Moja koleżanka ma syna w klasie maturalnej. To wyjątkowy humanista. Martwi się więc czekającą go w tym roku maturą z matematyki. Ma żal, że nie dowiedział się o tym w pierwszej klasie liceum. Przed takim problemem stanęło wielu tegorocznych maturzystów, którzy nie przykładali się do nauki matematyki, stawiając na inne przedmioty i rozwijając zainteresowania humanistyczne.
– Sami nauczyciele zbytnio nie motywowali do nauki i nie naciskali na humanistów, traktując matematykę po macoszemu – mówi koleżanka.
– I co teraz? Pytam z zaciekawieniem, ale też zaniepokojeniem.
– Konieczne są korepetycje, które w przypadku matematyki bardzo podrożały z okazji obowiązkowej matury z tego przedmiotu.
Słyszałam też wypowiedź uczennicy ze szkoły plastycznej.
– Przecież w naszej szkole wszyscy są z myśleniem abstrakcyjnym! Gdzie nam do matematyki? Nie wiem, czy nawet korepetycje przez tak krótki czas pomogą. Co innego uczyć się pilnie czy wspomagać korepetycjami 2 – 3 lata. Teraz mamy za mało czasu. Nie nauczymy się, bo matematyka ciężko wchodzi do artystycznych, abstrakcyjnych głów.
Uważam, że postawiono uczniów zbyt późno przed tym problemem i jest to… świństwem?
Uważam, że nowe zasady, jeśli już musi być królowa nauk na maturze, powinny dotyczyć nowych uczniów, czyli pierwszoklasistów.
A w ogóle co to za szkolnictwo, które opiera się na ‚szarej strefie’, bo jak inaczej nazwać powszechne korepetycje?
Przypomne tylko, ze matematyka to tradycyjnie krolowa nauk humanistycznych…
Witaj, dziękuję za odwiedziny i komentarz.Galileusz twierdził, że matematyka jest alfabetem, przy pomocy którego Bóg opisał wszechświat. Jest też definicja, że matematyka jest królową sukcesu.
Ja jednak znam taki tradycyjny podział:- nauki ścisłe czyli matematyka, logika i pochodne,- nauki przyrodnicze czyli nauki zajmujące się światem zewnętrznym w stosunku do człowieka /najważniejsze z nich to fizyka, chemia, biologia, nauki o Ziemi/,- nauki humanistyczne zajmujące się człowiekiem i jego wytworami /najważniejsze z nich to historia i jej pochodne, filozofia, nauki o języku/- nauki społeczne zajmujące się społeczeństwem /np. politologia, socjologia, pedagogika, psychologia, stosunki międzynarodowe, ekonomia/.Jakoś nigdy nie spotkałam się z nazywaniem matematyki nauką humanistyczną. Sama też nie uważam jej za królową nauk humanistycznych.
Prawda – zgadzam sie – w dzisiejszym swiecie istnieje taki podzial. Ale od Starozytnosci do Renesansu matematyka razem z filozofia byly naukami stricte humanistycznymi. Zauwaz jak czesto w historii filozofowie, teologowie i pisarze byli rownoczesnie doskonalymi matematykami.
… aaa, to bardzo dziękuję, bo nie wiedziałam o tym.Zawsze mówiłam, że prowadzenie bloga jest także kształcące. Pozdrawiam serdecznie:)
AlEllu, o ile pamiętam, to od dawna wiedziano, że w 2010 roku będzie obowiązkowa matematyka. Chyba tak samo jak ja zdawałaś ten przedmiot i jakoś nam się udało. Udało się też mojemu synowi, który wybrał matematykę. Na moje pytanie, dlaczego właśnie ten przedmiot, usłyszałam, że najłatwiej jest ściągnąć.Jednak teraz program matematyki jest chyba o wiele trudniejszy niż kiedyś. Wczoraj słyszałam w TV, że obleje 50% maturzystów, jaki więc jest sens powracać do królowej nauk?Zobaczymy, jakie będą wyniki po próbnej maturze.Pozdrawiam z zaśnieżonego miasta.
Anno, z relacji uczniów i ich rodziców (tych, z którymi rozmawiałam) wywnioskowałam, że rozpoczynając naukę w liceum nic o obowiązkowej matematyce na maturze nie wiedzieli. Także ich nauczyciele, którzy nie wymagali od „nie matematyków” zbyt wiele.W szkole, w której jest syn koleżanki wręcz matematykę bagatelizowano. Wpadł więc w panikę, a matka nie wie, jak opłacić korepetycje, bez uszczerbku dla garnków i lodówki w domu.
Pomyliłam się Anno, ten chłopiec jest w technikum.
AlEllu, pamiętam dobrze, jak się cieszyłam, że moja córka nie będzie zdawać matury z matematyki, więc u nas dobrze wiedziano o maturze z matematyki w 2010 roku. Zresztą czasami też słyszałam o tym w TV, nie wiem, jak u Was ta wiadomość się nie rozniosła po szkołach- to chyba czyjeś zaniedbanie. Poza tym jak by nie było, nauczyciele nigdy nie powinni lekceważyć matematyki, tylko porządnie uczyć, bo przecież absolwenci wybierają politechnikę, a tam matematyka jest obowiązkowa.Teraz trzeba będzie wyrzucić pieniądze na korepetycje.Pozdrawiam.
Nie wiem Anno, jak to było dokładnie w tej szkole. Ja się nie interesowałam, więc nie pamiętam, kiedy o projekcie matematyki na maturze usłyszałam. Smoothoperator wyjaśnił, że „…Niepoinformowanie może dotyczyć uczniów technikum (obecnych maturzystów, a uprzednio uczniów klasy I”Natomiast o tym, że akurat w tej szkole, a szczególnie klasie, do której opisany w notce chłopiec uczęszcza, jest bardzo niski poziom matematyki, to słychać od dość dawna. Tak samo było w gimnazjum, zaległości z którego nie zostały nadrobione. Nie wiem, ile w skali całego kraju jest takich szkół i klas, ale jeśli brać uwagę powszechne korepetycje, to skala nieprzygotowanych przez szkoły do matury z matematyki jest chyba ogromna. Dlatego uważam, że wszelkie reformy szkolnictwa, jeśli już muszą być, należy robić od podstaw i z dużym rozmysłem oraz tak, aby chociaż już w I klasie gimnazjum było wiadomo, jakie przedmioty obowiązują na maturze.
Witaj allEluWreszcie znalazłem chwilę czasu, żeby wpaść na twojego blloga z rewizytą. Temat, który poruszyłaś jest od jakiegoś czasu poruszny w mediach i z moich obserwacji (a także wypowiedzi różnych profesorów) przywrócenie matetmatyki na maturę to konieczność, którą wymusza gwałtowny rozwój cywilizacji, a zwłaszcza postęp techniczny. Usunięcie matematyki z matur spowodowało odpływ studentów ze studiów technicznych, a to w dłuższej perspektywie może okazać się (o ile już tak nie jest) przyczyną zapóźnienia technologicznego gospodarki, a co za tym idzie również cywilzacyjnego. Jednak, jak to zwykle u nas decydenci ocknęli się z „ręką w nocniku” i robią kolejną „akcję”, która ma nadrobić ponad 20 lat zaniedbań. (Ponoć studenci wielu kierunków studiów technicznych mają dostawać po 1000 zł stypendium, za to tylko, że będą na tych kierunkach studiować).Niechęć młodzieży do matematyki jest dość powszechna, moja córka, która właśnie poszła do gimnazjum też za nią nie przepada. Jednak matematyka jest podstawą i doskonałym ćwiczeniem umiejetności kojarzenia faktów i logicznego myślenia, które przy rozwiązywaniu problemów (zwłaszca natury technicznej) jest niezbędne. A przecież technika, szeroko rozumiana, coraz bardziej nas osacza, a przy tym jest coraz trudniejsza i znacznie bardziej skomplikowana niż 20 lat temu. Jesli nie przywrócimy matematyki na maturze, nie będziemy mieli nie tylko szansy tę technikę tworzyć (bo tą już chyba dawno utraciliśmy), ale nawet nie będziemy umieli korzystać z tego co wymyślą inni, bo będzie to dla nas „czarna magia” i powoli znajdziemy się na peryferiach cywilizacji. (o ile już na nich nie jesteśmy). Żeby procesy te odwrócić potrzebna jest głeboka mądra dyskusja, której niestety w zdominowanych przez humanistów mediach zupełnie brak. pozdrawiam i zapraszam do siebie na obrazkowego bloga o kawałku historii rozwoju techniki http://miniauto-43.blog.onet.pl/
Witaj, witaj Artemis:)A jaka owocna ta rewizyta.Nie ulega wątpliwości, że bez matematyki Polska będzie zapóźniona wobec świata postępowego. Dlatego należy przywiązywać wagę do chociaż elementarnego wykształcenia matematycznego. Czy jednak nie powinno się tego robić od początku ścieżki edukacyjnej, a nie stawiać przed faktem zdawania matury z matematyki uczniów do niej nie przygotowanych odpowiednio? Mówi się, na podstawie próbnego egzaminu, o zaniżonym poziomie matury. Czy słusznym jest zmuszanie, by potem obniżyć poprzeczkę?
Tak sobie pomyślałam, że do rozwoju techniki nie potrzeba aż 100 procent matematyków, czy 100 procent magistrów z politechnik. A umysłu humanistycznego czy artystycznej duszy i tak politechnika „nie przerobi” choćby i 5 000 stypendium płaciła.
Wiesz Elu, że korepetycje to teraz jakaś plaga, a niektóre chyba są zupełnie niepotrzebne. Pamiętam, jak koleżanka z pracy posłała dziecko na korepetycje z chemii, bo dziecko nie mogło się nauczyć układu okresowego pierwiastków, a przecież nie wszystko trzeba było uczyć się na pamięć, tylko te najważniejsze pierwiastki i ich symbole. Rodzicom wydaje się, że korepetycje to konieczność, że bez nich żaden uczeń sobie nie poradzi. Ja też zdawałam maturę z matematyki, a orłem nie byłam. Nie pamiętam, żeby ktoś brał korepetycje, przed maturą mieliśmy kilka dodatkowych lekcji, gdzie głównie rozwiązywaliśmy zdania, które kiedyś były na maturze. I jakoś poszło. :))) Mimo wszystko współczuję tym obecnym maturzystom, bo teraz wszystko jest takie dziwne i często nieprzewidywalne. Wolałam już swoja stara maturę. :)))
Rozyna, ja też zdawałam matematykę. Nikt z mojej klasy korepetycji nie brał. O korepetycjach się nawet nie słyszało. W mojej szkole były dodatkowe zajęcia w grupach: 1 – dla zdających matematykę na studia, 2 – dla słabych z matematyki. I to wystarczało.Obecnie, powszechność korepetycji mnie zdumiewa. O co tu chodzi? To po są szkoły, do ‚licha jasnego’?
Witam Wszystkich gości wraz z miłą gospodynią tego miłego kącika!Tym razem wypowiem się krótko.Fizyki nie da się dobrze poznać bez matematyki, matematyki nie pojmiemy nie potrafiąc logicznie myśleć, w chemii też matematyka jest niezbędna.Pozdrawiam
Witam, witam Nikolasie i dziękuję za ciepłe powitanie Gości tu bywających.Masz rację. Sama wiem, jak trudno jest rozwiązywać zadania z fizyki, jeśli ma się braki matematyczne. Warto też umieć policzyć odsetki kredytu, by sprawdzić, czy bank nas nie oszukał. Z drugiej jednak strony, tak się zastanawiam, czy matematyka powinna zamykać drogę do kształcenia się na wyższych uczelniach np. muzykom, historykom czy artystom malarzom? I czy swój czas i pieniądze rodziców powinni tracić na matematyczne korepetycje?
Moja miła koleżanko!Obawiam się, że jakby nagle przestały działać wszystkie komputery, to bez nas umiejących wykonywać obliczenia w kompie pod czaszką, reszta sobie by w nijaki sposób nie poradziła.Dopiero by zaczęli nas cenić 😉 !!! 🙂
Dla mnie może się psuć, he… he…Ja jestem z tych, co to muszą mieć kartkę i długopis, żeby cokolwiek policzyć /oczywiście proste wyliczenia, takie przydające się w codziennym życiu/.Całki, które musiałam wkuwać w szkole pożarniczej w ogóle mi się nie przydają.
… i co najciekawsze nic z tych całek nie pamiętam i nie umiem. Jestem więc żywym dowodem na to, co daje uczenie się tylko dla zdania egzaminu. Tak też odbieram dzisiejsze przygotowywanie się do matury z matematyki przez uczniów, którzy z przedmiotami ścisłymi nie będą mieli nigdy w życiu do czynienia, poza np. wyliczaniem, ile metrów kwadratowych wykładziny kupić na podłogę.
Wszystko zależy od wykładowcy! Nienawidziłem chemii jak święty Michał diabła.Ale na trzecim roku ogólniaka przyszedł do nas nowy wykładowca!Prowadził wykłady krótkie i bardzo interesujące.Wykład zaczynał od szybkiej kartkówki – 5 lub 6 konkretnych pytań z poprzedniego wykładu. Na karteczkach wypisywało się jedynie odpowiedzi.Szybko zebrane i przeglądnięte. On sprawdzał a my w tym czasie mieliśmy do przeglądu zagadnienia dnia czyli przegląd strony podręcznika.Potem były wyjaśnienia tematów niezrozumianych z poprzedniego wykładu i wykład nowego tematu lub dokończenie zagadnienia rozpoczętego wcześniej.Najczęściej wykład się kończył minimum 5 minut przed końcem lekcji i wtedy był czas na kawały.Do dziś wielu przeciętnych chemików nie ma startu do mnie w tej dziedzinie.To był facet którego będę zawsze pamiętał z bardzo wielkim szacunkiem.Oby takich było więcej.
Nikolas, to Twój nauczyciel chemii jest chyba bratem mojej chemiczki, ale tylko w kwestii kartkówek. U nas też były na początku lekcji kartkówki i też były od ręki sprawdzane, bardzo szybko, jeden rzut oka na kartkę, zauważony jeden błąd i:- bzdura! Dwa!No i dużo uczniów miało po kilkanaście i więcej dwój (jedynek nie było wtedy). Kiedy dyrektor na radzie pedagogicznej podniósł larum, jak może tyle ndst być, to pani chemiczka przyjmowała zasadę w wystawianiu ocen na okres, że np. za 10 i mniej niedostatecznych otrzymywało się dostateczny, a powyżej niedostateczny. To liczba oczywiście wymyślona w tej chwili, bo nie pamiętam dokładnie, ile tych dwój było. Więc najlepszym sposobem zaczęło być spóźnianie się na lekcję, albo opuszczanie lekcji (można było pójść np. do szkolnej dentystki, albo higienistki, bo coś boli), by magicznego 10 ndst nie przekroczyć. Powiesz, a nie lepiej było się nauczyć? Dla średniaków nauka nie pomagała, bo przeważnie z tych kartkówek była dwója – nawet za jeden błąd, albo piątka – wszystko dobrze. Były też dwóje łamane na zero, dla zróżnicowania lepszych i gorszych dwójarzy, ale to chyba z fizyki było.Trzeba jednak przyznać, że nasza nauczycielka bardzo dbała o chemicznych orłów, którzy osiągali wysokie miejsca na olimpiadach chemicznych. Za to była ogromnie ceniona przez władze oświatowe.
Eeee tam 😉 nic tych rzeczy :)Nasz nie stawiał dwójek z kartkówki 🙂 Stawianie dwój go nie bawiło!On z kartkówki wyciągał wnioski czego kto nie zrozumiał.Dlatego był krótki powrót do poprzedniej lekcji by wytłumaczyć niejasności.Jak już był sprawdzian, to najniższa ocena to było 3+. To go dopiero bawiło – przynosiło mu satysfakcję, że jego uczni nie prześcignie żadna inna grupa 🙂
No i dzięki temu nauczyłeś się chemii i ją pamiętasz.A ja pamiętam z chemii tylko:- bzdura! Dwa! No i fotel dentystyczny :)))
To i tak bardzo wiele ;)Gdyby nie Łaszewski (tak się nazywał) to pewnie bym mniej wiedział 😉
Hm, alEllo, ale chyba wiesz, że całki m.in służą do obliczania pola różnych powierzchni, jak również i objętości?
He.. he… Mario Dora, już ja tam wykładzin przed zakupem całkować nie będę 😉
Czyli nic nowego pod Słońcem… Zasadne pozostaje pytanie, czy nie powinno się przyszłych inżynierów, studentów SGH i informatyków do ostatnich dni liceum „zabawiać” recytowaniem w kolejności premierów i wicepremierów międzywojnia? ;))))
Jakby na to nie patrzeć, Cyniku, to jestem przeciwna zamykaniu drogi na studia artystycznym, humanistycznym duszom i umysłom. Wszystkim zresztą umysłom. A wydaje mi się, że to właśnie uczyniono. Trudno bowiem mi sobie wyobrazić pianistę ćwiczącego po 7 godzin dziennie, jak w przerwach między etiudami biega na korepetycje z matematyki. Wiem coś o tym, bo mam muzyka w rodzinie. Także artystkę malarkę.
Co do życiorysów i dat to ja byłem wyjątkowo opornym uczniem.Krótki czas miałem wojnę z polonistką o życiorysy – za nic w świecie nie potrafiłem ich zapamiętać.Pewnego dnia nawet zostawiła mnie po lekcjach i przepisywałem jeden życiorys 20X. Na drugi dzień pierwsza lekcja i ostatnia to był Polski.Na pierwszej lekcji omawiała „Odę do młodości”. Na ostatniej zamierzała mnie zapytać o życiorys, ale najpierw zapytała o temat poprzedniej lekcji i ja jej wyrecytowałem całą odę jak z nut. Oczy zrobiła tak wielkie jak koła od bicykla.Zapytała o życiorys i tu klapa bąkałem jak przedszkolak i jeszcze na dodatek źle.Od tego czasu nigdy już nie zapytała mnie o żaden życiorys.
PS Co do dat.Wydarzenia z Historii Starożytnej recytowałem jak tą „Odę Do Młodości” ale jak padło pytanie o daty tych wydarzeń, to już była cisza jak makiem zasiał, a ponieważ jestem głuchy, to podpowiedzi zbytnio nie słyszałem.
pgKaAV qyorllvkuhya
Witaj Elu,Jeśli tegorocznego maturzystę nie poinformowano o tym, że matematyka będzie przedmiotem obowiązkowym na maturze, to ta akurat szkoła popełniła błąd. Niepoinformowanie może dotyczyć uczniów technikum (obecnych maturzystów, a uprzednio uczniów klasy I) – to gwoli ścisłości.Oczywiście nie przekonuje mnie argument, że matematyka z tego powodu, że nazywana jest królową nauk, powinna być przedmiotem obowiązkowym na maturze. Błędem jest myślenie, że jeżeli matematykę zdawać się będzie na maturze obowiązkowo, to przybędzie studentów studiujących kierunki politechniczne.Co by nie mówić, matematyka jest przedmiotem kształtującym myślenie abstrakcyjne. To oczywiście prawda, lecz aby dojść samodzielnie do tej prawdy, należy najpierw opanować sztukę NAUCZANIA matematyki od podstaw w taki sposób, aby uczniowie najpierw poznali PODSTAWY matematyki, czy to, co matematyka może dać każdemu z nas w życiu. (zapewne pochodna funkcji, funkcja kwadratowa czy rachunek różniczkowy nie są zagadnieniami tak bardzo potrzebnymi w życiu przeciętnego Kowalskiego jak umiejętność pisania i czytania ze zrozumieniem, znajomość języka obcego, czy też pewnej niezbędnej wiedzy o człowieku, potrzebnej dla zachowania zdrowia, właściwego odzywiania się, etc.)Przeglądając podręczniki do matematyki stwierdzam z przykrością, że ŻADEN z nich nie jest w stanie zachęcić uczniów do uczenia się matematyki. Być może dlatego, że ich autorami są MATEMATYCY, którzy uważają, że skoro i tak MATEMATYKA jest KRÓLOWĄ nauk, to logiczne myślenie przy formułowaniu i układaniu treści podręcznika już ich nie obowiązuje.Może to trochę przewrotna teza, ale chyba warta przemyśleń, zwłaszcza, że to matematyka jest chyba najmniej lubianym przedmiotem w szkole, to matematyki uczniowei boją się najbardziej. Riposta na tę tezę zwykle bywa taka: matematyka nie jest lubiana, bo wymaga od uczniów myślenia. To prawda, ale prawdą jest również to, że tego MYŚLENIA należy NAUCZYĆ, a nauczyć można jedynie wtedy, gdy uczeń widzi SENS, POTRZEBĘ uczenia się i pokazuje mu się, że umiejętności, jakie zdobędzie, będzie mógł SPOŻYTKOWAĆ w życiu,pozdrawiam
Smoothoperator, bardzo dziękuję za uściślenie. Faktycznie ten młodzieniec jest w technikum. Jakoś odruchowo napisałam liceum. Co do nauczania matematyki to myślę, że wiele też (oprócz dobrych podręczników) zależy od nauczycieli. Ja nie umiałam nauczyć się, ani nie potrafiłam matematyki zrozumieć. Kiedy jednak na krótko na zastępstwo przyszła inna nauczycielka, od razu w głowie mi się rozjaśniło wszystko to, co dotychczas było zaciemnione i zagmatwane. Klasa tej nauczycielki najlepiej zdała matematykę na maturze.
Witaj Elu, o nauczycielach uczących matematyki celowo nie napisałem w związku z tym, że niejako występowałbym z pozycji nadrzędnej wobec nich :-)Ale oczywiście, że od nauczyciela bardzo wiele zależy. Wiem jednak i to, że konstrukcja programów nauczania, ilość godzin, zbyt mało czasu na powtórzenia materiału przy przeładowanych programach, zmiany podstawy programowej, nauczanie „pod zdanie matury” (dotyczy to zresztą nie tylko matematyki), często zbyt duża liczba uczniów w zespołach klasowych, to wszystko powoduje, że ratunkiem dla zdających maurę stają się korepetycje. Tak nagminna obecność korepetycji w polskim systemie oświaty oznacza ni mniej ni więcej jak porażkę całego systemu,pozdrawiam
A czy obecny podział na gimnazjum i liceum również na to nie wpływa? Wydaje mi się, że poprzednio było lepiej, bo do technikum czy liceum szli ci uczniowie, którzy chcą się uczyć i nauczyciel /z małymi wyjątkami, ale te wyjątki zwykle po pierwszej klasie, albo półroczu przenosiły się jednak do zawodówek/ miał zdolnych i chcących, a do zawodówek szli mniej zdolni i mniej chcący. Teraz w gimnazjum są tacy i tacy. Chodzi mi o to, że ci chcący i zdolni w grupie podobnych sobie uczyli się aż 4 – 5 lat. Przekonana nie jestem, tak sobie tylko główkuję.
Elu, jak wiele rzeczy w Polsce, tak i reformę oświaty (tu polegającą na włączenie drugiego szczebla edukacyjnego w postaci gimnazjum) przygotowuje się bez przemyślenia. Nie znam racjonalnych powodów, które wymuszałyby takie zmiany. Byłem temu przeciwny, ale przecież żadnego wpływu na tę decyzje nie miałem.Odpowiem krótko. Tak, podział na szkołe podstawową, gimnazjum i szkołę średnią może być przyczyną tego, iż wskutek niezachowania pewnej logicznej ciągłości w nauczaniu matematyki, dzieciaki mogą mieć z nią większe problemy,pozdrawiam
To co napisałeś jest akurat sednem zasadniczym tej sprawy.Dodam jedynie, że podręczniki pisane są nie przez entuzjastów matematyki, lecz (jak to nazwałeś) przez matematyków – zwykłych ludzi którzy opanowali sztukę, ale serca specjalnego do tej sztuki nie mają.To dokładnie tak jak z opisanym przeze mnie wykładowcą chemii. Tylu mnie uczyło a ja jej nienawidziłem i wystarczył on jeden, bym stał się entuzjastą tej nauki.
Hej!Ja matmę zdawałem na maturze. Moi rodzice też. A jeśli ktoś nie humanista to ma nie zdawać przedmiotów humanistycznych.Korepetycje były i będą. Jedni rodzice kupują lepsze samochody i wycieczki zagraniczne, drudzy rodzice tłumaczą, że „nauka to potęgi klucz” I posyłają dzieci na dodatkowe zajęcia. Ja na takie chodziłem. Syn też chodzi i to chętnie.Teraz ma niemiecki przez Skype ze studentką z Wiednia, oraz matmę w soboty. Jeździ na Śródmieście.Pozdrawiam z żoliborskimi klonami:)Vojtekwww.warsawman.bloog.pl
Vojtek, wiesz, ja miałam na myśli korepetycje takie nie rozwijające uczniów PONAD odfajkowanie zaliczenia przedmiotu, jak np. muszą to zrobić te uczennice ze szkoły plastycznej, tylko po to, aby zdać maturę i mieć otwartą drogę na Akademię Sztuk Pięknych.Chodzi mi o to, że uczenie się na korepetycjach zamiast w szkole, stało się jakąś powszechną plagą, wręcz wyręczającą szkołę. Czym innym według mnie są dodatkowe zajęcia, jak np. ten niemiecki Twojego syna, albo dodatkowe lekcje z matematyki, bo syn pewnie nie zamierza być skrzypkiem czy artystą malarzem. A co do „nauki – potęgi klucza”, przypomniało mi się takie powiedzenie, które w latach szkolnych wpisywaliśmy sobie do pamiętników: „Ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz. Jak dużo kluczy zdobędziesz, to woźnym będziesz”. To – dla żartu. A na poważnie i dosłownie stosuje je mój znajomy magister będący portierem u dobrze ustawionego biznesmena bez matury – nazywanego człowiekiem sukcesu.Jak słyszę też o inżynierach i lekarzach na zmywakach gdzieś w świecie, to tak sobie myślę, że wpis w pamiętniku okazał się ponadczasowy.
Czy Wam, po otwarciu bloga, wyskakiwała taka agresywna reklama na cały ekran, czerwono-czarna, ze szponami z pazurami, z napisem ‚w szponach okazji’. Mało zawału nie dostałam. Aż trzęsę się, tak się wystraszyłam.
Pozwolę sobie wtrącić swoje „trzy grosze” względem matematyki. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Całe pokolenia uczyły się tej matematyki, zdawały maturę /o wiele trudniejszą niż dzisiejsza/ i żyją. Sęk w tym,że zaczęto tą biedną matmę lekceważyć już jakieś „pokolenie” do tyłu i teraz jest raban i płacz. Niepotrzebnie.W dzisiejszy świecie techniki taka wiedza jest potrzebna każdemu – humaniście też.Rzecz w tym aby zachować właściwe proporcje ale miminum programowe znać trzeba i już. I nie straszyć matematyką nikogo ! To się da opanować !
Acha…i jeszcze w sprawie korepetycji. Zawsze się dziwiłam skąd taka skala tego zjawiska. Obserwując na codzień pracę w szkole jestem zdania, że każdy przeciętny uczeń korzystając z nauki w szkole i solidnie ucząc się samodzielnie w domu jest w stanie osiągnąć przyzwoite wyniki. Korepetycje są w dużej części „przykrywką” dla rodziców i uczniów w myśl zasady : korepetytor to za mnie zrobi, płacę za korepetycje więc m pomagam mojemu dziecku
Bet, oj straszna, straszna ta matematyka;) 🙂 Na samo wspomnienie… Ech… złe mam matematyczne wspomnienia. Jak pomyślę, jaki ogrom wysiłku i czasu musiałam włożyć w nauczenie się, zupełnie niewspółmierny do efektów, to naprawdę żal mi tego czasu, nerwów, zdrowia i łez wylanych.
Witaj Elu! Dopiero po tej informacji (25 lat) zorientowałem się ile to ja już lat jestem „po naukach”. „Moja” matematyczna (ustna) matura to był „mały pikuś”. Wzory Viety i ich wyprowadzenie – pamiętam do dzisiaj.Pozdrawiam!
Oj tak, Jerzy, też właśnie uświadomiłam sobie upływ czasu. Dawno to było, oj dawno, kiedy z matematyką zmagaliśmy się na maturze. Tyle, że Ty „pikusiowo”, a ja „morderczo”. Nie mogłeś podesłać mi ściągawki? 😉 :)))
bez tej matematyki mój szef w Angli odejmuje na kalkulatorze 40-20…oby polskie dzieciaki miały matematykę!!!!
Wiesiu, a może Twój szef czyni to tak zupełnie odruchowo, bo aż nie chce się wierzyć, że do takiego prostego wyliczenia potrzebny jest kalkulator.
Pamiętam pamiętniki szkolne:) I gdzieś tam mam taki pamiętnik na pamiątkę:)Samo wykształcenie nie wystarczy. Potrzebna jest jeszcze MĄDROŚĆ ŻYCIOWA, czyli praktyczne podejście do życia. Wybierając kierunek studiów to trzeba jeszcze się zastanowić JAKA JEST MOŻLIWOŚĆ ZARABIANIA W TYM ZAWODZIE? Jak ktoś kończy ASP to ma nikłe szanse, żeby z tego dobrze żyć. Tak samo jak kończąc rożne inne uczelnie artystyczne.Samo POSIADANIE WYŻSZEGO WYKSZTAŁCENIA niczego nie zapewni.Najwięcej płacą tam gdzie jest brak chętnych do pracy.Jeśli się kończy RESOCJALIZACJĘ to trzeba sobie zdawać sprawę gdzie się będzie pracować i ile zarabiać.Owszem bardzo dużo ludzi studiuje. To co ich interesuje NIE TE KIERUNKI GDZIE BĘDĄ MIELI PRACĘ.I coraz więcej młodych ludzi jest bezrobotnych od razu na starcie.Pozdrawiam pędzący do pracyVojtekwww.warsawman.bloog.pl
Tak jest Vojtku. Wszystko to prawda.Są jednak ludzie na tym świecie, dla których praktyczne i materialistyczne podejście do życia nie jest priorytetem. Stawiają na rozwój swoich pasji, wrodzonego talentu, często wręcz geniuszu, nie przywiązując wagi do sfery materialnej. Dzięki nim istnieje coś takiego, jak kultura i sztuka. Jestem przeciwna, aby drogę do rozwoju takim ludziom zamykały całki i różniczki na maturze. Czasami zarabiają bardzo dobrze, czasami klepią biedę, ale dzięki nim chodzisz do kina, na koncerty i wystawy.
Droga Pani Elu. Po raz pierwszy zajrzałem na tego bloga a to za sprawą Pani wpisu na blog Artemisa, którego swoją drogą od dłuzszego czasu jestem czytelnikiem. Temat korepetycji z matematyki baardzo mnie zainteresował. Mature na szczescie mam juz za sobą a przystepowałem do niej w 2002 roku gdy nie wiadomo było czy bedzie stara lub nowa, Noiwa juz wtedy zakładała matematykę. Dla mnie humanisty, który wybierał się na studia historyczne matma była na maturze niepotrzebna,. Nowo wybrana jesienia 2001 roku władza szczesliwie dla mnie nową mature wycofała co pozwoliło mi matematyki uniknac, A korepetytorzy z matematyki napewno tej zimy zarobią krocie.Pozdrawiam.
Witaj Kolekcjonerze:)Jak sądzę Twój nick nie jest przypadkowy, a ja ogromnie sobie cenię ludzi z pasją, coś kolekcjonujących i chętnie zobaczyłabym Twoją stronkę/bloga. Jeśli posiadasz, podaj proszę, adres.Bardzo też proszę, nie zwracaj się do mnie per pani, lecz bezpośrednio i swobodnie, jak to jest w naszej internetowej rodzinie.
Niestety nie posiadam bloga jak na razie, ale kolekcje mam sporą. Moze w niedalekiej przyszłosci.. Masz racje Elu z tą internetową rodziną…
Tak myślałam. Życzę więc zadowolenia z kolekcji i wszystkiego, co robisz. Powodzenia!
Witaj alEllo,poruszyłaś ważny problem matematyki na maturze. Niemniej bylo doskonale wiadomo dla uczniów juz odp pierwszej klasy, że będzie ona obowiązkowa. Tak więc skargi uczniów sa zupełnie nieuzasadnione. Mnie zreszta oburza trochę ta arogancja humanistów. To tak jakby ktoś o zainteresowaniach ścislych powiedzial, ze nie ma zamiaru uczyć sie polskiego. Tak jak język umożliwia nam porozumiewanie się, tak matematyka umożliwia logiczne myslenie i radzenie sobie w świecie, rozumienie go. Gdzieś do lat 80. matematyka byla na maturze obowiązkowa i nikomu nie przyszło do glowy narzekać. Wydaje mi się, że mlodzież jest strasznie dziś rozbałwaniona. Mnie martwi co innego, jak pokazali zadania z matematyki próbnej, to bylo to na żenującym poziomie, nawet chyba niższym niż gimnazjum. Poza tym znowu jakies testy, a nie rozwiązywanie zadań, czyli problemów. Czemu ma slużyć matematyka.Pozdrawiam i dziekuje za odwiedzanie mojego bloga, mimo robienia tam bagniska przez trolle.
A nie powinno być tak, że najpierw trzeba zacząć porządnie uczyć, na porządnych podręcznikach i przez porządnych nauczycieli, a potem dopiero na maturę przedmiot wprowadzić? Nawet dobre liceum czy technikum nie jest w stanie wyrównać poziomu i nadrobić braków z podstawówek i gimnazjów, w których odłogiem matematyka przez lata leżała.Młodzież jest, jaka jest. Chętnie przystaje do niskiego poziomu, jeśli szkoła taki serwuje. Potem oczywiście podnosi larum, czemu tak za bardzo się nie dziwię.
AlEllo, nie wydaje mi się, żeby było aż tak źle, Ostatecznie zdaje się egzamin gimnazjalny z matematyki i po podstawówce Cos mi się wydaje, że nasza młodzież zrobi.la się strasznie leniwa i ma roszczeniową postawę do życia. Chcialaby, żeby wszystko przychodziło samo, bez pracy. A matematyka wymaga wprawy, a więc robienia zadań.
Wiesz Mario Dora, ja matematyki nie kochałam. Spędziłam nad nią wiele czasu, a wyniki były niewspółmierne do włożonego wysiłku. A ile łez wylałam, to już nie wspomnę. Często też myślałam, czy moje losy nie potoczyłyby się inaczej, gdybym tyle samo czasu poświęcała na ulubione przedmioty, oraz rozwijała się w dziedzinach dla mnie stworzonych, do których predyspozycje wykazywałam od dzieciństwa.Dlatego, jak usłyszałam narzekania znajomych, a koleżanka – mama opisanego chłopca wypłakała mi się na ramieniu, jak to jej syn jest niezadowolony z matematyki na maturze i musi chodzić na korepetycje, co uszczupla ilość produktów wkładanych do garnka na obiad, to spontanicznie napisałam ten post, nie sprawdzając nawet, czy prawdę mówi, że w I klasie nie wiedział o obowiązkowej matematyce na maturze. No to mi się żal zrobiło młodzieży. Z tej żałości nawet liceum z technikum pomyliłam.
Szkoda Elu że nie chodziliśmy razem do szkoły.Była byś biegła z matematyki jak ja z chemii.Matematyka to był mój konik. Pomogłem wielu osobom w Ogólniaku. Ogólniak wieczorowy robiłem równolegle z zawodówką przyzakładową.
Jeśli dzięki Twojej, Nikolas, pomocy zadania domowe rozwiązywałabym w pół godziny, a nie przez pięć godzin, to chętnie z takiej pomocy bym skorzystała. Niestety… do wieczorówki nie chodziłam. Wieczorkami ślęczałam nad matematyką w domu.