
Jesień zaczyna roztaczać już gamę swych barw, lecz wiosenna i letnia zieleń jeszcze nie całkiem daje się przemalować. Zauważyłam to podczas spaceru, na który udałam się ze smartfonem, by wypróbować fotografowanie nim. O ile kolory świata urzekły mnie, o tyle „smartfonowanie” zdjęć wcale. Co innego aparat fotograficzny. Lubię mieć chociaż maleńki wpływ na to, jak uda się zdjęcie i w urządzeniu poustawiać coś niecoś po swojemu. Pamiętam, jaka dumna byłam z fotografii lodowca, gdy udało mi się wybrać w funkcjach aparatu odpowiedni balans bieli.
Wracam jednak do tematu notki.

Liście żywopłotów pokrywają się kolorem żółtym i czerwonym – jak wschodzące i zachodzące słońce, ale drzewa i trawniki – jak wiosna – jeszcze soczyście zielone.

Brzoza naprzemiennie prezentuje liście złotawe i zielonkawe. Na iglaku młodziutka – nie zbrązowiała – szyszka. Czubki wypłowiałej paproci, niczym zarazą, ścięte na brunatno.

Szczególnie pięknie prezentują się drzewa o jesiennie przebarwionych liściach na tle tych… Jeszcze całkiem letnich.

„Smartfonowanie” nie uznałabym za ważne, gdybym nie znalazła dorodnego zielonego kasztanowca i jarzębiny czerwonej. Złote kuleczki też się nadają na korale.

Na najniższym poziomie różnie. Niemal wszystkie kolory. Zieleń jednak dominuje.
Jeszcze w zielone gramy?
Czy piosenka Mistrza Wojciecha Młynarskiego – w dobie pandemii koronawirusa – nie nabiera nowego wymiaru?