Tragedia w Kamieniu Pomorskim przerwała radosne świętowanie wielu ludziom. Mną także wstrząsnęła. Komisje będą, jak zawsze, ustalać przyczynę powstania pożaru. Jaka by ona nie była, we mnie zrodziło się pytanie: dlaczego doszło do tak szybkiego rozprzestrzenienia się ognia i tak wielkiego rozmiaru tragedii? Dlaczego w budynku zaliczonym do kategorii zagrożenia ludzi nie zapewniono odpowiednich dróg i wyjść ewakuacyjnych? Dlaczego w ogóle wykorzystuje się stare budynki typu ‚Domont’ na cele hotelowo – socjalne?
Nie tak dawno, dwie blogerki pisały o nagminnych pożarach zsypów w wielokondygnacyjnych budynkach, w których mieszkańcy wysokich pięter, poza windą, która zwykle podczas pożaru jest nieczynna, zupełnie nie mają wyjścia na zewnątrz z powodu pozamykanych na amen drzwi na drogach ewakuacyjnych. Ich walka z administracją osiedla zupełnie nic nie daje. Opublikowałam więc tekst ‚Pożar – co to jest?‚ – https://aleblogowanie.wordpress.com/2009/02/28/pozar-co-to-jest/, aby uzmysłowić jego wielką niszczącą moc. Aby uświadomić, że ogień i produkty spalania – to zabójcy, gdy nie masz drogi ucieczki.
Przypomniał mi się w tej chwili pożar w hali Stoczni Gdańskiej podczas koncertu w 1994 roku. Organizatorom zarzucono wówczas nie zapewnienie odpowiednich wyjść ewakuacyjnych oraz ominięcie podstawowych zasad zabezpieczeń przeciwpożarowych. Myślałam, że tamta tragedia czegoś nauczyła ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo przeciwpożarowe. Zginęło wtedy chyba 7 młodych osób. To było dawno. Czas wyleczył rany.
I co? I człowiek w tym czasie żadnych wniosków nie wyciągnął? Dlaczego w dalszym ciągu niektórzy administratorzy, właściciele i zarządcy budynków udają, że nie wiedzą, czym są drogi i wyjścia ewakuacyjne? Czy musi być aż taka tragedia, aby zaprzestać zamykania wyjść ewakuacyjnych w sposób uniemożliwiający natychmiastowe ich otwarcie? Czy musi być aż taka tragedia, aby przestać użytkować w niewłaściwy sposób budynki z elementów typu ‚Domont’ nazywane przez strażaków ‚piętnastominutówkami’?
Budynek socjalny w Kamieniu Pomorskim wybudowano podobno właśnie (tak podaje TVN 24) w technologii szkieletowej z łatwopalnych elementów drewnianych i drewnopochodnych zwanych typem ‚Domont’, z azbestowymi ściankami działowymi, które pękają i rozsypują się w wysokiej temperaturze. To właśnie ten typ – przeklęty przez strażaków! Ten typ tak ma! On w sprzyjających okolicznościach, chociażby takich, jak dla przykładu zaniedbania instalacyjne, czy zaprószenie ognia… ZABIJA!
Gdyby zmierzyć czas od chwili powstania pożaru, to pożar w takich budynkach rozwija się szybciej, niż zdolna przyjechać jest straż pożarna. Zanim ją o pożarze powiadomimy i zanim przybędzie pierwsza jednostka ratowniczo – gaśnicza, nie ma praktycznie już czego ratować. Także w tym momencie ewakuacja ludzi w sposób efektywny już nie jest możliwa, albo bardzo trudna do przeprowadzenia.
Wielkim zagrożeniem podczas pożarów jest zawsze:
-
zadymienie pomieszczeń i dróg ewakuacyjnych,
-
zatrucie gazami toksycznymi powstającymi podczas procesu spalania,
-
brak prawidłowych warunków ewakuacji (tarasowanie, przewężenia dróg ewakuacyjnych, zamykanie drzwi na korytarzach i wyjść ewakuacyjnych bez możliwości natychmiastowego ich użycia),
-
panika osób znajdujących się w budynku.
Podczas trwania pożaru wewnętrznego (pożaru w pomieszczeniach) wydzielające się produkty spalania stanowią poważne zagrożenie dla znajdujących się w pomieszczeniach osób oraz wpływają na utrudnienia w ewakuacji głównie z powodu:
-
utrudnionego oddychania,
-
podrażnienia wzroku,
-
ograniczenia widoczności,
-
wysokiej temperatury.
Produkty spalania i duży ogień przy tak rozwiniętym pożarze:
-
utrudniają poszukiwanie osób uwięzionych w pomieszczeniach,
-
uniemożliwiają dokładne określenie miejsca przebywania poszkodowanych,
-
wydłużają czas ewakuacji i gaszenia pożaru,
-
powodują konieczność zastosowania sprzętu ochrony dróg oddechowych, co powoduje skrócenie czasu pracy ratownika,
-
akcja wymaga zaangażowania większej ilości ludzi i sprzętu.
Jak się pożar rozwija?
1. Faza początkowa pożaru:
- niewielki pożar można jeszcze ugasić przy pomocy podręcznego sprzętu gaśniczego (gaśnica, agregat gaśniczy). Dym unosi się ku górze w kierunku sufitu i rozprzestrzenia się pod sufitem. Ewakuacja i akcja ratowniczo – gaśnicza jest łatwa do przeprowadzenia.
2. Niegaszony pożar nadal się rozwija:
- dym ciągle unosi się ku górze, zakrywając już całą powierzchnię sufitu. Jeszcze akcja jest możliwa bez większych utrudnień. Oprócz dużej ilości produktów toksycznych w dymie znajduje się coraz więcej produktów spalania niepełnego (CO, H2, C).
3. Pożar nadal się rozwija:
- dym wypełnia już prawie całą objętość pomieszczenia. Ewakuacja i akcja ratowniczo – gaśnicza jest bardzo trudna i niebezpieczna, a zagrożenie duże zarówno dla ewakuowanych, jak i ratowników. Temperatura na drogach ewakuacyjnych jest już taka, że zupełnie uniemożliwia ewakuację nimi.
Jeśli rozwój pożaru trwa tylko 10 – 15 minut, a w tym czasie ludzie, poza skakaniem z okien, nie mają innych możliwości ucieczki, to… Straszne! To mamy 21 ofiar i tyleż samo rannych!
W czasie, gdy piszę ten tekst, coraz więcej w telewizji mówi się o niemożliwości przeprowadzenia ewakuacji podczas tego pożaru w Kamieniu Pomorskim. Czym jest ewakuacja i zjawisko paniki?
Panika istnieje zawsze, nie tylko w przypadku powstania pożaru, wybuchu lub katastrofy, czy innego wypadku, ale i w przypadku niewielkiego zadymienia. Ludzie wchodzący w skład grupy ogarniętej paniką całkowicie tracą swoje indywidualne cechy osobowości i stają się elementem groźnego, niszczącego tłumu, który nie kieruje się żadnymi przesłankami logicznego myślenia i rzeczywistej oceny sytuacji. Grupa ogarnięta paniką może sparaliżować i uniemożliwić prowadzenie akcji ratowniczej i zorganizowanego działania. Może w ślepym instynkcie szukania ratunku spotęgować zagrożenie własne, ratowników i przyczynić się do innych groźnych wypadków. Przeciwdziałanie panice jest niezmiernie trudne. Dokonać tego mogą tylko ludzie o dużej indywidualności i autorytecie wśród ogarniętych paniką.
Przykładami przeciwdziałania panice są:
– osobisty przykład,
– zdecydowany nakaz,
– wykazanie ‚nierealności niebezpieczeństwa’,
– przeciwstawienie groźby większego niebezpieczeństwa,
– zagrożenie użyciem siły,
– użycie siły,
– unieszkodliwienie przywódcy paniki.
Podczas ewakuacji obowiązuje zawsze złota maksyma: PRIMUM NON NOCERE – PO PIERWSZE NIE SZKODZIĆ.
Opanowanie grupy ludzi ogarniętych paniką, prących naprzód, jest bardziej możliwe do wykonania dla osób znajdujących się z tyłu panicznej grupy, niż na jej czele. W czasie akcji ratowniczej najczęściej występują małe formy paniki, której ulegają grupy lub pojedyncze osoby, znajdujące się w rzeczywistym lub urojonym niebezpieczeństwie, zatracając poczucie rzeczywistości i podejmując nieprzemyślane, bezcelowe i niebezpieczne działanie, np. wyskakiwanie z okien czy chowanie się w trudno dostępnych miejscach. Przybycie ratownika z zewnątrz, zwykle budzi przekonanie, że zagrożenie nie jest już tak niebezpieczne i istnieją drogi ratunku.
Tak mówi teoria, która w wypadku tego akurat pożaru nie sprawdziła się, ponieważ jedynym ratunkiem było właśnie wyskakiwanie z okien, a osoby, które to uczyniły widzę w telewizji żywe.
Smutno mi. Nie chcę na odległość spekulować i ‚gdybać’. Ale przypuszczam, że w przypadku budynków z elementów łatwopalnych i tak szybko rozprzestrzeniających ogień, w dodatku zaniedbanych pod względem p.poż. przez administratora, nie sprawdza się żadna teoria i nauka o rozwoju pożaru, a także jakiekolwiek wyuczone schematy prowadzenia akcji ratowniczo – gaśniczej i metody ewakuacji.
Wielki… wielki żal, że pokazała to dopiero praktycznie tak straszna i wielka tragedia!