Popsuli moje ulubione regiony wakacyjne, a tegoroczna nietypowa zima z szarymi, niżowymi dniami wpycha w dołek. Zwykle o tej porze, już dawno wiedziałam gdzie udam się na wypoczynek, za ile i po co? Oczekiwanie na podróż w ukochane regiony pozwalało radośniej przeżyć jesienno – zimowe miesiące. Było po prostu na co czekać!
W najciemniejszym tego roku dniu, coś w samo południe zakołatało, błysnęło, pstryknęło, kliknęło… Podczas podlewania kwiatów uwagę moją przykuł bułgarski talerz służący za podstawkę.
– Wyszoruję i wypoleruję staruszka, bo ma wapienne od wody plamy, pomyślałam.
Kiedy już lśnił tak, że można było się w nim przejrzeć, zamiast swojego odbicia, ujrzałam Todora Żiwkowa i złote plaże bułgarskie. Na myśl przyszła także Drużba, herbaciane pola Batumi, pociągi przyjaźni i książeczki walutowe jako dodatkowe symbole minionej epoki świata turystycznego Polaków. Dla wielu osób z tak zwanego „straconego pokolenia” Bułgaria, obok mniej popularnej Rumunii, była „ciepłym” krajem dostępnym dla Polaków bez większych przeszkód i trudności. Reszta świata oddzieliła się żelazną kurtyną, albo – jak Czechosłowacja czy Niemiecka Republika Demokratyczna – nie miała ciepłego morza.
Po zmianie sytuacji politycznej część turystów odrzuciła Bułgarię zgodnie z zasadą, że wszystko tamto jest złe. Warna, Słoneczny Brzeg i Złote Piaski przestały być symbolem wakacyjnego luksusu. Nawet biura podróży nie chciały się Bułgarią zajmować. Słynne komunistyczne ośrodki wczasowe zaczęły popadać w ruinę. Także nasz wakacyjny dom rządowy w najstarszym bułgarskim kurorcie Św. Konstantyn podarowany Polsce przez cara w podzięce za pomoc ofiarom trzęsienia ziemi. Obiekt sąsiaduje z dawnym kurortem KC Bułgarskiej Partii Komunistycznej. Jak więc w takim otoczeniu wypoczywać? Wstyd! Dawni miłośnicy plaż Morza Czarnego zaczęli więc podróżować w inne regiony świata. Ale ktoś zaczął ten świat psuć. Zrobiło się niebezpiecznie w Egipcie, Tunezji i Turcji, wyspy hiszpańskie i – ostatnio – greckie zdewastowali uchodźcy. I nawet nie zauważyłam, że w tym czasie, kiedy psuto moje ulubione kierunki wczasowe, wybrzeże Morza Czarnego naprawiano oraz wskrzeszano do życia. Może więc udać się tam w podróż sentymentalną i odwiedzić miejsca, w których bywałam w młodości?
Przysiadłam na satelicie i zanurzyłam się w googlowskich widokach. Oczom nie wierzę. Ileż tam hoteli, basenów i parasoli na plażach. Jeden na drugim, a na drugim trzeci… Wielki przemysł i przemiał turystyczny?
Znalazłam też zakątek do wypoczynku stworzony na pustkowiu w rezerwacie przyrody. Żadnych osiedli mieszkaniowych, sklepów, dyskotek, straganów z chińszczyzną. Nawet nie ma liniowych połączeń komunikacyjnych ze światem. Plaża zagospodarowana przechodzi w dziką i ciągnie się 5 kilometrów.
Podoba mi się! Co jednak na to powie Garbaty? To przecież nie jego rewiry ani klimaty. Nie rosną palmy, tylko szumią sosny. Uśmiech z natury nie gości na twarzach Bułgarów, co bardzo przypomina krajobraz nadbałtycki. Nie znajdzie mój wielbłąd ani pogody ducha ani egzotyki. A i sezon dość krótki. Trwa tylko niecałe trzy miesiące. W czerwcu można trafić na deszcz, chłody i żądne ludzkiej krwi muszki, w lipcu oraz sierpniu na nieprzebrane tłumy turystów stojących w kolejkach do jadła i picia. We wrześniu sezon praktycznie się kończy…
Ot, i nie mam gdzie jechać na wakacje, o! Może do bratniego 😉 Honolulu?
Zagadka
Czy ktoś rozpoznaje to miejsce w Bułgarii?
Nie pamiętam, gdzie są zrobione zdjęcia.
Nie pamiętam, gdzie są zrobione zdjęcia.