Sezonowa zdrada ulubionej Afryki. III

  …czyli „udawanie Greka na tureckim kazaniu” oraz życie jak w Madrycie.

       Mam wizę i pójdę na spacer brzegiem morza! A zabita może mi nakukać, o!

       Życie, jak w Madrycie oraz Rzymie u Cezara, w tureckim hotelu w Kemer szybko się przejada. Jedzenie… hamak… czaj… jacuzzi. Jedzenie… poduchy… czaj… masaże. Jedzenie… leżak… czaj… kąpiel. Jedzenie… sjesta… czaj… hammam. Jedzenie…

Wiem, że Turcja to pomost między Orientem a Zachodem. Pojawia się więc pragnienie, by wyrwać się z przybytku błogiego lenistwa resortowego na poszukiwanie Orientu. Głośna  ulica nie zachęca do spaceru. Choć wiemy, że jest zakaz spacerowania plażą, razem z moją siostrą próbujemy stawić czoła tureckiej  policji i licznym plażowym ochroniarzom, wystawionym w słońcu co kilkadziesiąt metrów.

Na zawołania halo!, halo!, problem!, nie reagujemy.  A co! Skąd możemy wiedzieć, że to nas się przywołuje słowem „halo”?  W konfliktowej sytuacji milo się uśmiechamy i prawimy komplementy. Wysłuchujemy „tureckiego kazania” udając Greka. Rozumiemy, że plaże są prywatne, ale brzeg morza powinien być także nasz. Mamy przecież wizę na pobyt i przemieszczanie się po Turcji, a zatem i jej wybrzeże oraz wody terytorialne są chwilowo dla nas, o! Na nic nie zważając maszerujemy więc żwawo przed siebie. Najwyżej nas aresztują i trafimy w ręce policji o wdzięcznej nazwie ZABITA.

Podziwiamy lazur morza i kolorowe kamyczki, oplotkowujemy każdą plażę hotelową. Im bliżej centrum Kemer, tym plaże węższe i bardziej zatłoczone. Leżak przy leżaku. Nawet nie ma jak fotografować, bo widać tylko wylegujące się ciała.  Każdą drogą dochodzącą do morza skręcamy w głąb lądu. Orientu ani widu… ani słychu… Jedynie muezin  śpiewem wzywający na modlitwę przypomina, gdzie się znajdujemy.

Sezonowa zdrta ulubionej Afryki 3

Trafiamy do… „Amsterdamu”! Tu przeczekujemy burzę, żeby na plaży nie oberwać fruwającymi leżakami, po czym udajemy się na dalsze poszukiwania Turcji w Turcji. W Kemer  akurat z samochodów rozpylają mgłę przeciwko insektom, więc powracamy tą samą drogą – brzegiem morza. Na jednej z plaż podchodzi sympatyczny mundurowy i wyraża swój podziw dla odbytego długiego spaceru. Cieszy się, że nie miałyśmy problem ani od zabita, ani od fırtına (burza) i wskazując na zegarek czyni jednocześnie gest ok. Martwił się o nas przez kilka godzin.

 Znowu obgadujemy plaże,  które niezbyt nam się podobają.  Jedną natomiast chwalimy.

– O! Tutaj  fajnie mają. Jak VIPy. Wygodnie i przestrzennie. Leżaki nie tak gęsto, jak wszędzie i szerokie przejścia między rzędami, a także wiele miejsca na brzegu morza. Nie trzeba przeskakiwać przez nogi opalających się, albo wchodzić do wody by je ominąć.

– O! Podest z leżakami i hamakiem pod zadaszeniem dającym głęboki cień graniczy z zielenią hotelowego ogrodu. Bardzo przyjemnie jest tutaj!

Dalej odnajdujemy nawet wydmę i krzewy na brzegu morza.

– A te krzaki co tu robią?  Zupełne pustkowie. Czy nie minęłyśmy już dawno naszego hotelu?

– Minęłyśmy! Słońce skłania się ku zachodowi. Odwrót moja siostro!

Okazuje się, że wychwalałyśmy naszą plażę,  nie rozpoznaną po burzy, ponieważ pochowano materace oraz rzucające się w oczy czerwone i białe poduchy, a charakterystycznie zagospodarowane molo (leżaki, parasole, stoliczki i palmy w donicach) także na czas burzy uprzątnięto i świeciło pustkami, jak każde inne. Śmiejemy się! Uznajemy, że wydałyśmy obiektywną opinię o plaży hotelu Palmet Resort. Czasami tak jest, że człowiek chwali – wmawiając sobie uroki miejsca, w którym przyszło mu przebywać – dla dobrego samopoczucia. Na wiele rzeczy spogląda subiektywnie. A myśmy wychwalały zupełnie bezinteresownie… nie wiedząc, że to „nasze”.  Znaczy… pełny obiektywizm, hi, hi…

Uświadomione przez rezydentkę, na kolejne spacery brzegiem morza nie decydujemy się. Można mieć kłopot! To po co nad morze przyleciałyśmy? Z leżaka nie czuje się przecież w pełni smaku nadmorskiej aury. Nie łapie się wiatru we włosy ani kryształków soli pod sukienkę – moją sławną kreację specjalnie na spacery nadmorskie uszytą:

https://aleblogowanie.wordpress.com/2010/05/12/jak-zostalam-krawcowa/ (ponad 12 tysięcy wizyt w jednym dniu)

Co tu zatem robić? Podczas kolacji podejmujemy decyzję o wycieczkach (nie były w ogóle planowane).  Może rejs po zatokach Morza Śródziemnego? Albo w góry wyprawa? A  może Turcja turecka? Gdzieś ona przecież jest i pragniemy jej dotknąć.

Zapraszam do galerii: https://get.google.com/albumarchive/114175338512708624226/album/AF1QipP9OXY9r1RwdSBtO136kBwKAbAgUkFutqYzc7LI

77 uwag do wpisu “Sezonowa zdrada ulubionej Afryki. III

  1. Jeszcze raz powtórzę i powtarzać nie przestanę. Elunia to CIACHO! No dobrze..wiem,że za Elunię do lochu wtrącon zostanę,ale MUSZĘ dać świadectwo prawdzie!!! A już jestem taki,a takiemu to wszystko jedno.

    • Wielbłądzie tunezyjski, zaprowadzając w Tunezji demokrację, w czym ja także gorliwie i przyjaźnie kibicowałam i kibicuje nadal, zapomnieliście o tym, że plaże powinny być czyste i nie cuchnąć zeszłorocznymi zgniłymi glonami, których całe sterty leżą na wybrzeżu. A jak ten fetor pójdzie w głąb piasku, to trzeba będzie całe wybrzeże zebrać do worków i wywieźć, a przywieźć nad morze pół Sahary. Państwo policyjne gwarantowało turystom jednak większy komfort, niż to obecne „rozluźnienie”. Coś mi się zdaje, że nie ja jedna zdradziłam Tunezję i takich będzie coraz więcej. Do roboty wielbłądki do roboty zatem, o!.

  2. Elus Droga , bylas z siostra w A’-mie, a do mnie nie zapukalas??? he, he niegrzeczna, jestecie panie podobne- blizniaczki.Te kamyki przydalyby sie u mnie w ogrodzie, jednak wole biale, ale zdjecie(-a) piekne.buziaki

    • Berto, chciałyśmy zapukać ale ochroniarze odpędzają, tak Ciebie tam chronią. Na terrorystki wyglądamy czy co, że nawet koleżanki nie dają odwiedzić? Hi, hi…A tak na poważne, to zachęciłyśmy jedno małżeństwo do odwiedzenia Amsterdamu, ale oni w ogóle tam nie weszli. Nie wpuszczono ich. Nam się udało od strony plaży, bo pewnie ochrona schowała się w czasie burzy i nas nie zauważyli, że wchodzimy.

  3. Zgadzam się w pełni z opinia o plażach w Kemer. Są po prostu brzydkie a chwilami wcale ich nie ma – wszystko pokrywają leżaki. Paskudztwo. Ale nie wszędzie tak jest ! Orientu w kurortach tureckich „jak na lekarstwo” – sama „cepelia” i baaazar !!!!!!Ale mnie się i tak podoba.

    • A już paradoksem jest zakaz spacerowania. Tego mi najbardziej brakowało. Dla mnie największą atrakcją na wakacjach są właśnie długie spacery brzegiem morza. Pół roku na satelicie myszką już tam sobie chodziłam aż do samego portu… Można więc było nie jechać i dalej myszkować hi, hi…

      • Zgadza się. Prywatność plaż i dostępu do morza jest skandalem. Polskie prawo „wodne” na to nie zezwala. Uważa się, że rzeki, jeziora i morza są dobrem ogólnonarodowym a więc dostępnym dla każdego. Niektóre kraje europejskie mają inne regulacje np Niemcy grodzą prywatne plaże drutem kolczastym…..naprawdę to widziałam . Dlatego tak uwielbiam polskie morze, gdzie jest prawdziwa wolność spacerów aż do utraty tchu.I nie ma leżaków z parasolami.Są swojskie „grajdołki”. Niestety ceną za tą wolność jest temperatura, wiatr i często deszcz…. Jak widać nie można mieć wszystkiego .

        • Ja tam nie mam nic przeciwko leżakom, szczególnie na plażach kamienistych, bo mam delikatną swoją „panią” hi, hi, ale tych parę metrów na linii morza powinno służyć wszystkim. W Tunezji np. spacerowałam całymi kilometrami, nawet z kurortu do miasta. Ale jak się tylko nogę postawiło bliżej leżaków, to od razu gwizdał ochroniarz, który wprost z pod piachu wyskakiwał – wcześniej zupełnie niewidoczny. Bardzo mi się to podobało, bo odpoczywający są bezpieczni, a spacerujący mają wolność.

  4. Witaj Elu. Jednym słowemta kurortowa Turcja jest bardzo europejska abyśmy czuli się swojsko. Czy policjant również porozumiewał się z Tobą po rosyjsku?:) Aby było swojsko, oczywiście:) Pozdrawiam

  5. Cześć,Elu.Wiesz,kiedy byłem w Londynie,to w tym tygielku z rezerwą podchodzono do Murzynów,na Żydów nie zwracano uwagi,nie lubiano Arabów,ale bardzo bano się Turków.Do ich dzielnic wchodziło się tylko wtedy,gdy nie było wyjścia i to w dzień,nigdy w nocy.Pewnego dnia zabrakło nam papierosów,a do stacji benzynowej można było dojść przechodząc przez taką dzielnicę.Wtedy ja byłem tam trzy miesiące,mój kolega jakieś cztery lata.Mówił mi,abym szedł przed siebie szybko i patrzył przed siebie.Turcy Ci mają tam takie kluby z wielkimi szybami,które nie są niczym zasłonięte.Widać tam bilard i herbatę.Wtedy jednak wszyscy powychodzili przed drzwi.Miałem lekkiego cykora.Drugi raz spotkałem Turka w Szwecji.Mieszkał tam od trzydziestu lat i zajmował się rekonstrukcją starych pieców pokojowych.Przychodził często i kiedy spostrzegł,ze nie mówimy po szwedzku,rozmawiał po angielsku.I tak trzy tygodnie.Pewnego dnia robiłem coś i nagle usłyszałem polski język.W pierwszym momencie nawet coś odpowiedziałem…ale zaraz zastanowiłem się,bo nie był to głos mojego kolegi,a innych Polaków tam nie było.Odwróciłem się i ujrzałem naszego Turka,który bezbłędnie mówił po polsku.Uwierz,Elu,ale zmroziło mnie na chwilę.A potem,to go opier…m tak,że aż się spociłem.Okazało się,że on handlował przez dość długi czas z Polakami.Ale mógł od razu…Dlatego nie dziwi mnie wcale,że w tym kraju spacerować nie wolno brzegiem morza i ten język rosyjski.Machnij na to ręką,bo to dziwny naród.Pozdrawiam bardzo ciepło,U nas dzisiaj nie pada,ale jest chłodno i nieprzyjemnie.Jakub

    • Jakubie, ja tam bez Turków oraz ich plaż mogę się obejść. Nie wiem tylko, czy oni obejdą się bez turystów, jeśli więcej turystów dojdzie do takiego wniosku. Ja osobiście będę odradzać Kemer każdemu. Tak idiotyczny zakaz to mógł faktycznie tylko Turek wymyślić. Nie wiem, jak jest w innych kurortach, może to regionalny zwyczaj i mógł być wprowadzony chwilowo po jakimś zdarzeniu.Zważywszy na klimat w tym regionie (duchota i wilgotność nie do wytrzymania) zupełnie nie ma gdzie wyjść na spacer, skoro plażami nie wolno.Nie jest to tylko moje zdanie czy kaprys z tymi spacerami. Takie zdanie mieli wszyscy, z którymi w Kemer zetknęłam się. Śnili o powrocie do domu i zazdrościli nam, że wcześniej od nich wylatujemy.

  6. Elu,wejście na bloggera wymaga silnego internetu.Najlepiej stacjonarnego.Ja z modemu oglądałem filmy,wchodziłem wszędzie oprócz właśnie tego portalu.Ale nawet teraz,kiedy mam taki konkret natrafiam czasami na problem!!!Jakub

    • Dziękuję Jakubie za wyjaśnienie. Ja właśnie dlatego trwam tutaj, choć pojemność bloga się wyczerpała. Blogerem się tylko podpieram. Tam wklejam zdjęcia, a tu linkuję i w ten sposób nie zjadają mi pojemności bloga.

    • Tak, widziałam to ich ogłoszenie, ale wcześniej założyłam „podporę” na bloggerze i dobrze mi z nim idzie. Tam zresztą fajnie zdjęcia widać – duże, a WP zmniejsza i psuje jakość zdjęć.

  7. Piękne miejsca, cudowne klimaty. Mogłabym tak spędzać życie jak w Twoim pierwszym zdaniu i oglądać błękit nieba z pozycji „plackiem na ziemi”. Powodzenia i miłych wrażeń życzę. Album Ok. Pozdrawiam.

  8. alELLU :))))). Dzięki burzy – masz śliczne zdjęcia plaży – a nie katalog ciał.:))))). Szkoda – że tam nawet – plaże i dobrodziejstwa krajobrazowe – podzielone terytorialnie. Miałyscie wielkie szczęście, skoro po uświadomieniu – przez rezydentkę – spasowałyscie – ze spacerów.:))))). Pozdrawiam inślę serducho – dla dwóch wczasowiczek tureckich :))))) – tzn. – dla Ciebie iTwojej siostry.:))))). Ale te kamuszki piękne.:)))))Istne cudeńka natury :))))))

    • Zolu, tak, piękne te kamyczki, a jeszcze ładniej wyglądają oglądane przez wodę. Burza faktycznie wymiotła ludzi z plaż i można było do woli fotografować.

  9. Musiałam Ellu wrócić – po obejrzeniu albumu zdjęć .:))))) Ileż tu pracy w niego włożonej – ale jakie Efekty:))) – muszka nie siada.Piękne zdjęcia:))))) Pozdrowienia i buziaki***

    • O tak, pracy dużo, ale jest ogromne zadowolenie. Dziękuję za pochwałę:)Sporo czasu zajmuje wybieranie, bo cyfrówką pstryka się bez opamiętania setki zdjęć, a potem tylko robota z wyrzucaniem.

  10. Ela,ja tam cichy sobie jestem i gadać za dużo nie lubię..Ale jak już powiem,to powiem! Jesteś najbardziej na świecie,włącznie z przestrzenią międzyplanetarną uroczą kobietką. I kasuj,kasuj i nie zwalaj na”,moderatora.”

    • Można i gadać, ale można i pomyśleć, że gadanie czasem rani… czasem uraża jakiegoś „moderatora”… czasem żarty nadmiernie eksponowane i powtarzane w kółko albo pod różnymi nickami odbierane są jako drwina czy złośliwości…

  11. A kawa po turecku? :))))) A rachatłukum? :)))) A kamyczki piękne, tylko chyba nie chodzi się po nich zbyt dobrze… Chociaż, w zasadzie, jeśli się to potraktuje jako masaż… :))))

    • Magdaleno, kawa po turecku pyszna. Nawet przywieziona z domu się nie przydała tym razem. A ten rachałcośtam to co to jest?Faktycznie ciężko się chodzi po kamyczkach. Boso się nie da, gdy gorące, a w sandałach czy klapkach jeszcze gorzej. Nie przyszło mi go głowy, by zabrać jakieś tenisówki, a tam nie znalazłam w sklepie odpowiednich butków w rozsądnej cenie.Na wielu plażach są ścieżki z desek.

  12. Witaj,Elu.Życzę miłego dnia.A teraz do Cichego:Cichy,przestań posyłać te swoje teksty,bo ja się zazdrosny o Elę robię.A mieszkam od niej tylko sześćdziesiąt kilometrów.Wiesz,bo jak pojadę i połączymy siły,to z Cichego zrobi się Kruchy.Jakub

  13. Ile Turcji mamy w Turcjiile cukru mamy w cukrzetakich pytań ciągle dużotak jak ziaren jest w makutrze.Plaże piękne lecz niestetytłok, prywata i kamieniejak przyjadę do tej Turcjiw mig to wszystko im odmienię.Ja nie boję się Zabitachociaż nazwa dość okrutnazniosę plażom tą prywatęi nie będzie Ela smutna.Będzie z siostrą spacerowaćpoprzez wolne, puste plażeja bym chciała Elu miła,nici z tego tylko marzę.Pozdrawiam serdecznie .

  14. No widzisz, nawet w Turcji może być wiele wrażeń, a Ty zawsze do Tunezji.Czy przywiozłaś sobie kilka tureckich kamyków, bo ja mam taką manię, że zewsząd przywożę kamyki a nawet kamienie. Mam już ich spora kolekcję.Pozdrawiam gorąco i serdecznie

    • Anno, wrażenia są wszędzie, ale klimat Afryki północnej bardziej mi odpowiada. Wilgotność i duchota turecka jest nie do wytrzymania. I tak miałyśmy szczęścia, że pogoda nam przez 9 dni dopisała. Było wyjątkowo rześko i wietrznie. Także chmury i przelotne deszcze.Oczywiście, że przywiozłam kamyki. Choć pewna pani ostrzegała mnie, żeby ciężaru do domu nie przywozić, ale ja w zabobony nie wierzę.

      • Ooooooo….. nie znałam tego zabobonu. Zawsze wożę kamienie i muszle. Ale w Turcji muszli jak na lekarstwo…. ciekawe dlaczego? W ogóle to wybrzeże takie jakieś trochę sztuczne – żadnych morskich żyjątek, wodorostów. Krystaliczna woda jakby przefiltrowana dla turystów. Ale kamyki mają cudowne .

        • Też zwróciłam uwagę na czystość wody i zupełny brak w niej życia. Ani rybek, które skubią za stopy, (szczególnie lubią pomalowane paznokcie), ani żadnych krabów czy meduz, ani jednej roślinki. Nic też morze nie wyrzuca na brzeg.

          • Myślałam, że to specyfika tego kamienistego brzegu ale pamietam kamieniste a nawet skaliste brzegi na Costa Brava – tam roiło się od zwierzątek i roślinek. Nawet mało przyjemne jeżowce i krabiki a czasem nawet pomarańczowe rozgwiazdy.Tu nie ma nic. Turcy ustawiają może zapory przed plażami aby turyści mieli jak w basenie? Hi,hi….to żart oczywiście.

  15. Dziekuje alEllu za humorystyczna dykteryjkę:))))) Naprawdę tak zabawna – że znalazła sie na str.:))))))Buziaki i miłego weekendu.***. Nareszcie pogoda, aż miło :))))).Ukłon***

  16. Witaj alEllu ! dech mi zaparło czytając Twój post, a galeria cudeńko, oczu nie można oderwać od tych krajobrazów, dłuższą chwilkę zatrzymałam się przy kamieniach, mam ich już sporą ilość ostatnio będąc na Capri spacerując brzegiem morza Tyrreńskiego( również plaża kamienista) wydobywałm coraz to piekniejsze kamyczki, niestety musiałam zrobić selekcję , bo mąż zakomunikował,że nie będzie taszczył kamorów….,ale co mi się udało przemycić to moje hihihi. Posiadam również w swoich zbiorach skamieniałe tufy ze zbocza Wezuwiusza nazywam je pumeksiki.alEllu w recepcji okazałaś sie prawdziwą patriotką , brawo !!!. Moc serdeczności przesyłam……

    • Alicjo, kolorowe kamyczki są tak piękne, że nie mogłam się oprzeć, żeby trochę nie przywieźć… A najpiękniej wyglądały przez lustro krystalicznie czystej wody skrzącej się w słońcu. Ciepło pozdrawiam.

  17. alElla, czemu sobie tak dlugie przerwy robisz ??? u mnie grzmi i leje nie ma co czytac, nawet do bibloteki sie nie chce jechac, musze synow spakowac na wakacje i zostane od soboty sama.to takie przed urlopowe leniuchowanie bedzie tylko juz niech sloneczko zaswieci.buziaki

  18. Pingback: Jak by tu jeszcze pozdradzać? | alE blogowanie

Dodaj komentarz