Mam dylemat nad dylematy.
W kraju muzułmańskim należy ubierać się skromnie. Islamiści nakazują zakrywać nawet buźkę. Tymczasem tunezyjska policja – w ramach przeciwdziałania islamskiemu terroryzmowi – „uwzięła” się na osoby, które pojawiają się z zasłoniętymi twarzami, jak tego wymaga od kobiet muzułmańska ortodoksja. Tunezja przeżywa okres transformacji politycznej po rewolucji /Tunezja we krwi/ 2011 roku. Doświadcza licznych protestów, zwiększyły się napięcia, zagrożenie terroryzmem i porwaniami.
Siły bezpieczeństwa wyławiają więc osoby w nikabach /chustach zasłaniających twarz/, uznając je za potencjalnych terrorystów, ponieważ członkowie ugrupowań dżihadystów, którzy wzmogli swą działalność terrorystyczną, ukrywają się pod nikabem.
Za czasów obalonego reżimu Zina el-Abidina Ben Alego, który nie tolerował żadnych przejawów islamizmu, władze nie pozwalały na noszenie chusty na twarzy. Od „Wiosny arabskiej” kobiety znowu mogą ją nosić. Nieustannie trwają spory między zsekularyzowaną a islamską częścią tunezyjskiego społeczeństwa i na tym tle dochodzi do konfrontacji.
Tooooooo, w czym ja pójdę na kolację do sułtana, ha?!
Odsłonięta? To może terrorysta wysadzić mnie w powietrze.
Zasłonięta? Porwie i aresztuje patrol policji?
.
Tak sobie o tym pomyślałam podczas przeglądania kreacji wakacyjnych. Nigdy nie zostawiam pakowania na ostatnią chwilę. Oszczędza to nerwy i daje szansę lepiej przygotować się do podróży. Jest też czas, by coś dokupić lub dokonać poprawek w starej garderobie. Ja kupować nie lubię, więc przeważnie tylko odświeżam, odmładzam, poprawiam, przerabiam…
Zanim ruszyłam głową, w ruch poszły nożyczki. Kostium kąpielowy, który w biuście miał – nie wiedzieć po co – 4 wartswy różnych tkanin i gąbek, nigdy nie wysychających, trach, ciach! Pocięty! Teraz na zawsze już pozostanie suchy, bo do kąpieli zupełnie nie nadaje się. A wystarczyło wyjąć gąbczaste wkładki.
Suknia na kolację u sułtana, która miała gryzącą podszewkę, trach, ciach! Pocięta! A można było tylko spód odpruć. Teraz gryzie się z kąpielówkami w żółtym pojemniku na śmiecie, a ja gryzę się przedwyjazdowo.
A „Sułtan” czeka…