Chyba tak brzmiała komenda w trakcie ćwiczenia bojowej musztry na lekcjach Przysposobienia Obronnego lub harcerskich manewrach taktyczno-obronnych. To była atrakcja nie lada. Ha, raczej trauma, gdyż maski przeciwgazowe pochodzące z wojennego demobilu często bywały niesprawne. Zaparowane okienka przed oczami, zatamowany oddech i panika nakazująca maskę natychmiast zerwać z twarzy. Brrr… A może to ja byłam małą wojskową fajtłapką i nie umiałam sobie z tym sprzętem poradzić?
Na szczęście ćwiczenia te nigdy nie miały zastosowania w życiu. Aż tu nagle, buch! Znowu słyszę: Maski włóż! No i nie ma rady: „Nie pomoże blansz i róż, gdy koronawirus blisko już”.
Posłuszeństwo obywatelskie i własny rozsądek nakazują osłonić twarz. Ha! Łatwiej nakazać niż wykonać, gdyż noszenie maseczki nie jest ani łatwe, ani przyjemne, co wykazały pierwsze zakupy w bojowym rynsztunku. Odnaleziona /jakimś cudem się uchowała!/ w domowej apteczce maseczka chirurgiczna, choć lekka i poręczna, okazała się w użyciu beznadziejna. Oddech ciężki, gorąco…
View original post 163 słowa więcej
Potwierdzam! Od siebie dodam tylko, że te maseczki chronią od wirusa, tak samo jak stringi od mrozu! 🙂
Chronią, ale innych ludzi.