Ukraina. Déjà vu

      Na Ukrainie przeżyłam swego rodzaju déjà vu. Kiedy spacerowałam po Chreszczatyku w Kijowie, nieustannie miałam wrażenie, że gdzieś już wiele z tego, co w Kijowie się dzieje… widziałam. Może w Polsce? Tak, w polskich miastach około dwadzieścia lat temu. Zaraz po transformacji u nas zaczęły pojawiać się przy głównych ulicach wielu miast ładne fasady sklepów i kawiarni. Tu i ówdzie wdzięczyły się, szczególnie do dzieci, „McDonald’s”. Nad ulicami wisiały girlandy światełek, choć zaułki wciąż straszyły ciemnościami, a zabudowa z dala od centrów handlowych i reprezentacyjnych nadał pozostawała szara i obdrapana.

Przy drogach łączących miasta, pojawiało się coraz więcej stacji benzynowych. Prawie każda ze sklepem, barem i robiącą wrażenie łazienką. Pachnącą i z papierem toaletowym. Taki niezrozumiały dla świata zachodniego zachwyt normalnością.

W miastach ukraińskich widać teraz to, co wtedy u nas. Kto dobrze wystartował, wkłada markowe pantofle i… „fura, skóra i komóra”. Może nawet jaskrawiej jest to wyeksponowane? Tylu limuzyn, co na jednej ulicy w Odessie czy Kijowie, które w ciągu zaledwie kilkunastu minut koło mnie przejechały, nigdy i nigdzie nie widziałam. Sprawiają wrażenie, jakby odbywał się pokaz najlepszych samochodów świata. Rzuca się w oczy swoiste uprzywilejowanie w ruchu dla tych najpiękniejszych, najdłuższych i najdroższych… Ludzie zdają się swobodni i weseli… Modnie ubrana młodzież całuje się na ławkach. Dla kontrastu… nie brakuje proszących o jałmużnę. Jedni proszą… Inni sami sobie biorą z cudzej kieszeni czy torebki.

Na kijowskim Chreszczatyku zamkniętym w sobotę i niedzielę dla samochodów, jest rewia mody, turystów, bogactwa, beztroskiej zabawy. W barach szybkiej obsługi duże kolejki rozkrzyczanych ludzi. Głośno! Tak głośno i tak tłoczno, że zrezygnowałam z jedzenia. Wrzawy dopełnia permanentna manifestacja. To na Majdanie przekrzykują się zwolennicy i przeciwnicy pani Julii Tymoszenko. Manifestujący są niegroźni, nie chuliganią… Jedynie bez przerwy coś gadają, z dużym nagłośnieniem. Wieczorem feeria świateł, choć na innych ulicach zupełne ciemności. Zresztą nie tylko w Kijowie. Podobnie ciemno jest w Odessie i Lwowie. Może oszczędzają energię? I po co Lenin tak namiętnie elektryfikował?

I ja na Chreszczatyku byłam, na środku drogi się bawiłam…

Klik >>> Album Kijów
Klik >>> Album Krym

Notka polecana w kategorii „Cztery strony świata”.

27 uwag do wpisu “Ukraina. Déjà vu

  1. alEllu, czy też krzyczałaś w sprawie pani Julii? Ja bym troszkę pokrzyczała, choćby cichutko, bo nie rozumiem jak można więzić taką śliczną polityczkę! Z tego co piszesz wynika, że jesteśmy trochę „do przodu” w stosunku do Ukrainy ale z drugiej strony…ta autostrada do Kijowa? My takiej nie mamy, a pomaga nam EU. To jak, jesteśmy „do przodu” czy nie jesteśmy?Na podwójnej ciągłej prezentujesz się wspaniale! Nawet kolor butów pasuje. Cała alElla – każdy szczegół dopracowany…hi,hi…

    • Bet, jesteśmy do przodu zdecydowanie. Tak na szybkie spojrzenie, wejrzenie i przejrzenie, to tylko ta droga na Euro i ilość limuzyn nas zdecydowanie wyprzedza. Czasami ich tyle było (tych ekstra aut), jakby kolumna z prezydentem amerykańskim jechała.Zabawa na podwójnej ciągłej była wyśmienita. Dopasowanie butków być musiało. Wzięłam z niewytartym bieżnikiem hi, hi…

  2. Witaj Elu. Ja mam identyczne spostrzeżenia. Choć w Kijowie nie byłem, w zasadzie znam głównie Lwów. Piękne samochody kontrastują ze starymi ładami i wołgami (taka ładę mieli moi rodzice w latach 80 a więc dawno, dawno temu a tam jeszcze tego sporo), sporo samochodów średniej klasy ma jeszcze naklejone na tylnych szybach znaczki PL co świadczy o poprzednich właścicielach, do tego ciemność spowodowana oszczędzaniem energii – to zostało im jeszcze z czasów sowieckich. Restauracja obok lwowskiej Opery: na obiad czeka się ponad godzinę za to sałatkę dostajesz w dwie minuty, oczekując popijasz prawie zero procentowe piwo bo inne trudno kupić. Hotel ukraińskiego MSW na dawnej Kleparowskiej. Łazienki w pokojach poniszczone więc siłą rzeczy korzystaj ze wspólnej łaźni znajdującej się na każdym piętrze tego kilkunastopiętrowego wieżowca w którym to siedzą starsze panie obwieszone medalami za Wielką Wojnę Ojczyźnianą….I do tego te piękne kobiety…Pozdrawiam

    • Te kontrasty (zresztą nie tylko samochodowe) są tak demonstracyjnie prezentowane, jak u nas na początku transformacji. Odbywa się show kolorów, bajerów, świecidełek, zachodniego plastyku… a w tle szarzyzna i ciemności.Wyraźnie idzie nowe. Znikły nawet porcelanowe filiżanki i szklane stakanki na korzyść papierowych i plastikowych jednorazówek wielokrotnego użytku. Gdy na to popatrzyłam, od razu pomyślałam sobie: skąd ja to znam? Nie napiłam się pysznej herbaty z samowara, którą kiedyś w hotelach etażowa częstowała. Panie etażowe od samowara wyparła herbata w torebkach i czajnik bezprzewodowy. Nawet jest kawior sztucznie wytwarzany…pewnie przez małe chińskie rączki.

      • Przed kilkoma laty zwróciłem uwagę na kamieniczki lwowskiego rynku. Fasady pięknie odnowione ale jak już wejdziesz do klatki schodowej to tynki opadają. Kiedyś pisaliśmy u mnie na temat budownictwa przedwojennego, jeśli Elu to pamiętasz. Zawsze lubię we Lwowie popatrzeć na te nasze przedwojenne bloki, szkoda mi z drugiej strony, że są bardzo zaniedbane ( tak jakby nikt przy nich nic nie robił od połowy lat 30-tych czyli momentu ich wybudowania). Sowieckie bloki, nie tylko lwowskie ale pewnie i w Kijowie odznaczają się różnokolorowymi szkaradnie zabudowanymi balkonami. Wygląda to makabrycznie gdy ktoś pomaluje sobie balkon na kolor różowy czy żółty bo blokowiska w centrum Lwowa widziałem w takich kolorach.

        • Kolekcjonerze, zajęta szybkim zwiedzaniem, jak to na wycieczce bywa, nie zwróciłam uwagi na balkony w blokowiskach. Widziałam jednak, że odbywa się taka „fasadowa transformacja”, jak u nas była. Od frontu, szczególne, gdy na parterze są sklepy albo restauracje, budynek jest ładnie odnowiony. Widać też sporo remontowanych zabytków.

  3. Kijów jest przepieknym miastem . Wielokrotnie miałam okazję przekonać się o tym. Wrażenia mam z lat 88 , 89 czyli sporo wody uołyneło w Dniestrze. Teraz na pewno wyglada inaczej i miasto inaczej pachnie (sic!) Pozdrawiam serdecznie

    • Andante,nie mam porównania, bo wcześniej nie widziałam Kijowa. Nawet nie przypuszczałam, że tam tyle skarbów do zwiedzenia i pereł architektonicznych do podziwiania.

  4. Nie byłam na Ukrainie, tylko na Białorusi. Tam również widać zmiany na lepsze, ale samochody mają takie, że „strach się bać”, choć podróż bezpieczna, bo nie ma za dużego ruchu. Imponują mi cerkwie ze złoceniami. Pozdrawiam ciepło.

  5. No to faktycznie tak jak u nas po transformacji.Zmiany będą zachodzić dalej i może przyjdzie też kolej na zlikwidowanie szarzyzny, dlaczego nie? Piękne zdjęcia w Albumach. Pozdrawiam serdecznie

  6. A fotka niżej? Kto zgadnie,jakie to smakowite ciacho i skąd pochodzi? A wielbłąd tunezyjski na to:”To zdrajczyni,zapomniała o nas..Idziemy na pustynię zdychać z tęsknoty,Allach Akbar!”.

  7. Wydaje mi się, że u nas przed 20 laty było więcej samochodów. Ukraina też do wszystkiego dojrzeje i może nie będzie tak wielkich kontrastów między śródmieściem a zaułkami.P.S. Jakoś nie jest mi żal Julii Timoszenko.Serdecznie pozdrawiam.

  8. Pingback: Kijów-Odessa-Krym-Lwów | alE blogowanie

  9. Pingback: Krym. Droga nad przepaścią w Czufut-Kale | alE blogowanie

  10. Pingback: Ukraina, jaką pamiętam – część II – Kijów | alE blogowanie

Dodaj komentarz