A. Mickiewicz, Sonety krymskie
Adam Mickiewicz na Judahu skale. Olej na płótnie Walentego WańkowiczaLubię poglądać wsparty na Judahu skale,
Jak spienione bałwany to w czarne szeregi
Ścisnąwszy się buchają, to jak srebrne śniegi
W milionowych tęczach kołują wspaniale.Trącą się o mieliznę, rozbiją na fale,
Jak wojsko wielorybów zalegając brzegi,
Zdobędą ląd w tryumfie i na powrót zbiegi,
Miecą za sobą muszle, perły i korale.Podobnie na twe serce, o poeto młody!
Namiętność często groźne wzburza niepogody,
Lecz gdy podniesiesz bardon, ona bez twej szkodyUcieka w zapomnienia pogrążyć się toni
I nieśmiertelne pieśni za sobą uroni,Z których wieki uplotą ozdobę twych skroni.
Góra Ajudah i Morze Czarne
Góra Ajudah i Morze Czarne Płynęłam statkiem spacerowym z Jałty do Ałuszty i długo… długo obserwowałam górę Ajudah. Odczuwałam wewnętrzny spokój. Zdawało mi się, że żyję w harmonii z tym, co mnie otacza. Boję się wody, a morze, kiedy jest spienione – takie jak w pierwszej – dynamicznej części sonetu Adama Mickiewicza pt.”Ajudah” – budzi we mnie grozę. Tego dnia było jednak spokojne i czułam się bardzo „swojsko” i bezpiecznie. Słońce zachodziło… Zobaczyłam, jak morze mieni się i lśni. Zupełnie, jak w sonecie… to srebrne, to tęczowe… I choć chwilami czarne, to… po prostu piękne i nie wzbudza już lęku, niepokoju i zagrożenia.Nie wiem, czy taka „ilustracja” sonetu jest trafna, ale to właśnie chciałam oddać na tym zdjęciu. Taki spokój i harmonię… Jak słusznie skomentowała zdjęcie Bet – nawet ptak swoim kształtem „zharmonizował” się z linią góry. Uspokojenie… oswojenie… pogodzenie się… jak w drugiej części sonetu.
Ciekawe, czy Wieszczowi by się to zdjęcie spodobało?
– Och, na pewno by się Wieszczowi spodobało. Myślę, że to samo odczuwał i dlatego napisał Sonet. Ptak, zachował się bardzo pięknie wkomponowując swoje lecące ciałko w krajobraz oraz nastrój tej chwili. Lot ptaka jest bardzo spokojny. Uchwycenie tego momentu jest niezwykłe: korpus ptaka tworzy jedna linię z konturem góry. Tak, jakby mówił: „jestem częścią tego uroczego krajobrazu”. Brawo, alEllu, za ujęcie oraz interpretację sytuacji. Wieszcz jest z Ciebie dumny.
– Dziękuję Bet za „analizę ptaka” 🙂
Myślę, że Wieszcz – na wygnaniu – pragnął takiego spokoju i go szukał w przyrodzie. Ja to zobaczyłam w drugiej – refleksyjnej części sonetu i poczułam dopiero na Krymie. Nic takiego ze szkolnych lekcji nie pamiętam. Miał rację Goethe mówiąc:
„Kto poetę chce zrozumieć,
Musi pójść w kraj poety”
Analiza ptaka.:-))))))))))))))))))))))))))))))))))))Jakub
Jakubie, to dyskretnie wpleciony humor… dla dyskretnego uśmiechu. Nie śmiej się tak ostentacyjnie 😉
Uwaga! Idę dalej… teraz fascynuje mnie słowo „miecą”. Wieszcz pisze „miecą muszle i korale”…. To chyba od pospolitego „zamiatać”. Cudne!
Ja myślę, że ścierające się z brzegiem morze pozostawia „za sobą muszle, perły i korale”, a nie zamiata.
A w „Iliadzie” Homera było, że Grecy na Trojan miecą kamienie, a na Greków Trojanie.
Acha, czyli raczej od „miotać”, rzucać, rozsypywać. Ale słowo bardzo mi sie podoba i będę go używać,, a co!
Też mi się podoba. Jest śliczne w brzmieniu, jak i dla oka – napisane.
Śliczne, ale jak to odmieniać przez osoby i przypadki! No, spróbuj, wychodzą śmieszności same.Ja- miecam ty-miecasz ……hi,hi…
ja miecęty rzucaszon ciska:)))))))))))))))))))))))))
Przepraszam,ale wytrzymać nie mogłem i puściłem.Jakub
Śmiej się… śmiej… śmiech to zdrowie!
Wracam do ptaka: Wieszcz patrzy jak bałwany /fale/ kołują …. nasz ptak kołuje też, ale w powietrzu. Tak więc udało się nam powiązać żywioł wody i powietrza za pomocą analizy ptaka!Niech się więc Jakub nie wyśmiewa :))))))) chociaż bardzo wdzięcznie to robi:)))))))
Ja tylko jestem ciekawa, czy jakiś polonista, jeśli tu trafi, nie „pogoni” nas z tą analizą, hi, hi… Mój pan profesor z liceum na pewno nie. Pozwalał na własną interpretację i analizę. Najwyżej w podsumowaniu na koniec lekcji powiedział, co podręczniki nakazywały, ale nigdy w tonie: plotłaś bzdury, bo jest tak i tak. Zawsze pozostawiał dużo wolnego miejsca.Tak jest! Jakub niech się nie wyśmiewa, choć doceniam, że zauważył ten „żarcik” w tekście.
Bet,żywioł,ptak,woda,to bardzo optymistycznie brzmi.Czy nie????:-))))))))Jakub
A do tego dochodzi jeszcze wzgórek…przepraszam-pagórek.I wszystko gra.Jakub
A wszystko to na łonie…NATURY-oczywiście.Bo czego innego.Jakub
I to uniesienie…poezją.SŁODYCZ!!!Jakub
Och, Jakubie, dobrze, że nie obowiązuje nas zakaz publikowania pewnych treści przed godz.23… Miałbyś kłopoty…
Wejdą ACTA,to mnie zamkną i już.Jakub
Raczej mnie, a najpierw mój blog, o!
Co się martwisz.Za jakiś czas ACTA upadnie,a my dostaniemy status poszkodowanych.Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło,Elu.:-))))))))Jakub
No to wyrzucam wygodny materac i szykuję styropian do spania 😉
Nigdy nie zastanawiałam się na słowem „bardon”, ale teraz podczas dyskusji na temat czasownika „miecą” czyli „miotają, ciskają, rzucają”, pomyślałam o tym „bardonie” i sprawdziłam w Google, że jest to średniowieczny. instrument muzyczny, rodzaj lutni, liry. Jak to człowiek całe życie się uczy;)Serdecznie pozdrawiam.
A to ci „bardon”…do grania służy… kto by pomyślał? Sądząc z kontekstu stawiałabym raczej na…parasol! Bo chroni od bałwanów itp. Ale muzyka także, także, w bardzo poetyckim stylu. Przecież mamy do czynienia z Wieszczem.
Też mnie zaintrygował ten bardon (ja raczej obstawiałem na te kołnierze, które nieraz dawało się postawić jak duży namiot nad głową), ale Bet chyba dobrze trafiłaś. Z kontekstu wiersza wyraźnie widać, że chodzi o ochronę przed „groźnie wzburzanymi niepogodami”, bo bardon pomaga od nich uciec …
Z kołnierza się uśmiałam:)Ale z tym, że bardon jest jako symbol – zgadzam się.
Myślę, że nie tyle tu chodzi o granie i bardon jako instrument muzyczny, ale jako atrybut tworzenia. Symbol bardonu jako instrumentu poetyckiego. Wieszcz przeżywa burzę w sercu, która ucichnie gdy poeta stworzy dzieło (podniesie bardon). Parasol jako ochraniacz przed burzami – namiętnościami, które targały Wieszczem na wygnaniu też mi się podoba.
No i wyszło kto tu ma poetycką duszę. Ja z anzai, prozaicznie i praktycznie chronimy ciało przed niepogodą, a alElla…troszczy się o niepokój duszy….Pokrewieństwo dusz z Wieszczem.
Bet, jak się płynie, to człowiek unosi się… A Anzai kazał mi wydrapać statek. To jak bym się unosiła?
Anno, ja myślałam, że bardon to ukraiński ludowy instrument muzyczny, ale ten nazywa się bandura. Wygląda tak:https://picasaweb.google.com/114175338512708624226/Kijow#5652302941644615074Człowiek całe życie się uczy, a podróże kształcą wyjątkowo.
Analizy ptaka bym nie robił, bo rosół raczej kiepski. Ale gdyby wykadrować/wyciąć ten statek, to można się zadumać nad tym, o czym dumał Wieszcz.
Anzai, statek musi pozostać ku pamięci… jako dowód mojego zadumania.
alEllu, ale Wieszcz zadumał się „wsparty na Judahu skale” a nie na burcie statku. Wydrap statek tą żyletką od Bet …PS Zerknij sobie na stronę: http://podroze.gazeta.pl/podroze/56,114158,10180061,Krym__Czufut_Kale,,2.html
No właśnie tak na siebie spoglądaliśmy w zadumie, Wieszcz na mnie z lądu, a ja na Wieszcza ze statku. Nie wydrapię i już!To Mauzoleum widziałam. Chyba zamieściłam w galerii z Krymu.
A patrząc od strony góry, to Wieszcz musiał widzieć te skały:https://picasaweb.google.com/114175338512708624226/Krym#5654893022519597762https://picasaweb.google.com/114175338512708624226/Krym#5654899036430925346Sama góra Ajudah (niedźwiedź), to… kto nie bł w Tatrach, może się zachwycić, ja nie.
No dobra, już nie będę się upierał przy tej skrobance, bo jesteś dobra w tych zdjęciach robionych „pod światło”. Ale teraz sobie tak pomyślałem, czy Wieszcz nigdy nie był kilkaset kilometrów dalej na południe? Zdaje się, że wtedy było to niemożliwe. A szkoda, bo już od Soczi, poprzez Gagrę zaczynają się dużo wyższe góry, i wtedy nasz Wieszcz mógłby, opalać się na plaży (niestety kamienista), i jednocześnie podziwiać ośnieżone szczyty. Ciekawe co wtedy by stworzył.
Myślisz, że patrząc na kaukaskie ośnieżone 5- tysięczniki Wieszcz zastosowałby w sonetach zupełnie inne środki artystyczne i jeszcze bardziej rozbudowane metafory, niż np. w sonecie „Widok gór ze stepów Kozłowa”? Może tam poznałby więcej orientalnego słownictwa, które jeszcze bardziej pozwoliłoby na puszczanie wodzów fantazji?Dziękuję za odwołanie skrobania, tym bardziej, że przecież Wieszcz też płynął statkiem i sonet o tym napisał /”Żegluga”/.
U podnóża Gagry, albo jeszcze dalej na południu, można znaleźć takie miejsce z którego, patrząc w jednym kierunku, widzisz morze, plażę, palmy, piękną architekturę, i na horyzoncie (blisko, bo jakieś 15-40 km) ośnieżone szczyty gór. Mało tego! Jadąc zwykłym autobusem (ok. 2 godz.) możesz z nart wodnych przesiąść się na narty śnieżne. Amerykanie twierdzą, że nie ma takiego drugiego miejsca na świecie. Ja jeszcze pewne podobieństwo zauważyłem nad Bajkałem. Nie wiem co by Wieszcz wymyślił, ale pewno też by się zadumał.
Szkoda, że Gagra została zniszczona wojną. W czasach Związku Radzieckiego był to piękny kurort. Nawet z kolorowymi papugami i małpami, które specjalnie tam sprowadzono dla egzotyczności. Ciekawe, czy jeżdżą tam turyści, czy pozostaje opuszczonym rajem i tylko duchy hulają i straszą?
No właśnie. Ostatni raz w tamtych rejonach byłem w czerwcu 1980 r . Podglądam często przez GoogleZoom (np. na Manhattanie można odnaleźć nawet drobne przedmioty leżące na chodniku, klucze, puszki po piwie) i wydaje się, że jest jeszcze piękniej. Ale zniszczono za to park narodowy w Soczi, które jest jeszcze ładniejsze od Gagry, tylko nie widać gór.
Biura turystyczne oferują wycieczki.
Witaj Elu. Piękny zakątek. Zazdroszczę Ci tej podróży!!! Pozdrawiam serdecznie
Kolekcjonerze, nie ma co zazdrościć… trzeba jechać tam, o!
Dzień dobry alEllu, z analizą wiersza dam sobie spokój. Natomiast zdjęcia są jak zawsze świetne i ciekawie ujęte. Gratuluję al Ellu!! Tak trzymać.Serdeczności ślę**
Milo mi, Anafigo. Klikuski!
Taki duszoszczypatielnyj post z Mickiewiczem w tle Ileż to razy od szkoły zaczynając czytałam Sonety Krymskie? Eech wzruszenie…
„Duszoszczypatielnyj”. Ale podoba mi się to słowo. Tylko jedno, a wymowne, jak kilka długich zdań.
Ja się napawam. :)))
Magdaleno, uśmiechnęłam się, bo w pierwszej chwili skojarzyłam napawanie ze spawalnictwem 😉
Też się uśmiechnąłem, mając możliwość czytania tak inteligentnych komentarzy, bo napawanie to TAKŻE jedna z technik spawania. http://pl.wikipedia.org/wiki/NapawanieSerdecznie pozdrawiam :)))
Bardzo lubię zabawę słowami, które mają wiele znaczeń. Często specjalnie używam takich słów, by wywołać wesołą rozmowę.
Właśnie się zastanawiałem, czy nie była to z Twojej strony zachęta do zabawy? Ale potem sobie przypomniałem, że oboje mamy ścisłe choć i nieco humanistyczne umysły, i szybko się domyśliłem. Oj, żartownisio 😉
Lubię też zabawy słowotwórcze. Szczególnie z Bet. Chyba miałbyś radochę, czytając nasze listele.
Już miałem radochę, nawet kiedyś chciałem się podłączyć do Was. Ale coż, ja lubię czasem poświntuszyć, a wtedy Bet ucieka z krzykiem. Ale może się poprawię. Przecież człowiek do końca życia się uczy, to może już nadszedł ten czas? 😉
Wiesz, Anzai, świntuszenie z kobietami musi być subtelne… w domyśle… zawieszone… pozostawiające miejsce na nieświntuśną interpretację…A wracając do słów. Zauważyłeś tytuł i zakończenie żyletkowej notki u Bet? Toż to mistrzostwo świata, tylko nie chciałam chwalić Bet na jej blogu, żeby sztucznie nie zostało odebrane.
alEllu, ja nie tylko zauważyłem, ale po to tam przylazłem. I gdy już miałem żołądź wziąć, a potem żnąć, albo żąć, to capły mnie wapory, i nagle poczułem się chory.
Anzai, Ty i wapory? Toż to choroba dam. Ale może na ten temat „rozrabiajmy” u Bet – pod tematem na temat, bo tutaj nikt nie wie, o co chodzi.
Migrena, ale ona się nie rymuje. Masz rację, nieładnie się zachowujemy (głównie ja – Wieszcz się chyba przewraca), i aż dziw, że nas nikt nie skarcił. Niecały rok temu na blogach żartowałem z Planetą, tam zaszliśmy jeszcze dalej, ale w pewnym momencie napisała do mnie moja szefowa, i oczywiście zamieniły mi się komentarze. Co było następnego dnia w pracy, to lepiej zapomnieć.
No… to… przerwa obiadowa 🙂
Wszystko widzę, wszystko słyszę…. odegram się jak anzi przejdą „wapory”. Będzie….ostro!
Ojjjj… będzie się działo. Zacieram łapki 🙂
alEllu, tak a propos świntuszenia. Czytałaś kiedyś „bajki” Fredry, te nie publikowane z podtekstami erotycznymi? Myślę też, że jest nieco prawdy w tym, że „damy lubią być traktowane jak k***y, a k***y jak damy”. Podejrzewam, że z facetami jest podobnie. Bo taka jest natura ludzka.
Nie znam tej teorii.Znam natomiast bardzo dużo słów w języku polskim, świetnie zastępujących te z gwiazdkami. Mamy bogaty i piękny język.
Aleksander hrabia Fredro nie jest moim ulubionym poetą, ale język jego jest chyba poprawny. Myślę, że też nie posądzasz mnie o pruderię. Bez gwiazdek Onet by to wywalił, no i nie pasuje do notki. A teoria chyba jest prawdziwa, bo po co by były specjalne gabinety masażu? Zresztą to jest normalna reakcja psychologiczna – odreagowanie. Ale może się mylę …
Nie o gwiazdki mi chodziło, tylko o używanie takich słów, że aż w miejsce liter trzeba gwiazdki wstawiać.
No bo u Fredry się nie rymije, więc zamiast gwiazdek latają kije
PS. Nie wiem po co mnie wciągnęłaś „w krzaki”na taką dyskusję na „ostro”. Toż to żyletki (zamiast Muz) latają w powietrzu.
Jakie krzaki? Jakie żyletki? Co Ty wymyśliłeś, Anzai, hi, hi…
Myślę, że Wieszcz byłby dumny z Twoich zdjęć. Piękne są. Pozdrawiam serdecznie
Też mi się podobają, Hanno, ale myślałam, że to moje podobanie jest po prostu sentymentalne i bardzo subiektywne.
Elu, w obu Twoich krymskich opowieściach poczułam wiosnę, a nawet pełnię lata; słońce, ciepły wiatr na twarzy i ramionach i egzotykę Krymu. Tak jak Mickiewicz, tylko talentu poetyckiego dla wyrażenia zachwytu mi brak.
Nolu, trzeba się jakoś rozgrzewać w mroźną zimę 🙂
Czy są tu, koło Kominka, fajne dziewczynki? Szukam swojej Walentynki!!!
Każda fajna tu dziewczynka, chodź Walenty do kominka 🙂
Pingback: Kijów-Odessa-Krym-Lwów | alE blogowanie
Pingback: Krym. Droga nad przepaścią w Czufut-Kale | alE blogowanie