 gwiazdkach lux i wyżej ręczniki maja ręcznie wyhaftowane logo hotelu, a serwety pod szklankami i mydełkami w łazience są z koronkami i wykrochmalone na sztywno. I ta „kultura środowiskowa” jakby po całym świecie się ostatnimi czasy się rozpełzła. Syrenki nasze i telewizory z lat 60 widzieli, czy jak?
To może jeszcze inaczej. Reklamówka to taka torba z folii na zakupy, jeszcze 30 lat temu na ZACHODZIE wyrzucano ją po przyniesieniu zakupów do domu, w Polsce prano i służyła do czasu aż się ucho urwało, a w Rosji był to przedmiot kultu, za 10 szt. można było kupić złoty pierścionek. To jest ta „kultura środowiskowa” wynikająca z poziomu bytu. Idąc dalej tym tropem można stwierdzić, że gość hotelowy z ZACHODU nawet nie rozpakuje tych białych kapci zapakowanych w folię, Polak może je obejrzy, założy, i może zabierze do domu, a Rumun spakuje wszystko co znajdzie w pokoju hotelowym od mydła, poprzez szczotkę klozetową, aż do tych ręczników z logo (nb. hotele też wg tych kategorii geograficznych) są przygotowane na takie sytuacje.
Anzai, z reklamówkami zgoda. Nie chce mi się natomiast wierzyć, że ci goście z Zachodu, to aż takie brudasy, że po kąpieli wkładają buciory, w których cały dzień zwiedzali. Chyba że wożą swoje kapcie.Właściwie to skłonna jestem uwierzyć, bo jak byłam w Niemczech w latach osiemdziesiątych, to zwrócono mi uwagę, że codziennie się myję cała. Wystarczy zęby, nogi i ręce, a całość raz w tygodniu, gadali. Wody też nie pozwalali spuszczać po jednym siku. Dopiero po tym grubszym.
Wydaje mi się, że jednak chodzi o poziom życia. Zauważ, że umowny WSCHÓD po opuszczeniu apartamentu hotelowego (a więc tam, gdzie poza ręcznikami ręcznie haftowanymi, zapełnia się barek, na ławie masz kosze owoców, przy łóżkach kosze ze słodyczami, a za drzwiami stoi Twój osobisty boy hotelowy) też wywozi wszystko co się da, a ZACHÓD nieraz nawet tego nie tyka. A buciory, chociaż bardziej chodzi o szpilki damskie i mokasyny męskie, to wynik tego, że ZACHÓD jest bardziej towarzyski od nas, a przecież nie przyjmiesz po raz pierwszy goscia w kapciach hotelowych, nawet ręcznie wyszywanych (nb. zauważyłaś, że te kapcie poza dziecinnymi, mają jeden numer, chyba jakiś 44?).
Anzai, nie zauważę, bo i jak mam zauważyć, kto co do walizki pakuje, ale wierzę Ci na słowo.Zauważyłam natomiast, że bardzo dużo gości w hotelach 5 gwiazdkowych jest z Rosji i Ukrainy. Kazachów też widziałam. Przypuszczam, że to bogaci ludzie. Naprawdę wywożą z hotelu, co się da? Rumunów w ogóle nie widziałam tam, gdzie byłam, więc trudno na ten temat mi rozmawiać.A kapcie faktycznie… hi, hi… numer mniejsze od kajaka.
Myślę, że najbardziej właściwości tej „kultury środowiskowej” oddaje anegdota jaka zasłyszałem od stewardessy.Gdy zaczęła rozdawać swoje frykasy (to była „bizness class” więc: wino, ostrygi, ślimaczki, korki z serem sardynkami, i wędliną, czekoladki, kawior, ananasy, itp.) trafił się jej właśnie Polak, który uprzedził jej pytanie co podać? i zażądał: „Szybko! Niech Pani daje wszystko co się należy!” Wkurzona stewardessa zapytała: A może być w jednym naczyniu? Oczywiście ci co słyszeli tę wymianę zdań ryknęli śmiechem, ale nasz rodak już do końca lotu się nie odezwał. A goście hotelowi biorą, … biorą, nawet to czego nie powinni. Ale na ucho Ci szepnę /;)))/, że hotele od 5* w górę wliczają to w koszty, tak, że wszystko co ma ich logo możesz spokojnie spakować, bo to jest reklama. Dyrekcja hotelu Ci nic nie powie, natomiast obsługa może Cię „zamarkować” i w następnych hotelach będziesz miała przerąbane – w sumie nie warto.
Razem pisaliśmy, ja o Rumunach a Ty anegdotę z samolotu. Kiedyś znajoma w prezencie dla mojego dziecka przywiozła tackę z kubeczkami i plastikowymi patyczkami do mieszania kawy. Cóż to był za „bardzo wartościowy prezent”, a ile radości. Ale to było bardzo dawno temu.
Przypomniałam sobie ciekawostkę o Rumunach. Przewodniczka lwowska mówiła, że pełno ich we Lwowie. Mają na Ukrainie spore pieniądze na dzieci. Żony więc zajmują się rodzeniem, a mężowie niczym i żyją „z dzieci”.
ooooo… w przejściach zasady są jasne: młodszy ustępuje starszemu, mężczyzna kobiecie, gospodarz gościowi. Gorzej jeśli zdarzy się sytuacja mieszana np młoda panienka oraz dojrzały mężczyzna który dodatkowo jest gościem panienki. Wtedy może dojść do „drugiej Japonii”…
Hi, hi…już widzę scenkę, gdy na 100% nie wiadomo kto ma pierwszeństwo:- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon- Ależ proszę i skłon…………….I buch! zderzenie!
ooooo…. to się zdarza! Naprawdę.
Bet, osobiście tego nie widziałam. Chyba tylko w jakiejś komedii, ale na pewno w życiu się zdarza.
Mit zachodniej cywilizacji pokutuje u nas od dawna,a jest to tak naprawdę cywilizacja plastikowa. Serdecznie pozdrawiam.
Zgadzam się z Tobą, Anno, zgadzam… bardzo mocno zgadzam.
Ta cywilizacja bierze się z tego, że wszystko ma być szybko, szybko, szybko. I byle jak, niestety. Bo nie ma czasu na sączenie z eleganckich filiżanek, tylko biegnie się z kubkiem dalej. A kolczykami mnie zaskoczyłaś – u nas nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Znaczek na górze dotyczy wspinaczki, nie wiesz jaki tam był napis? Zaintrygowałaś mnie tym. :)))
Magdaleno, osobiście nie mam nic przeciwko wygodzie i rozumiem szybkość. Sama wolę jednorazową ścierkę w kuchni, niż te piękne lniane haftowane, jakie miała moja mama. Jestem natomiast przeciwna wyśmiewaniu innych kultur na podstawie dowcipów i stereotypów.Na niebieskiej tabliczce jest napis: ПАРК
nie opublikowały się rosyjskie literki. Tam Pisze PARK – literkami rosyjskimi
Ja też lubię współczesną wygodę, ale żal mi tamtego piękna i spokoju. 🙂 Ciekawe, czy po tych skałach się wspinają miłośnicy takich rzeczy. Fakt, niektóre zwyczaje nas dziwią i bawią, a innych dziwią i bawią nasze, ale pogardliwe wyśmiewanie to pomyłka. Trzeba innych szanować i ich kulturę. Np. zmiana warty w Grecji potrafi w pierwszej chwili doprowadzić do łez (ze śmiechu), ale gdy się trochę poczyta i popatrzy z jaką powagą i przejęciem to wykonują, to już tylko można podziwiać. To tak ogólnie na temat stereotypów. 🙂
Magdaleno, ja mam dużo czasu, to mogę celebrować i herbatkę w filiżankach i kawusię. Lubię też święty spokój i zawsze się nim otaczam, nawet wtedy, gdy pracowałam na 2 etatach.O tej wspinaczce nic nie wiem. Tam na białej tabliczce jest jakiś napis. Wygląda na adres strony internetowej, bo wyczytałam „com”.
Witaj Elu. Od lat cywilizację naszych sąsiadów odbieramy przez pryzmat plotek czy takich dowcipów, który przytoczyłaś. I w ten sposób pojawiają się stereotypy. Nasi zachodni sąsiedzi postrzegają nas podobnie jak my naszych wschodnich sąsiadów. W Niemczech królowało wiele lat powiedzenie, że jak ukradli ci samochód to jedź szukać go w Polsce – to jeden z przykładów. Ale stereotypami lubią posługiwać się ludzie, którzy głębiej nie zaglądają. Bo to dla nich już zbyt trudne. Pozdrawiam
Witaj Kolekcjonerze. Nie wiem czy mam rację, ale to był dowcip serwowany Niemcom: Jedź do Polski na wczasy. Twój samochód już tam jest!” :)))
Kolekcjonerze, ja zupełnie nie mogę tego pojąć, dlaczego tak się dzieje. Podobnie, jak wypowiadanie się, „że wszyscy” to czy tamto. Jacy wszyscy? Pytam osobę, która „wie wszystko o wszystkich”, a zna jednego albo trzech co najwyżej i wiedzę o nich przekłada na cała nację czy w ogóle ludzkość.
Uffff…… zdążyłam ! Jestem okrągła ! Kto zgadnie o co chodzi ?????? Pozdrowienia dla wszystkich obecnych na „posiaduszkach” ! Czyż to nie jest urocze i bardzo „kulturalne” określenie ?
… zaciążyłaś ?
Pudło, Anzai. Ja wiem, ale nie powiem. Zgaduj dalej.
Bet, oboje jesteśmy na pudle, gdzie stają tylko „zaokrągleni”. Ja zaniemówiłem, bo jestem pod wrażeniem tego jakie nagrody nam wyśli alElla. Ja też bym chętnie przetestował tę pozycję „na leżąco” 😉
No teraz to już walę dwuliterówki, oczywiście wymyśli, a nie wyślini
anzai, napisałam „zdążyłam”…. znowu bawimy się w literówki? Hi,hi….
Bet, należy Ci się nagroda na „okrągłość”. Co byś chciała?
Pojechać do tego baru „na leżąco”….hi,hi…ale na razie wystarczą te fajerwerki! Hi,hi… ale się cieszę!
A tam koło baru jest fajna góra, z której nie wolno spadać hi, hi… Może byś się wdrapała w ramach rozszerzenia zakresu czynności testerki?
hi,hi…. zaraz bym złamała zakaz „nie spadać” ! Ale, ale, poproszę o wyjaśnienie kto właściwie jest „na pudle” ? Bo anzai się tam wpycha. Czy słusznie? Mam się posunąć?
Na jakim pudle? O co chodzi z pudłem?
Popatrz 8 komentarz w górę, anzai pisze o „pudle”, które jakoby ze mną dzieli…Pudło = podium zwycięzców!
W mojej „gwarze środowiskowej” pudło oznacza, że ktoś nie trafił albo nie zgadł. Zadałaś zagadkę, a Anzai nie zgadł, to ja napisałam „pudło”. Nigdy nie spotkałam się z tym, że pudło to podium.
Obydwa znaczenia słowa „pudło” są prawidłowe :pudło= brak trafienia oraz pudło=podium zwycięzców / gwara sportowców/anzai lubi gry słowne więc być może tym razem też się w to zabawił.
Witaj Bet. To fajnie, że na tym blogu można pobawić się kalamburami z pogranicza paronomazji. Ale już wyjaśniam. Nie musisz się posuwać na tym pudle, bo stoisz na nim najwyżej, ja podobno też coś tam zaliczyłem, więc jak w nagrodę pojedziemy przetestować tę „knajpę na leżąco”, to tam już będziesz musiała się „posunąć”. O kurcze, to też chyba za dużo napisane 😉 Tak się też zastanawiam, czy to co robimy z jęz. polskim to też jest jest rodzaj jakiejś kultury, czy wprost przeciwnie? W każdym razie wesoło jest, gdy ten sam tekst można czytać i rozumieć na kilka sposobów.
Faktycznie, Anzai, wpisałeś setny komentarz na tej notce. Najpierw blogowe 10000 Bet, a za chwilę – 100 notkowe – Anzai. Tym komentarzem otworzyłeś także nowe tysiącposiaduszkowanie, bo na liczniku było 100001. To może na to testowanie – jeśli się razem zmówicie – weźmiecie mnie jako dokumentalistkę hi, hi… Nie wiem tylko, co na to Tatarzy powiedzą, jak Bet pojedzie z obstawą.Język polski jest bardzo trudny, wiele wyrazów można różnie rozumieć, a zdaniem cudzoziemców często nasz język jest nielogiczny. Zdarza się więc dużo śmiesznych nieporozumień. Studenci zagraniczni podczas odbierania dyplomu wręczyli profesorce wiązankę z szarfą „ostatnie pożegnanie” i nijak nie mogli zrozumieć, dlaczego był to nietakt.PS. Mam kłopoty z blogiem. Ramki mi szaleją – nie słuchają się mnie. To możliwe, że wraz z fajerwerkami, które wczoraj wstawiałam, wlepił się wirus?
Witaj alEllu. Te ramki to się zdarza, ale niekoniecznie musi to być wirus, częściej uszkodzone pliki .exe, lub .com Pierw sprawdż u siebie, czyli: restart, otwórz www z innej przeglądarki, jak już będziesz na Onecie to jeszcze raz otwórz z tego http://blog.onet.pl/general,37, (pamiętaj o przecinku!) Jeżeli Twój blog nadal będzie skakał, to uruchom Avira. Co do reszty to pena zgoda i zachwyt
Anzai, na razie ramek nie zaczepiam, bo mam dość po wczorajszej „rewolucji” w ramkach , ale notkę udało mi się zamieścić z fajerwerkami, które wczoraj w ramce były. Dziękuję ślicznie za rady.
A propos „kultury słowa”.- Jak to jest, że do was Polaków bardziej niż do nas garną się dziewczyny? Pyta Rosjanin Polaka.- Bo dziewczyny zakochują się uszami i trzeba do nich kulturalnie i ładnie mówić. Odpowiada Polak.- A jak?- Nooooo, jakby ci to wytłumaczyć. Znasz waszego Puszkina?- Znam.- A naszego Mckiewicza, co u Was piękne sonety napisał?- Toże znam.- No, to tak mów do dziewczyn.Idzie piękna Ludmiła, a Rosjanin do niej:- Ludmiłaaaaaaaaa!!! Puszkina ty znajesz?- Znaju.- A polskowo Mickiewicza toże znajesz?- Znaju.- Nu to dawaj rzopu.
Dobre! Ale w takim razie dlaczego najlepszym amantem łóżkowym (a nie kinowym) nie jest Rudolf Valentino tylko Rasputin?
Może Valentino zanadto przypudrowany? Zresztą chyba nawet reklamował puder.A może Rasputin – choć był chłopem, potrafił pięknie mówić i nie tylko.
anzai, jasne, że zabawa językiem to jest kultura, wysoka kultura! Dobrze, że wyjaśniłeś sprawę pudełka bo nasza alElla bała się, że się pobijemy…. hi,hi…. Skoro wszystko jest OK możemy „posiaduszkować ” dalej w zgodzie i pokoju.
Tak jest! Niech żyje pokój (kominkowy?).
Pingback: Kijów-Odessa-Krym-Lwów | alE blogowanie
Pingback: Krym. Droga nad przepaścią w Czufut-Kale | alE blogowanie