Podczas wędrówki po Ukrainie nie zabrakło chwil, w których myślałam o znajomych Blogerach.
– O! To sfotografuję dla niego, a tamto dla niej. Może się ucieszy? A może z racji zainteresowań, czy profesji opowie na swoim blogu coś o tym, o czym ja nie potrafiłabym napisać?
I tak powstały „kartki – prezenty”. Ciekawe, czy na tyle znam osoby, które chcę obdarować, że utrafiłam w ich zainteresowania? A może… chociaż malutką przyjemność zrobiłam?
Uwaga! Uwaga! Panie i Panowie! Rozdaję prezenty. Dziś dla czterech osób. Nie mogę więcej, bo notka byłaby za długa.
- Dla http://koszyk-bet.blogspot.com/ Bet – Zakochanej w Stefczyku „Aptekarce” z Krakowa.
A było to tak. Na blogu „pogadajmy o peerelu” Bet opublikowała tekst o starych aptekach. Skarżyła się przy tym, że nie ma w pobliżu takiej apteki, której zdjęcia mogłaby zamieścić jako ilustrację swojej notki. Proszę bardzo Bet. Oto zdjęcia 300 letniej – czynnej do dziś apteki we Lwowie. Specjalnie dla Ciebie i Twojego bloga zrobione.
A grób Stefczyka? Jechałam do Lwowa między innymi z misją pokłonienia się Stefczykowi w imieniu Bet. Może zdradzi, cóż ją z owym panem łączy?
Zaś restauracja „Krakowska Brama” to po prostu prezent na… Deser?
- Dla http://na-scenie.blog.onet.pl/ Andante – Znawczyni i Miłośniczki Wielkiej Muzy
ofiarowuję unikalny instrument, który nazywa się bandura oraz Operę Lwowską i Odesską. Zapewne Andante zna artystkę, której grób sfotografowałam. Tak sobie pomyślałam spacerując po Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie.
- Dla http://samo-zycie-anny.blog.onet.pl/ Anny – Polonistki Potrafiącej Patrzeć Oczami Poety
zrobiłam ilustracje do sonetów: „Mogiły Haremu”, „Droga nad przepaścią w Czufut-Kale” i „Ajudah” naszego wieszcza Adama Mickiewicza.
- Dla http://polskie-piekielko.blog.onet.pl/ Kolekcjonera – Historyka od Trudnych Tematów i Zagadek
przywiozłam tajemniczą czarną kamienicę, której zagadkę może rozwikła… Czy ktoś na świecie widział czarny dom?
Także elegancki stół jałtański i ogrom starych książek. Jako ciekawostkę dodaję zdjęcie napisu na Cmentarzu Orląt Lwowskich, bo to… dziwny napis. Anglojęzyczną część tekstu ktoś zaszpachlował, a deszcz, mróz, słońce i wiatr litery odkrywa. To prawda na wierzch wychodzi? Kolekcjoner by mi na pewno wyjaśnił… pomyślałam robiąc to zdjęcie.
Zdjęcia w większym formacie tutaj:
http://grycela.blogspot.com/2011/10/klik-w-miniaturke-powieksza-obraz.html
Cdn.
Och, och, och!!! Jakie wspaniałe prezenty, a jaka miła ta podróżniczka co to o swoich przyjaciołach blogowych myśli. Doprawdy piękny to gest i aż wzruszający. Jak tu podziękować? Chyba tylko notką wyjaśniającą tajemnicę miłości do Stefczyka oraz starych aptek. Bo z miłości do Krakowa i wszystkiego co krakowskie to nie muszę się tłumaczyć..hi,hi…Na razie więc po prostu Ślicznie dziękuję i obiecuję wyjaśnienia już wkrótce.ps czy ten wpis można uznać za podpisanie odbioru prezentu?
Bet, a cóż ja mogłam zrobić, skoro myśli o Blogerach mnie nachodziły. Jedyne… to „zaopatrywać” się w prezenty. Oby tylko stosowne i niekłopotliwe dla obdarowanych były… pomyślałam.Na notkę o miłości do Stefczyka oczywiście liczyłam, więc niecierpliwie poczekam.Listy pokwitowań prezentów nie będzie, zatem uznaję prezent za odebrany bez pokwitowania i dziękuję za niezwłoczne przybycie po odbiór :)))
Bardzo dobrze, że nachodziły Cię „myśli o blogerach”, a nie żadne inne….hhmmmm – grzeczna dziewczynka!Ale mówiąc serio to naprawdę uroczo, że tak pięknie i trafnie dobrałaś te prezenty. Och, jaka jestem dowartościowana! Och…i ach….i ho,ho,ho!
Pewnie, że grzeczna jestem hi, hi…
Obyś żyła wiecznie! W zżdnej z tych oper nie byłam , ale opera we Lwowie przypomina opere w Paryżu . Fronton jest bardzo podobny. Natomiast Salomea Kruszelnicka to wspaniały sopran. B..Kaczyński wielokrotnie mówi niej w pełnym zachwycie ,bo to wyjatkowa osoba w dodatku wspaniała nauczycielka. Zrobiłassmi ogromna przyjemnośc tą dedykacją. Bardzo Ci dziękuje. Może napisżę o niej post na blogu.
Operę w Odessie widziałam tylko z zewnątrz w świetle wieczornym. Natomiast w Lwowskiej byłam wewnątrz, wprawdzie nie na spektaklu, ale na próbie. „Wcisnęłam” się tam prywatnie – dzięki temu, że koleżanka spotkała pod operą znajomego lwowskiego przewodnika. Przedtem bezskutecznie czarowałyśmy w holu pana z kluczami.W naszej wycieczce nie było w planie zwiedzania budynku opery, a bardzo chciałyśmy wejść. Jest przepiękna w środku. Tylko zdjęcia mi się nie udały, bo było za ciemno. Uczestnicy wycieczki zapragnęli być na spektaklu i teraz organizowany jest taki wyjazd. Chętnych jest tak dużo, że zamówiono drugi autokar.Bardzo się cieszę Andante, że sprawiłam Ci przyjemność.
Witaj Elu. Dziękuję za prezent i spieszę spróbować rozwikłać zagadki. Na pierwszej fotce to najprawdopodobniej stół konferencyjny z Pałacu Potockich pod Jałtą na Krymie, gdzie w lutym 1945 wielcy tego świata decydowali o o jego losach. Na drugiej fotce mamy „czarną kamienicę” przy Rynku 4 we Lwowie – piękny przykład lwowskiego renesansu. Przed ośmioma laty zrobiła na mnie prawdziwe wrażenie. Drugiej takiej nie ma:) Na trzeciej fotce mamy chyba tzw. „pchli targ” nieopodal Teatru-Opery we Lwowie:)ale pewności nie mam. A czwarta fotka przedstawia pomnik Lotników Amerykańskich na Cmentarzu Obrońców Lwowa. Pomnik powstał w 1925 roku ku czci trzech poległych pilotów amerykańskich, którzy walczyli dla nas w wojnie polsko-bolszewickiej. Nurtuje mnie ta trzecia fotka…. Pozdrawiam
Wiesz Kolekcjonerze, ja się trochę gubię już, gdzie co było, tak bogaty i w szybkim tempie mieliśmy program zwiedzania. Wydaje mi się że dobrze lokalizujesz lwowski targ z książkami. Kolekcjonerze, a czy ten napis na pomniku lotników jest jakiś… wstydliwy? kłamliwy? nie na rękę?, że został zaszpachlowany?
Z tym napisem to nie mam pojęcia. To taka trudna i zagmatwana historia z tym cmentarzem, że wszystko jest możliwe – poszukam coś na ten temat. a targ o którym, myślę znajdował się na prawo patrząc na czoło Opery, trochę w głębi uliczkę dalej….Było tam mnóstwo przedwojennych tygodników, również kolorowych i roczniki gazet.
Tak, tak! Dokładnie tak. Sprawdziłam w zdjęciach. Za tą lokalizacją targu przemawia kolejność zdjęć.
Na zdjęciu „Dla Anny” intryguje mnie zdjęcie , na którym korpus lecącego ptaka tworzy jedną linię z konturem wzgórza lub lasu /?/ w tle. Zaskakujące ujęcie. Świetne.
Bet, sama jestem zaskoczona. W obiektywie tego nie widziałam, tym bardziej, że już się ściemniało. Ale tę górę dla Anny namiętnie fotografowałam, wiedząc, że wiele zdjęć się nie uda o zmierzchu. Bardzo mi zależało, bo jest to Ajudah – słynna góra, o której sonet napisał Adam Mickiewicz. A jaka piękna legenda jest o Ajudahu.
Przepiękne zdjęcia. Już się cieszę na resztę.Pozdrawiam serdecznie
Hanno, żałuję, że słabo mi wyszły zdjęcia wewnątrz Opery Lwowskiej. Wiele jest także robionych pod słońce, ale na wycieczce nie ma możliwości wrócić drugi raz w to samo miejsce, gdy słońce się przesunie. Niedługo zacznę robić album Lwów. Mam jednak kłopot, bo prawie na wszystkich zdjęciach są ludzie,którzy mogą sobie nie życzyć publikacji w galeriach internetowych. Można zresztą niechcący rozbić jakieś małżeństwo hi, hi… gdy żona zobaczy męża za rączkę z dziewczyną na plaży, a przekonana była, że on w delegacji.
ciekawe czy ja się znajdę w gronie wyróżnionych ?????
A pewnie… pewnie… Kartka już gotowa, czeka na opisanie i publikację.
Bet już widziała kilka dni temu. Upewniałam się, czy Jagodzie się spodoba. Bet, nie zdradź tylko proszę, w jakim klimacie jest kartka, bo to wyjątkowa niespodzianka.
Zaświadczam, że prezent dla Jagody czeka na publikację. Od dawna czeka. Ale nic więcej nie powiem. Nie powiem też kto jeszcze dostanie prezent. Trala,la… wiem ale nie powiem!
Bet,ciiiiiiiiiiiiiiiiiii…ani mru…mru…To mają być niespodzianki.
Nie pisnę ani słówka…..
AlEllu, bardzo dziękuję. Wzruszyłam się Twoim prezentem i pamięcią o mnie. „Sonety krymskie ” poznałam już dzieciństwie. a potem na lekcjach języka polskiego w liceum je interpretowałam i analizowałam. Pomnik znam bardzo dobrze, bo szkoła, w której przepracowałam całe swoje zawodowe życie, nosiła imię Adama Mickiewicza.Serdecznie pozdrawiam.
Wiesz Anno, kiedy tak płynęłam statkiem spacerowym i długo… długo obserwowałam Ajudah, odczuwałam wewnętrzny spokój. Zdawało mi się, że żyję w harmonii z tym, co mnie otacza. Boję się wody, a morze, kiedy jest spienione – takie jak w pierwszej części sonetu – budzi we mnie grozę. Tego dnia było jednak spokojne i czułam się bardzo „swojsko” i bezpiecznie. Słońce zachodziło… zobaczyłam, jak morze mieni się i lśni. Zupełnie, jak w sonecie… to srebrne, to tęczowe… I choć chwilami czarne, to… po prostu piękne i nie wzbudza żadnego lęku i zagrożenia. Nie wiem, czy moja ilustracja sonetu jest trafna, ale to właśnie chciałam oddać na tym zdjęciu z ptakiem. Taki spokój i harmonię… Jak słusznie Bet zauważyła, nawet ptak swoim kształtem „zharmonizował” się z linią góry. Pomyślałam o Tobie – jak też Anna by w tej chwili patrzyła i odczuwała, która po stokroć lepiej przecież zna naszego wieszcza i jego sonety. W Czufut-Kale… to już brak słów. Kiedy usiadłam na skraju ścieżki nad przepaścią i popatrzyłam w dal, to wyobraziłam sobie Adama Mickiewicza, jak siedzi w tym samym miejscu, macha nogami i…układa w myślach strofy… Zdawało mi się, że jestem „na minarecie świata”.
Odwiedziłaś chyba juz wszystkie strony świata.
Nie, nie wszystkie. Na północy nie byłam.
Ach…szkoda 😦 To piosenka rockowa :)A tytuł jest jednocześnie nazwą zespołuPozdrawiam Serdecznie
Anniko, może nie mam jakiegoś programu do otwierania piosenek?
Pingback: Kijów-Odessa-Krym-Lwów | alE blogowanie
Pingback: Krym. Droga nad przepaścią w Czufut-Kale | alE blogowanie